Cypryjska spółka trzyma w garści polski rząd
Czy zablokują plany rządu? Cypryjska
spółka J&S, przez lata największy dostawca rosyjskiej ropy do
Polski, może uniemożliwić państwu odzyskanie kontroli nad
Naftoportem, który chroni nas przed naftowym szantażem Rosji -
pisze "Gazeta Wyborcza".
11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 10:53
Prawie całą ropę nasze rafinerie dostają z Rosji rurociągiem "Przyjaźń". Gdyby nagle przestała nim płynąć - tak jak zdarzyło się w tym roku z gazem od Gazpromu - rafinerie w Gdańsku i Płocku mogłyby sprowadzać surowiec z całego świata przez Naftoport. Ten gdański terminal zbudowano właśnie po to, by uchronić nas przed szantażem zakręcenia kurka z rosyjską ropą. Ale jest jeden problem - J&S - podaje dziennik.
Od tej tajemniczej cypryjskiej spółki, wymienianej w związku z największym skandalem politycznym ostatnich lat - afera Orlenu, zależy także to, czy państwo odzyska kontrolę nad Naftoportem. "Gazeta Wyborcza" dowiaduje się bowiem, że J&S, która posiada tylko 3,85% akcji Naftoportu, ma prawo pierwokupu jego udziałów, które chce kupić państwo. Teraz większość w Naftoporcie ma kapitał prywatny (głównie PKN Orlen) - informuje gazeta.
Na odzyskaniu przez państwo kontroli nad Naftoportem opiera się cała rządowa strategia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Od tego rząd uzależnia też dokończenie prywatyzacji Orlenu i prywatyzację rafinerii w Gdańsku. Strategia weźmie w łeb, jeśli J&S nie zgodzi się, by państwo kupiło pakiet kontrolny udziałów Naftoportu. J&S nie chce powiedzieć, czy jest gotowa zrezygnować z pierwokupu udziałów. Twierdzi tylko, że nie będzie przeszkadzać w realizacji rządowych planów. Państwowi urzędnicy milczą - czytamy w "Gazecie Wyborczej". (PAP)