Czartki. OSP przeprasza za brak interwencji. "Nie dostaliśmy zgody na wyjazd"
Strażacy-ochotnicy z miejscowości Zborowskie (woj. łódzkie) dzielą się dramatycznym wpisem na Facebooku. "Pragniemy przeprosić mieszkańców wsi Czartki, u których w sobotę zerwało dachy z budynków" - napisali na Facebooku. OSP było gotowe do akcji, jednak miało nie otrzymać zgody na akcję.
Sobota w Polsce w wielu miejscach była burzowa z obfitymi opadami deszczu - nie inaczej sytuacja wyglądała w województwie łódzkim. Synoptycy z CZK w Łodzi wydali ostrzeżenie dla wszystkich 21 powiatów - w województwie obowiązywał alert pierwszego stopnia. Żywioł zaatakował m.in. w miejscowości Czartki, gdzie z niektórych budynków zerwało dachy.
Do akcji chcieli wyjechać strażacy z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego Ochotniczej Straży Pożarnej Zborowskie, jednak jak wynika z ich relacji, ich akcja została zablokowana. "Pragniemy przeprosić mieszkańców miejscowości Czartki u których w dniu dzisiejszym zerwało dachy z budynków. Mimo że zebraliśmy się całym zastępem, nie otrzymaliśmy zgody Powiatowego Stanowiska Kierowania na wyjazd, gdyż adres zdarzenia znajduje się 100 metrów za granicą naszego powiatu" - piszą strażacy-ochotnicy w mediach społecznościowych.
"Czas naszego dojazdu na miejsce wyniósł by 49 sekund. Niestety nie możemy ominąć pewnych procedur. Przykro nam tym bardziej że stojąc przed remizą otrzymaliśmy pretensje od mieszkańców Czartek że nie przybyliśmy z pomocą" - dodają.
Czartki. Wpis strażaków wywołał żywą dyskusję w komentarzach
Post zamieszczony na Facebooku wywołał żywiołową reakcję internautów - część z nich domagała się podania nazwiska dyżurnego z Powiatowego Stanowiska Kierowania, inni z kolei krytykowali strażaków-ochotników. Po kilku godzinach dyskusji do sprawy odniósł się prezes z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego Ochotniczej Straży Pożarnej Zborowskie.
"Drodzy druhowie i druhny chciałbym bardzo podziękować za tak liczne grono zainteresowanych naszym problemem. Nasza jednostka nigdy nie wzięła ani jednego grosza za ekwiwalent i szkolenia, więc nie ma problemu z tym, kto zapłaci za pracę. Co do podnoszonej kwestii paliwa, to do przejechania mielibyśmy 400 metrów, więc rozpisałoby się na rozruchy lub zapłacilibyśmy sami" - napisał w komentarzu pod postem.