ŚwiatCyryl i jego metody

Cyryl i jego metody

Kreml chciał mieć przewidywalnego patriarchę i dlatego poparł Cyryla. Ale może się nim rozczarować. A już na pewno rozczaruje się nim Watykan.

Cyryl i jego metody
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

16.02.2009 | aktual.: 16.02.2009 12:59

Prawa człowieka należy ograniczyć w imię interesu państwa. Z tego samego powodu należy wprowadzić cenzurę prasy – media nie mogą promować zdrajców i wrogów narodu. Państwo winno mieć charakter korporacyjny, a jego ideologią powinien być „dynamiczny konserwatyzm”. Społeczeństwo to suma klas i zrzeszeń zawodowych. Władza powinna opierać się na trzech fundamentach: demokracji bezpośredniej, oświeconej arystokracji i w końcu na jednoosobowej głowie państwa. To właśnie ona ma dzierżyć „niemal dyktatorską” władzę. Pozostałe fundamenty mogą jedynie wyrażać swoje poparcie dla jej decyzji.

Nie jest to wbrew pozorom opis dzisiejszej Rosji. Powyższy projekt powstał w 2000 roku. Nie są to słowa tracącego kontakt z rzeczywistością i żegnającego się z władzą Borysa Jelcyna. Nie jest to również żaden manifest polityczny wyprodukowany przez ekipę Władimira Putina, która właśnie wtedy gotowała się do przejęcia władzy. Ta niemal profetyczna wizja Rosji to fragment cerkiewnej doktryny społecznej, której tworzeniu patronował świątobliwy Cyryl, wtedy jeszcze metropolita smoleński i kaliningradzki. 1 lutego 2009 roku po trzygodzinnym nabożeństwie Cyryl został 16. patriarchą Moskwy i Wszechrusi.

W ten sposób spełniły się profetyczne z dzisiejszej perspektywy słowa innego rosyjskiego wizjonera Władimira Putina, który już w grudniu, zaraz po śmierci poprzedniego patriarchy Aleksego II, prorokował, kto będzie jego następcą. Był tylko jeden problem. Wybory moskiewskiego patriarchy mają zaskakująco demokratyczny charakter. Obok biskupów w głosowaniu biorą udział świeccy wierni reprezentujący wszystkie diecezje. Dlatego aby nie podawać w wątpliwość swojej nieomylności, Putin zarządził „dyscyplinę” wśród wszystkich biorących udział w głosowaniu urzędników państwowych i członków rządzącej partii. Zaskoczenia więc nie było, a uśmiechnięci głosujący (jak za dobrych sowieckich lat) przed wrzuceniem kart wyborczych do urn pokazywali fotoreporterom, kogo zakreślili.
Ale jeśli Putin myśli, że wybrał sobie patriarchę, to może się gorzko rozczarować.

Papierosowy metropolita

Patriarcha Cyryl, a właściwie Władimir Gundiajew, pochodzi z Leningradu (dziś Sankt Petersburg) i w latach 70. był uważany za „cudowne dziecko Cerkwi”. Już w wieku 25 lat był przedstawicielem rosyjskiej Cerkwi przy Światowej Radzie Kościołów w Genewie, a trzy lata później został przełożonym leningradzkiego seminarium. Jego opiekunem i jednocześnie promotorem był ówczesny metropolita leningradzki Nikodem, znany nie tylko jako główny cerkiewny „liberał”, ale również jako ważny agent KGB.

– Nie można było robić kariery w Cerkwi bez przyzwolenia Kremla – mówi „Przekrojowi” Aleksy Małaszenko z moskiewskiego oddziału fundacji Carnegie. – Ci, który się opierali, trafiali do więzienia. A już na pewno nie można było wyjeżdżać za granicę bez podpisanego zobowiązania do współpracy.

Kariera Cyryla nabiera przyspieszenia w latach 80. Władze, wyraźnie zaniepokojone niezależnością leningradzkiego seminarium, przenoszą Cyryla do Smoleńska, licząc na to, że ugrzęźnie na prowincji. Ale on właśnie tam w pełni rozwija swoje talenty – bryluje w środowisku miejscowej inteligencji, wyjeżdża na studia do Wielkiej Brytanii, gdzie uczy się angielskiego. W 1988 roku Michaił Gorbaczow zaprasza go do współpracy przy pisaniu ustawy o relacjach państwo–Cerkiew. Z takimi znajomościami rok później zostaje szefem wydziału stosunków zewnętrznych (cerkiewnego MSZ), czyli de facto jest „drugim człowiekiem w Cerkwi”. Po rozpadzie ZSRR Cerkiew pierwszy raz od 80 lat wybija się na względną niezależność od Kremla. Borys Jelcyn, chcąc zaskarbić sobie przychylność prawosławnych, oddaje im zagrabiony przez komunistów majątek i obdarowuje przywilejami, również ekonomicznymi. To wtedy do Cyryla przylgnęła łatka „papierosowego metropolity” – korzysta ze zwolnień celnych i sprowadza do kraju kontenery papierosów i
alkoholu. Oficjalnie wszystkie dochody ze sprzedaży nieoclonych towarów szły na humanitarną działalność Cerkwi. Nieoficjalnie Cyryl to jedyny milioner w rosyjskim episkopacie.

Początek ogólnokrajowej popularności obecnego patriarchy sięga lat 90. W państwowej telewizji zaczyna prowadzić cotygodniowy program „Słowo pasterza”, w którym nie stroni od polityki. Zostaje duchowym opiekunem sambo, rosyjskiej sztuki walki. A przy okazji zaczyna obsadzać episkopat swoimi ludźmi.

– Zawsze wie, do kogo się zwrócić – mówi „Przekrojowi” Dennis Wołkow z moskiewskiego centrum badania opinii publicznej Lewada. – Prasa kilkakrotnie zarzucała mu, że wykorzystuje stare kontakty z KGB do szantażowania nieposłusznych duchownych.

W ten sposób po śmierci patriarchy Aleksego episkopat był już przygotowany na wybór właściwego następcy. Cyryl musiał tylko przekonać najbardziej konserwatywnych biskupów, którzy widzieli w nim „kosmopolitę” – wśród prawosławnych duchownych trudno o gorszą obelgę. Zrobił to w sposób, który wywołał konsternację w Watykanie. Podczas swoistej kampanii wyborczej rozgrywanej przez wszystkich kandydatów na patriarchę Cyryl kilkakrotnie wspomniał świętego Hilariona, prawosławnego męczennika z początków XX wieku. „Konserwa” była zachwycona, bo Hilarion nie tylko uważał, że „nie ma chrześcijaństwa bez Cerkwi prawosławnej”, ale również, że „katolicy i protestanci to w ogóle nie są chrześcijanie”. Na Cyryla głosowało 508 z 677 z tych uprawnionych, którzy dobrze wypełnili karty.

Rosja i prawosławie

Wysokie zwycięstwo musiało zaniepokoić- władze. – Kreml postawił na Cyryla, bo on jest przewidywalny – powiedział agencji AFP Siergiej Filatow, religioznawca z Rosyjskiej Akademii Nauk. – Ale nikt nie spodziewał się takiej dominacji Cyryla. Przy takim poparciu episkopatu może on okazać się znacznie bardziej niezależny niż jego poprzednik, który swoją pozycję w Cerkwi podpierał doskonałymi kontaktami z prezydentem Putinem.

Trudno wskazać, na czym miałaby polegać niezależność Cyryla od Kremla. Patriarcha jeszcze jako metropolita pielęgnował bizantyjski model relacji między państwem a Cerkwią, czyli tak zwaną diarchię: państwo to „tarcza Cerkwi”, a Cerkiew dostarcza ideologiczno-duchowej „gleby dla państwa”.

Cyryl dotychczas podręcznikowo realizował ten model. Lejtmotywem jego programu telewizyjnego jest hasło „Nie ma Rosji bez prawosławia i nie ma prawosławia bez Rosji” – Cerkiew i państwo powinny współpracować w wychowaniu młodych Rosjan. W praktyce oznacza to wprowadzenie wychowania w kulturze prawosławnej do szkół jako przedmiotu obowiązkowego również dla rosyjskich muzułmanów czy buddystów.

Metropolita Cyryl był też zwolennikiem idei „tradycyjnych religii Rosji”, czyli prawosławia, islamu, buddyzmu i judaizmu. Ta ostatnia religia z nieznanych przyczyn wypadła z tej definicji około roku 2000. Praktyczne znaczenie „tradycyjnych religii” sprowadza się do „administracyjnego wsparcia” dla Cerkwi w rugowaniu „obcych” wyznań z rosyjskiego terytorium, które w cerkiewnej nomenklaturze jest równoznaczne z obszarem byłego ZSRR. To rugowanie oczywiście odnosi się również do katolików. – Choć wielu ludzi w Rosji uważa Cyryla za prokatolickiego duchownego, a w ślad za tym podobne opinie pojawiają się w Europie, ze strony Cyryla była to tylko gra pozorów – uważa Antoine Nivière, specjalista od rosyjskiego prawosławia na uniwersytecie w Nancy. – Dobre układy z Watykanem były Cyrylowi potrzebne do budowania swojej pozycji w Cerkwi. Jako patriarsze będzie mu wręcz na rękę, aby utrzymywać napięcie w relacjach z katolikami. Zdobędzie w ten sposób opinię prawdziwego obrońcy prawosławia.

Tylko nie reformator

Zapowiedź takiej metamorfozy przyniosła już wizyta kardynała Waltera Kaspera u nowego patriarchy. Szef katolickiej Rady do spraw Jedności Chrześcijan zawiózł do Moskwy list gratulacyjny od Benedykta XVI. Po zakończeniu audiencji Kasper przyznał, że powiało chłodem jak za czasów Aleksego II.

O ile pozytywny stosunek Cyryla do katolików mógł być uzasadniony polityczną kalkulacją, o tyle relacjami z Kościołami protestanckimi metropolita zbytnio się nie przejmował. Gdy był szefem cerkiewnego MSZ, rosyjskie prawosławie zerwało kontakty z Luterańskim Kościołem Szwecji i z Amerykańskim Kościołem Episkopalnym, uzasadniając, że „są to sekty przeżarte liberalizmem”.

Za przejaw takiego „przeżarcia liberalizmem” Cyryl uważa również zachodnie interpretacje praw człowieka. – Istnieją wartości, których zachowanie jest ważniejsze niż obrona praw człowieka – tłumaczył Cyryl w swoim „wystąpieniu programowym” na dwa tygodnie przed głosowaniem. – Te wartości to wiara, mądrość i miłość do ojczyzny.

W tym kontekście zrozumiałe stają się słowa Cyryla wypowiedziane kilka lat temu: – Fakt, że Władimir Putin był oficerem KGB, oznacza jedynie, że każdy może wybrać swoją drogę obrony ojczyzny. I żadna z tych dróg nie jest zła z religijnego punktu widzenia.

Trudno powiedzieć, czy z tego „religijnego punktu widzenia” wymordowanie ponad stu tysięcy prawosławnych duchownych w czasach sowieckich również było uzasadnione.

62-letni patriarcha Cyryl staje przed ogromnym wyzwaniem. Jak to ujęła rosyjska prasa, jego poprzednik odbudował cerkwie, Cyryl ma odbudować Cerkiew. Mimo że ponad 70 procent Rosjan uważa się za prawosławnych, tylko 30 procent twierdzi, że przestrzega religijnych nakazów, a zaledwie 5 procent regularnie uczestniczy w obrzędach. Cyrylowi jeszcze jako metropolicie zdarzyło się zaapelować o zmiany, które miałyby przyciągnąć wiernych do Cerkwi. Proponował na przykład zastąpienie w obrzędach języka starocerkiewnego współczesnym rosyjskim. Ale wydaje się, że patriarcha Cyryl już o tym zapomniał. – Bóg nie daruje patriarsze, który przejdzie do historii jako reformator – kończył tegoroczne życzenia bożonarodzeniowe świątobliwy Cyryl, wtedy jeszcze tylko jako zwykły metropolita. I wiele wskazuje na to, że nie zamierza się narażać na boski gniew.

Łukasz Wójcik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)