Czechosłowacka "SB" chciała walczyć z "Solidarnością"
Miało to być coś na wzór okupacji
Czechosłowacji w sierpniu 1968 roku. Setki czechosłowackich
"esbeków" chciały w 1981 r. iść na Polskę - napisał
największy czeski dziennik "Mlada fronta Dnes", powołując się na
ujawnione obecnie dokumenty.
Komuniści tracili tam w Polsce siły, reżim się sypał. W grudniu 1981 roku interweniowała polska armia. Jeśliby tak się nie stało, żołnierze czechosłowaccy oraz radzieccy byli przygotowani do interwencji wojskowej - napisał Ludiek Navara w środowym wydaniu praskiego dziennika.
Jak podkreśla, była to ściśle tajna i do dzisiaj zupełnie nieznana akcja pod kryptonimem Sever (czyli północ): czechosłowaccy ochotnicy z szeregów komunistycznej Państwowej Służby Bezpieczeństwa (StB) chcieli w roku 1981 jechać do Polski i tam jako cywile organizować akcje dywersyjne przeciw polskim siłom demokratycznym, a w szczególności przeciwko "Solidarności".
Przed dwoma laty czeski historyk Petr Blażek otrzymał z archiwum czeskiego MSW pakiet dokumentów dotyczących akcji Sever, liczący około 3200 stron. Dokumenty te były jednak anonimowe, dopiero w tym roku, dzięki nowej ustawie o archiwach, otrzymał je ponownie, już z nazwiskami funkcjonariuszy StB. Jednak jak twierdzi, do dzisiaj nie dostał wszystkich dokumentów w tej sprawie - archiwum cywilnych służb specjalnych twierdzi, że nie zachowały się w jego zbiorach żadne dokumenty dotyczące akcji Sever, jakieś materiały powinny znajdować się również w archiwum wojskowych służb specjalnych.
Akcja Sever została zatwierdzona przez ówczesnego szefa czechosłowackiej partii komunistycznej Gustava Husaka. Rozwój wypadków w Polsce na początku lat osiemdziesiątych, na podstawie oceny czechosłowackich komunistów, stanowił bezpośrednie zagrożenie dla ich kraju oraz całego systemu. Czechosłowacja miała z Polską najdłuższą granicę, na północnych Morawach była duża polska mniejszość, w kraju pracowały tysiące Polaków, którzy byli zakażeni "wirusem wolności" - pisze Ludiek Navara.
Gustaw Husak i jego wschodnioniemiecki odpowiednik Erich Honecker byli najgorętszymi zwolennikami siłowego rozwiązania w Polsce. W grudniu 1980 roku odbywały się wielkie manewry wojskowe kilku państwa Układu Warszawskiego pod kryptonimem Przyjaźń. Petr Blażek twierdzi, że właśnie wtedy było najbliżej do interwencji w Polsce.
We wrześniu 1981 roku rozpoczęto przygotowania do akcji Sever. Chodziło o zwerbowanie dziesiątek lub nawet setek ochotników z szeregów pracowników i agentów komunistycznego MSW, którzy w przypadku dojścia do skutku interwencji wojskowej mieli, jako cywile, udać się do Polski i spełniać tam tajne misje.
Do ich głównych zadań miało należeć: dystrybucja ulotek, typowanie miejsc w celu umieszczenia radiostacji, tłumaczenie "zwykłym" Polakom przyczyn interwencji, obserwowanie nastrojów i opinii Polaków, pomoc polskim siłom zbrojnym i służbom specjalnym.
Jednak główny problem polegał na tym tym, że Polacy w tym czasie byli bardzo radykalnie nastawieni. Ewentualny udział w akcji Sever był więc bardzo niebezpieczny - pisze "Mlada fronta Dnes". Najprawdopodobniej właśnie z tego powodu jej trzon mieli stanowić ochotnicy.
Z dokumentów, które Blażek odnalazł w archiwach, wynika, jak takie dobrowolne zgłoszenia do udziału w akcji mogły wyglądać. Na jednej z list z tytułem "Na pomoc Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej ochotniczo zgłosili się następujący towarzysze" pojawiła się na przykład taka informacja: "Towarzysz Kocian po zapoznaniu się z sytuacją zgłosił się na ochotnika, ale zaraz swoją deklarację odwołał. Po omówieniu sprawy w partyjnym kolektywie ponownie się zgłosił".
Czeski historyk twierdzi, że oczywiście nie jest znana pełna lista ochotników, którzy byli gotowi udać się do Polski. Na podstawie list jedynie z pięciu wydziałów StB wynika, że było ich przynajmniej stu. Blażek uważa, że rozpoczęcie naboru do akcji Sever we wrześniu 1981 roku świadczy o tym, że plany interwencji wojsk Układu Warszawskiego, na trzy miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce, były jeszcze bardzo żywe.
Jak się jednak okazało, ochotnicy nie byli potrzebni. Polacy sami sobie poradzili z kryzysem, a dokładniej przy pomocy swojej armii i generała Jaruzelskiego - pisze Ludek Navara. Pewien udział w tym miała jednak również współpraca z komunistyczną Czechosłowacją. Wraz z ogłoszeniem w Polsce stanu wojennego, w Pradze rozpoczął pracę specjalny sztab, została ogłoszona pełna gotowość operacyjna armii i służb specjalnych. Zamknięto granicę z Polską.
Zaczęto jeszcze intensywniej obserwować Polaków przebywających na terenie Czechosłowacji, aby nie wpływali "negatywnie" na miejscowe społeczeństwo. Jak pisze gazeta, podczas kryzysu trwającego w Polsce skontrolowano ponad 6 mln przesyłek pocztowych, z czego 300 tysięcy zawierało informacje interesujące StB. Dzięki podsłuchom uzyskano ponad 17 tysięcy raportów.
Bardzo dokładnie obserwowano ponad 30 budynków, w których mieściły się różne polskie przedstawicielstwa - polski ośrodek kultury, ambasada, siedziby polskich firm. Na początku lat osiemdziesiątych setki Polaków zatrzymano na czechosłowackiej granicy i odesłano do kraju. Tylko w okresie od 17 września do 9 listopada 1981 roku podczas prób nielegalnego przekroczenia granicy zatrzymano 388 Polaków.
Czechosłowackie MSW udzieliło stronie polskiej również pomocy materialnej w postaci środków technicznych do lokalizacji nielegalnych radiostacji oraz do rozpędzania demonstracji ulicznych - relacjonuje "Mlada fronta Dnes".
Robert Miklas