ŚwiatCzeczeńscy rebelianci: to my wysadziliśmy elektrownię

Czeczeńscy rebelianci: to my wysadziliśmy elektrownię

Czeczeńscy rebelianci przyznali się do ataku na rosyjską elektrownię na Syberii i zamachu w Nazraniu w Inguszetii - podaje agencja Reutera. Źródła na Kremlu nazywają te doniesienia "idiotycznymi". W katastrofie Sajańsko-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej zginęło 26 ludzi, a 46 uważa się za zaginionych, podczas wybuchu w Nazraniu zginęło 20 osób. W piątek w stolicy Czeczenii Groznym można było usłyszeć odgłos silnego wybuchu - podała agencja Reutera, powołując się na świadków.

Czeczeńscy rebelianci: to my wysadziliśmy elektrownię
Źródło zdjęć: © AFP

Na swojej stronie internetowej rebelianci z Batalionów Męczenników zamieścili oświadczenie, w którym przyznali się do zamachu. "Chwała Allahowi, 17 sierpnia, dzięki naszym wysiłkom, została przeprowadzona wywrotowa operacja w Chakasji, w Sajańsko-Szuszeńskiej elektrowni wodnej" - cytuje list agencja Reutera.

"Udało nam się umieścić granat przeciwpancerny z mechanizmem zegarowym w maszynowni. Dzięki temu wybuch spowodował większe straty niż myśleliśmy" - napisali dalej zamachowcy. Można spodziewać się ostrej odpowiedzi Rosji. Prezydent Dmitrij Miedwiediew na naradzie w kwestii sytuacji na Kaukazie Północnym, zaapelował w środę o "likwidowanie terrorystów bez emocji i wahań".

Prokuratura nie potwierdza

Kremlowskie źródło powiedziało, że władze nie zamierzają komentować, jak to określono, "idiotycznych" oświadczeń czeczeńskich rebeliantów. Także rosyjska prokuratura po raz kolejny podkreśliła, że wersja o akcie terrorystycznym w syberyjskiej elektrowni wodnej nie jest potwierdzona.

- W ramach śledztwa sprawdzane są różne hipotezy przyczyn wypadku. Opcja zamachu nie znalazła jednak potwierdzenia. Eksperci z Federalnych Służb Bezpieczeństwa nie wykryli śladów środków wybuchowych na miejscu wypadku - powiedział rzecznik prokuratury Władimir Markin.

Premier na miejscu katastrofy

Koncern RusHydro, do którego należy elektrownia, postanowił wypłacić po 1 mln rubli (ok. 92 tys. złotych) rodzinom zabitych. - Widzimy i wiemy, co się stało, i nie należy udawać, że ktoś tego nie rozumie - powiedział premier Rosji Władimir Putin, który przyjechał w piątek na miejsce katastrofy. Kompania RusHydro powinna, zdaniem Putina, objąć wypłatą odszkodowań także rodziny tych, którzy przepadli bez wieści.

Dodał, że regionalne władze powinny podjąć dodatkowe działania w celu pomocy rodzinom ludzi, którzy zginęli i ucierpieli w katastrofie. Zasugerował rozpatrzenie kwestii opłaty ze środków budżetowych kształcenia dzieci z rodzin, które ucierpiały.

Ponad 1 000 ratowników wciąż pracuje na miejscu katastrofy, do której doszło w poniedziałek nad ranem. Nadzieje na uratowanie kogokolwiek są nikłe.

Zamach w Nazraniu

Rebelianci czeczeńscy przyznali się również do zamachu bombowego w Inguszetii, w którym zginęło co najmniej 20 osób, a 138 zostało rannych. W poniedziałek doszło do potężnego wybuchu na terenie urzędu spraw wewnętrznych w Nazraniu, na rosyjskim Północnym Kaukazie.

Rebelianci poinformowali, że zamach był przeprowadzony w ramach "wojny gospodarczej" z Rosją. W liście zamieszczonym na stronie internetowej napisano także, że w różne miejsca Rosji wysłano grupy, które mają przeprowadzać zamachy na rurociągi, elektrownie i sieć elektryczną.

Zamachowy na rowerach

Do zamachów doszło także w stolicy Czeczeni Groznym. Według wstępnych informacji w kilku eksplozjach zginęło pięć osób. - We wszystkich przypadkach samobójcze zamachy były przeprowadzone przez terrorystów na rowerach - powiedział rzecznik prokuratory agencji Interfax.

czeczeniaelektrowniazamach
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)