Córka Konwickiego oburzona na Bibliotekę Narodową. "Jak nam się nie przyda, wyrzucimy"
Maria Konwicka chciała oddać dzieła swojego ojca do Biblioteki Narodowej. O tym, jak to się skończyło, napisała na Facebooku. W emocjonalnym wpisie nie szczędzi słów krytyki wobec pracowników instytucji.
"Większość archiwum oddałam do Biblioteki Narodowej bo tam już znajduje się 11 rękopisów jego książek. Przyznam, że BN ten mój 'dar' przyjęła z oporami" – opowiada Konwicka. Twierdzi, że nikt stamtąd nie zaoferował jej pomocy przy wyborze i segregacji dzieł ojca, a tego właśnie oczekiwała. W zamian za oddane zbiory, jak przekonuje, musiała jeszcze nasłuchać się nieprzyjemnych komentarzy.
"(…) Na amerykańskie recenzje ojca książek wydawanych tam w latach 80-tych: - Jak nam się nie przyda, będziemy wyrzucać" – miała usłyszeć spadkobierczyni od kierowniczki Działu Rękopisów." Na widok sumiennie przeze mnie złożonych i opakowanych w nowe teczki rękopisów: - Że Pani ojcu chciało się to wszytko trzymać" – dodaje.
Według Konwickiej, odbiór pamiątek trwał ponad dwa lata, a kiedy się po nie wreszcie zgłoszono, skończyły w "plastikowych niebieskich torbach z Ikei". "Jeżeli podczas jazdy wypadły takie gadżety jak okulary, które ojciec nosił pod koniec życia czy antyczna lupa, którą się wspomagał przy czytaniu małych liter- to może być trudno zidentyfikować do kogo należały" – ironizuje Konwicka. Wpis kończy stwierdzeniem, że dla BN ważniejsze są dzieła Agnieszce Osieckiej, Maryli Rodowicz i Krzysztofa Komedy. "Może taki jest Duch Czasu" – czytamy. Tadeusz Konwicki zmarł w 2015 r.