"Obudźcie się". Bliźniacza afera jak z Turowem. Też przy granicy
Mieszkańcy przygranicznych wsi w gminie Otmuchów (woj. opolskie) protestują. Czeska firma chce tuż przy granicy z Polską wyciąć hektary lasu, potem zrobić odkrywkę głęboką na 70 m i wydobyć surowiec o wartości 1,5 mld euro. - To podobna afera jak o elektrownię w Turowie. Tylko teraz to my musimy powstrzymać Czechów - słyszymy.
02.11.2023 | aktual.: 02.11.2023 10:25
- Turyści przyjeżdżali tu dla ciszy, spokoju, ładnych widoków gór. Po czeskiej stronie są świetne szlaki rowerowe. Kto przyjedzie, jeśli z czeskiej strony wykopią wielką dziurę, a 170 ciężarówek dziennie ma wozić urobek do Polski? To oznacza hałas, zapylenie i zrujnowanie turystyki w regionie - martwi się Agnieszka, właścicielka pensjonatu agroturystycznego we wsi Jarnołtów.
Jej dom leży przy samej polsko-czeskiej granicy w gminie Otmuchów w woj. opolskim. Wzdłuż granicy przebiega droga, którą ciężarówki mają wozić surowiec wydobyty z góry przy czeskiej miejscowości Vidnava. Chodzi o kaolin - glinkę wykorzystywaną przy produkcji płytek ceramicznych, porcelany, materiałów budowlanych.
Według zapowiedzi czeskiej spółki Vidnavsky Kaolin z Pragi, biznes polega na wydobyciu 7 mln ton surowca i sprzedaży polskim producentom ceramiki z woj. dolnośląskiego. W Vidnawie kopalnia kaolinu istniała w XIX wieku, a teraz miałaby być uruchomiona ponownie.
"Odnowienie wydobycia kaolinu ma podwójny skutek: wzmacnia niezależność surowcową Republiki Czeskiej i tworzy nowe miejsca pracy" - zachwala spółka na swoich stronach. "Ten krok gwarantuje korzyści gospodarcze dla regionu" - dodaje. I przekonuje, że zasoby kaolinu były wydobywane w zajętym przez Rosjan Donbasie - co powoduje, że "wznowienie wydobycia (...) jest korzystne w skali europejskiej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Awantura na polsko-czeskiej granicy. "Polacy, obudźcie się"
Realizację tego planu chcą zatrzymać zarówno Polacy, jak i Czesi mieszkający przy granicy. Czasu jest niewiele, bo czeskie ministerstwo ochrony środowiska wydało już inwestorowi opis warunków, przy zachowaniu których mógłby rozpocząć wydobycie. Do uruchomienia przedsięwzięcia potrzeba jeszcze formalnej zgody jednego czeskiego samorządu oraz biskupa z Ostrawy. Kościół jest właścicielem kawałka lasu na terenie przyszłej kopalni.
- Polscy urzędnicy, obudźcie się. Oni zniszczą środowisko - przeklina po polsku Jim Parton, Brytyjczyk i właściciel pałacu w Piotrowicach Nyskich. To były bankier inwestycyjny, który postanowił osiąść w Polsce.
Opowiada swoją historię: - O inwestycji dowiedziałem się miesiąc temu od sąsiadów. Nie jestem geologiem, ale liczby zrobią na każdym wrażenie. Kopalnia odkrywkowa ma powstać na obszarze 60 hektarów, a jej głębokość planowana jest na 70 metrów! Chcą wydobywać 460 tys. ton rocznie i to przez 20 lat. W jaki sposób ma to nie wpłynąć na stan środowiska? - pyta Parton.
- Wszyscy przyjeżdżali tu na grzyby, spacery, rowery... To byłby koniec lokalnej turystyki - dodaje. Jako finansista biegły w interesach szacuje, że złoża kaolinu mogą być warte 1,5 mld euro. - Jeśli to się zgadza, firma nie odejdzie po cichu. Będą walczyć o swoją kopalnię! - alarmuje.
To samo co w Turowie
Mieszkańcy wsi w gminie Otmuchów obawiają się, że ulokowanie kopalni odkrywkowej w odległości ok. 500 metrów od granicy wpłynie na obniżenie poziomu wód gruntowych po polskiej stronie. To zaś wywoła katastrofę środowiska naturalnego, w tym cennych lokalnych perełek jak: Otmuchowsko-Nyski Obszar Chronionego Krajobrazu, tereny chronione "Nadziejów" oraz "Ostoja Sławniowicko-Burgrabicka". We wsi Łąka przy granicy znajduje się studnia wiercona będąca źródłem wody pitnej dla mieszkańców.
- To jest dokładnie to, na co Czesi skarżyli się przy głośnym konflikcie o kopalnię węgla brunatnego w Turowie. Tam też zwracano uwagę na ryzyko obniżenia wód gruntowych i zniszczenia środowiska. Teraz to my musimy zrobić wszystko, aby zatrzymać czeską inwestycję - dodaje kolejny rozmówca.
Przypomnijmy: polsko-czeski konflikt o działalność kopalni w Turowie zakończył się ugodą. Polski rząd przystał na wypłatę 45 mln euro czeskiej stronie. 10 mln euro z tej kwoty pochodzi od Polskiej Grupy Energetycznej. Spór sądowy w sprawie eksploatacji złoża węgla brunatnego Turów kontynuują organizacje ekologiczne m.in. Fundacja Frank Bold, Greenpeace oraz Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA.
Zobacz także
Jak reagują nasi urzędnicy? Polska nie przystępuje...
Tymczasem sprawa kopalni odkrywkowej w Vidnawie nie wywołuje reakcji urzędników po polskiej stronie. Jeszcze w 2022 roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Opolu po otrzymaniu informacji z Czech wydała opinię, w której stwierdza: "brak zasadności przystąpienia Rzeczpospolitej Polskiej do postępowania dotyczącego transgranicznego oddziaływania na środowisko przedsięwzięcia pod nazwą Ustanowienie obszaru Górniczego Dolni Cervena Voda" - czytamy w oficjalnym dokumencie. Wydano go w oparciu o dane z czeskiego ministerstwa ochrony środowiska.
Urzędnicy tłumaczą, iż począwszy od maja 2022 roku mieszkańcy przygranicznych terenów byli kilkakrotnie poinformowani o powstaniu kopalni. - Wówczas żadne wnioski czy obawy wobec inwestycji nie wpłynęły - zapewniano dotąd w lokalnych mediach.
Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że powiadamianie polegało na rozwieszeniu kartek na m.in. słupach energetycznych we wsiach. Jednak mało kto zdawał sobie wtedy z powagi inwestycji.
- Działalność kopalni nie będzie powodować po polskiej stronie przekroczeń zanieczyszczeń, zwłaszcza jeśli chodzi o pył. Nie będzie też przekroczeń norm hałasu. Zasięg oddziaływania, jeśli chodzi o wodę, nie będzie miał wpływu na stronę polską - zapewniła w wypowiedzi dla TVP Opole Alicja Majewska, dyrektor RDOŚ w Opolu.
Czesi już się buntują
Tymczasem budowie sprzeciwia się większość mieszkańców czeskiego miasteczka Vidnava. Ich głos ujawnił się 21 października podczas referendum. Przeciwko uruchomieniu kopalni głosowało 361 osób, a za były 94 osoby.
Rostislav Kaczora, burmistrz miasteczka, powiedział serwisowi Idnes.com, że referendum jest ważne, ale ma charakter opinii, która prawdopodobnie nie powstrzyma inwestora. Wyjaśnił, że 30 proc. terenów kopalni leży w gminie Stara Czerveni Vody, a tam mieszkańcy jeszcze się nie wypowiedzieli.
O komentarz w sprawie obaw mieszkańców związanych z ochroną środowiska poprosiliśmy Roberta Gregova, menedżera spółki Vidavsky Kaolin. Jeszcze nie otrzymaliśmy stanowiska.
W 2019 roku o planach uruchomienia odkrywki opowiadał czeskim mediom inżynier Jan Berger ze spółki Basic Capital. Firma ta nie podaje kontaktów do swojego biura w Pradze. W inwestycje wcześniej były zaangażowane też EuroKaolin i Vidnavsky Kaolin (to podmioty, które ostatnio występowały w dokumentach czeskiej strony).
- W gruncie rzeczy my nawet nie wiemy, kto stoi za inwestorami. Skąpią informacji o sobie. Adres firmy to tylko zamknięte drzwi - powiedział WP lider protestów w Czechach.
Spółka na swoich stronach odpowiada na kilka wątpliwości dotyczących inwestycji. I składa liczne deklaracje.
"Wydobycie będzie prowadzone z uwzględnieniem ochrony zasobów wodnych" - wskazuje. I wylicza, że to oznacza "monitorowanie jakości wody i podejmowanie działań mających na celu ograniczenie wpływu górnictwa".
"Ryby, w tym szczupak w stawie Kaolinka, zostaną odłowione i przeniesione do nowo wybudowanego zbiornika przed rozpoczęciem wydobycia" - czytamy na stronach.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski