Córka Konwickiego oburzona na Bibliotekę Narodową. "Jak nam się nie przyda, wyrzucimy"
Maria Konwicka chciała oddać dzieła swojego ojca do Biblioteki Narodowej. O tym, jak to się skończyło, napisała na Facebooku. W emocjonalnym wpisie nie szczędzi słów krytyki wobec pracowników instytucji.
31.12.2017 08:42
"Większość archiwum oddałam do Biblioteki Narodowej bo tam już znajduje się 11 rękopisów jego książek. Przyznam, że BN ten mój 'dar' przyjęła z oporami" – opowiada Konwicka. Twierdzi, że nikt stamtąd nie zaoferował jej pomocy przy wyborze i segregacji dzieł ojca, a tego właśnie oczekiwała. W zamian za oddane zbiory, jak przekonuje, musiała jeszcze nasłuchać się nieprzyjemnych komentarzy.
"(…) Na amerykańskie recenzje ojca książek wydawanych tam w latach 80-tych: - Jak nam się nie przyda, będziemy wyrzucać" – miała usłyszeć spadkobierczyni od kierowniczki Działu Rękopisów." Na widok sumiennie przeze mnie złożonych i opakowanych w nowe teczki rękopisów: - Że Pani ojcu chciało się to wszytko trzymać" – dodaje.
Według Konwickiej, odbiór pamiątek trwał ponad dwa lata, a kiedy się po nie wreszcie zgłoszono, skończyły w "plastikowych niebieskich torbach z Ikei". "Jeżeli podczas jazdy wypadły takie gadżety jak okulary, które ojciec nosił pod koniec życia czy antyczna lupa, którą się wspomagał przy czytaniu małych liter- to może być trudno zidentyfikować do kogo należały" – ironizuje Konwicka. Wpis kończy stwierdzeniem, że dla BN ważniejsze są dzieła Agnieszce Osieckiej, Maryli Rodowicz i Krzysztofa Komedy. "Może taki jest Duch Czasu" – czytamy. Tadeusz Konwicki zmarł w 2015 r.