Czego dowiadują się gimnazjaliści z testu językowego?
Komuniści są obłudni, bo najpierw wymordowali przeciwników, a dziś bronią wolności. Takich rzeczy trzynastolatki dowiadują się z testu językowego. Dolnośląscy gimnazjaliści uczą się też, że wielodzietne rodziny powstają z przypadku.
Test predyspozycji językowych rozwiązywało kilka tysięcy uczniów pierwszych klas gimnazjów na Dolnym Śląsku. Rozprowadza go wałbrzyski Instytut Badań Kompetencji, który od wielu lat sprawdza przedmiotowe predyspozycje uczniów. Rodzice płacą za to po sześć złotych (tyle kosztuje zestaw trzech testów). Zadania badające kompetencje językowe to 40 pytań podzielonych na cztery części. Gimnazjaliści rozwiązują łamigłówki z łacińskimi słówkami i językiem wymyślonym przez autora. Jednak dziesięć początkowych zadań polega na uzupełnianiu prawdziwych zdań. Już pierwsze budzi sprzeciw: "Rodziny wielodzietne to nadal w ogromnej większości nie ludzie, którzy chcą mieć wiele dzieci, ale słabo wykształceni, którzy potomstwa dorobili się niejako przypadkiem". Z kolejnego zdania gimnazjalista dowiaduje się, że "ewangelicy nie przywiązują do budynków świątyń aż takiego znaczenia jak katolicy". Inny fragment: "Komuniści najpierw wystrzelali przeciwników politycznych, a dziś są najżarliwszymi obrońcami praw człowieka,
demokracji i nauczycielami kultury politycznej. To ci dopiero ideowa wolta". Żadnej informacji, że to wyrwane z kontekstu cytaty z artykułów prasowych. Brak też wzmianki o ich autorach.
Autor testów, Roman Kuliniak, jest nauczycielem języka angielskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Wałbrzychu. Ma na swoim koncie wiele publikacji o nauce języka. W mieście znany jest również jako jeden z bardziej aktywnych działaczy Solidarności. W latach 80. był internowany. Komunistyczna władza zwolniła go również z pracy, został przywrócony do niej dopiero w latach 90. Jest cenionym pedagogiem. Jego współpracownicy mówią, że nigdy nie obnosił się ze swoją przeszłością. Sam autor potwierdza, że stwierdzenia zawarte w teście w żaden sposób nie odzwierciedlają jego poglądów. Te przykłady rzeczywiście zostały nieszczęśliwie dobrane – ubolewa nauczyciel. - Nie miałem jednak zamiaru nikogo obrażać. Wiceprezes stowarzyszenia, które testy przygotowało, zapewnia, że to nie było świadome działanie.
Już za 6 złotych pierwszoklasista dowie się, że rodziny wielodzietne powstają z przypadku. Test kompetencji językowych opracowany w Wałbrzychu oparty jest na bzdurnych cytatach. Zdania są nieodpowiednio dobrane do wieku uczniów – przyznaje Jolanta Watral, doradca metodyczny ds. języka polskiego. – Trzynastolatkowie nie mają dostatecznej wiedzy historycznej ani społecznej. Poza tym zdania są za bardzo rozbudowane i zawierają słowa, których uczeń może nie zrozumieć. Z reguły młodzież wypełnia takie testy mechanicznie, nie zastanawiając się nad ich znaczeniem, ale może się zdarzyć, że się zastanowi i zacznie zadawać rodzicom pytania, czy to, co napisano, jest prawdą.
Tworzenie podziałów
Jedno ze zdań mówi o tym, że ewangelicy zwracają mniejszą uwagę na budynki sakralne niż katolicy. To cytat, mówi o tym nawet ewangelik, ale wyrwany z kontekstu brzmi jak niepodważalna prawda. Pozostaje mi bić brawo autorowi za budowanie społecznych podziałów i przepaści – mówi ze smutkiem ks. Dariusz Madzia, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Legnicy. – Cztery lata uczyłem w szkole i dziwię się, że nauczyciel może przekazywać uczniom, że są ludzie lepsi i gorsi. Jak przyznaje pastor, zdarzało się w historii, że po decyzjach państwa kościoły ewangelickie przeznaczano na magazyny. Obecnie w Europie też jest wiele opustoszałych świątyń, ale nie tylko protestanckich, ale także innych wyznań. Jak dowiedzieliśmy się we wrocławskim Kuratorium oświaty, jedynie dyrektor szkoły może oceniać, czy na takich testach mogą pracować jego uczniowie. W Legnicy pisali je wszyscy uczniowie klas pierwszych Gimnazjum nr 9 przy Zespole Szkół Integracyjnych. Zbulwersowany rodzic opowiedział nam o treści zadań.
Dyrektor szkoły mówi, że nikt mu nie zgłaszał skarg. Dzięki tym testom jesteśmy w stanie oceniać umiejętności naszych uczniów – mówi Sławomir Mateja, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych w Legnicy. – Współpracujemy z Instytutem od wielu lat i do tej pory nie było żadnych zastrzeżeń. Zresztą nie tylko my, lecz kilka tysięcy gimnazjalistów na Dolnym Śląsku. O zakupie testów decyduje rada rodziców.
Zapewne teraz będziemy prosić Wałbrzych o przysłanie wcześniej kopii, by wszyscy obejrzeli treść zadań przed ich zamówieniem – mówi dyrektor Mateja. – Myślę, że dopóki my, dorośli, nie będziemy robić z tego afery, to młodzież nie dopatrzy się w tych zdaniach kontrowersyjnych treści.
Nie jesteśmy rasistami
Jolanta Sokołowska, wiceprezes Instytutu Badań Kompetencji w Wałbrzychu, tłumaczy, że w testach chodzi jedynie o sprawdzenie predyspozycji uczniów do nauki języków obcych. Zapewniam, że nie jesteśmy związani z żadną partią, żadnym ugrupowaniem i nie mieliśmy żadnych celów politycznych, rasistowskich ani socjalnych, ani złych intencji – zapewnia wiceprezeska. – Przeglądałam te teksty, ale sprawdzałam je głównie pod kątem poprawności językowej i metodologicznej. Dopiero gdy przeczytaliście mi te zdania, zauważyłam, że rzeczywiście brzmią niezręcznie.
Testy docierają do gimnazjów na całym Dolnym Śląsku. Roman Kuliniak, który dobierał zdania, twierdzi, że korzystał z artykułów w czasopismach. I_ to nie z żadnych podziemnych gazet, tylko takich, które są w normalnym obiegu, codziennych_ – dodaje. Jak zapewnia, feralne przykłady pojawiły się tylko w jednym teście. Jestem zbulwersowana, że w zadaniach dla uczniów, którzy dopiero co ukończyli szkołę podstawową, podaje się zdania, które mogą kogoś obrazić – uważa Joanna Brzostek, która od kilkunastu lat uczy języka polskiego w legnickim II LO. – Taki uczeń nie ma nawet możliwości weryfikacji informacji, a słowo pisane "znaczy" i przyjmowane jest nie tylko przez młodych ludzi za fakt.
Dzieci nie z przypadku
"Rodziny wielodzietne powstają głównie z przypadku z niewykształconych rodziców" – przeczytają w teście uczniowie. Formułowanie takich pytań w zadaniach dla młodzieży to skandal – uważa Marek Matejuk, właściciel księgarni z Wałbrzycha. – Jakim prawem ktoś generalizuje i ocenia rodziny wielodzietne, że są niewykształcone! Marek Matejuk jest tatą szóstki dzieci i mówi wprost, że każde z nich to jego oczko w głowie. Dodaje, że zawsze chciał mieć liczną rodzinę i tak samo, jak dbał o swoje wykształcenie, tak teraz zabiega, żeby jego dzieci kończyły dobre szkoły. Elżbieta Kot z Legnicy uważa takie stereotypowe myślenie o rodzinie z przypadku za szkodliwe. Nie każę ludziom rodzić dzieci, ale przecież wiele małżeństw ma jedno dziecko albo wcale i wkrótce nie będzie kto miał pracować na emeryturę – tłumaczy legniczanka. Pani Elżbieta kończyła technikum ekonomiczne, mąż Stanisław – były wiceprezydent miasta – AWF. On też pochodzi z wielodzietnej rodziny. Było ich pięcioro w domu, a matka przygarnęła jeszcze
szóste. Teraz Tomasz, najstarszy syn państwa Elżbiety i Stanisława, jest znanym aktorem. Młodszy, Paweł, pracuje w Irlandii, a ich siostra Kasia w marketingu linii lotniczych. Zapewniam, że konstruktor testu zostanie upomniany, by unikał zdań, które mogą kogokolwiek oburzać – dodaje Sokołowska. – Korekta będzie skupiona nie tylko na poprawności językowej, ale także na zawartości tematycznej cytatów.
Tomasz Woźniak, Sylwia Królikowska