"Czas przypomnieć światu, że wszystko zaczęło się u nas"
Nie będziemy mieli prawa narzekać i szukać winnych – zwłaszcza poza nami – kiedy w rocznicowym roku 2009 będzie słychać na świecie tylko o zburzeniu muru berlińskiego, a nie o kluczowych zmianach w Polsce. Tym bardziej, że wielu postara się o to, aby było głośniej o rzekomych spiskach, agentach i układach niż o naszych zwycięstwach.
25.02.2009 | aktual.: 25.02.2009 14:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Coraz mocniej widać, że uaktywniają się przy tej okazji realizatorzy testamentu bezpieki, którzy będą chcieli zagłuszyć to, co naprawdę ważne i wielkie. Można spodziewać się, że znów, jak w przededniu, nie tylko mojej, a wspólnej rocznicy otrzymania Pokojowego Nobla, dominować będą oskarżenia i wypaczone interpretacje historii. Pamiętacie, jaką absurdalną dyskusję wywołali i podsycali tzw. historycy z IPN i moi przeciwnicy polityczni z PiS. Robili wszystko, aby umniejszyć rocznicę, aby w oczach świata wypadło to blado, zupełnie odrzucając moje zaproszenie do udziału i możliwe korzyści z promocji Polski. Nie wspomnę o skleconym na prędce balu prezydenckim. Mimo wszystko udało się przypomnieć światu o Polsce, o Solidarności. Głos był mocny, mimo przeciwności. A mógł być jeszcze mocniejszy przy dobrej woli niektórych ludzi.
W tym roku rocznicowym jest szansa to nadrobić, zamiast rozgrywać politycznie. A mamy czym się chwalić i co przypominać. Czas więc zakasać rękawy i wykorzystać ten potencjał i nasze argumenty historyczne. Czas przypomnieć światu, że to wszystko zaczęło się w Polsce, a mur berliński i zmiany w innych krajach, to były skutki, a nie przyczyny nowej rzeczywistości Europy i świata. Nowa epoka zaczęła się od Solidarności i to znacznie wcześniej, bo w 1980 roku, w czasach, kiedy mur berliński był raczej wzmacniany niż rozbrajany. W 1989 wykorzystaliśmy szansę i przechytrzyliśmy system i ludzi, którzy wcale nie chcieli oddać władzy. Nie mieliśmy wzorców, jak rozmontować komunizm, nigdy w historii to nie miało miejsca, ale wysiłkiem i sprytem wytyczyliśmy drogę, którą poszły inne kraje. Tylko dlatego widzieliśmy później obrazki upadającego muru.
Nie możemy zmarnować tego kapitału. Nie możemy nie przypominać o polskiej pionierskiej drodze przemian. Także po to, aby dawać nadzieję narodom, które jeszcze na taką drogę nie weszły. To także nasze zobowiązanie wobec świata. Jeśli jednak działać będziemy opieszale, zastanawiać się, czy spotykamy się w rocznice w Warszawie czy Gdańsku, rozważać, które wydarzenie było ważniejsze, to nie przebijemy się z tym przypomnieniem. Każda rocznica jest ważna, każda była niezbędnym ogniwem łańcucha zdarzeń. I tak powinniśmy to światu pokazać. Nie nachalnie, nie propagandowo, ale zgodnie z prawdą i skutecznie. Inaczej to sąsiedzi nas przekrzyczą. Nie zabronimy im, możemy jedynie sami pokazać lepiej siebie, skuteczniej zawalczyć o prawdę historyczną, zamiast narzekać, że mówi się o innych lepiej i więcej.
Niech więc nasz głos będzie zgodny i mocny, bez dzielenia, bez szukania spisków. I bez jątrzenia przez niby-historyków, szukających sensacji. Przez ludzi, którzy w tamtych brzydkich czasach się uchylali, którym brakowało odwagi, a dziś udają bohaterów. Nie dajmy zakrzyczeć naszego finezyjnego zwycięstwa przez poszukiwaczy rzekomych zdrad i układów z IPN, zamiast poszukiwania prawdy. Bo wtedy jeszcze mocniej słyszalny będzie chichot duchów bezpieki, której testament przez nieodpowiedzialnych ludzi, prawdziwych i duchowych wnuków ubeków, jest realizowany. Nie możemy tej rocznicowy batalii o prawdę historyczną przegrać! W Polsce i na świecie.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski