Coraz większa presja w USA ws. ograniczenia tajnych działań rządu
Amerykanie są podzieleni w ocenach autorów przecieków, które ujawniły kontrowersyjne działania rządu. Opinie wyrażane w sondażach są niestabilne, czasem sprzeczne. Ale eksperci uważają, że rośnie presja na rząd, by ujawnił i ograniczył programy inwigilacji.
01.08.2013 | aktual.: 01.08.2013 09:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Proces amerykańskiego żołnierza Bradley'a Manninga, który przekazał poufne informacje demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks (w tym o atakach bojowych w Iraku i Afganistanie, w których zginęli cywile), podsycił debatę publiczną w USA o tajemnicach rządu. Intensywnie rozwija się ona, od kiedy inny informator - były współpracownik wywiadu USA Edward Snowden - przekazał mediom dokumenty dowodzące, że Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) prowadzi na dużą skalę tajne programy inwigilacji elektronicznej.
Łącznie z Manningiem i Snowdenem administracja prezydenta Baracka Obamy oskarżyła już siedem osób w związku z prasowymi przeciekami. Dla porównania - we wszystkich poprzednich rządach były tylko trzy takie przypadki. Zdaniem organizacji dziennikarskich informatorzy będą się bać przekazywać tajne informacje o nieodpowiednich praktykach rządu, co z kolei utrudni mediom misję kontroli rządu. Tymczasem organizacje broniące praw obywatelskich krytykują rząd za łamanie prywatności Amerykanów w walce z terrorem.
Jak wynika z sondaży, zwykli obywatele są zdecydowanie bardziej gotowi zaakceptować ograniczenie praw obywatelskich, jeśli ma to zapewnić ich bezpieczeństwo. Większość opowiada się też za postawieniem autorów przecieków tajnych informacji przed sądem. Ale z różnych sondaży wynika również, że rosną głosy krytyczne o tajnych działaniach rządu.
- Amerykanie są teraz w fazie zmieniania swych opinii o panu Snowdenie, czy panu Manningu i ogólnie o kwestiach kontroli, bezpieczeństwa i tajności - powiedział prof. Allan Lichtman z American University w Waszyngtonie. Stąd tak wiele "niestabilnych opinii i często sprzecznych sondaży opinii publicznej" na ten temat - wyjaśnia.
Ale coraz więcej osób nie akceptuje w tak dużym stopniu jak kiedyś kontroli w imię wojny z terrorem. - W jednym z sondaży więcej osób stwierdziło nawet, że jest bardziej zaniepokojonych łamaniem prywatności niż wojną z terrorem. To był nadzwyczajny sondaż! - zaznaczył Lichtman.
W innym sondażu aż 55 proc. ludzi stwierdziło, że Snowden jest informatorem, a nie zdrajcą jak przedstawiają go przedstawiciele władzy. Jednocześnie w sondażu zrealizowanym w czerwcu przez amerykański think tank Pew Research Center, respondenci po połowie podzielili się w ocenach, czy działanie Snowdena pomogły, czy raczej zaszkodziły tzw. interesowi publicznemu. Kiedy w grudniu 2010 r. Pew zadał podobne pytanie, ale w sprawie Manninga, wówczas aż "60 proc. respondentów stwierdziło, że zaszkodził on interesowi publicznemu" - powiedział ekspert Pew, Alec Tyson.
Nie wiadomo dokładnie, dlaczego Amerykanie bardziej pozytywnie postrzegają Snowdena. Być może wynika to z faktu, że ujawnił on program dotyczący inwigilacji telefonicznej wszystkich Amerykanów. Tymczasem Manning przekazał WikiLeaks tajne raporty o trwających wojnach w Iraku i Afganistanie. Tyson zastrzega, że opnie o Manningu mogły się zmienić, bo nie było na jego temat nowego sondażu.
Bez wskazywania konkretnego nazwiska Amerykanie chcą, by osoby odpowiedzialne za przecieki były ścigane z prawa karnego. Taką opinię wyraziło w czerwcowym sondażu Pew 54 proc. Przeciwnego zdania było 38 proc. Z kolei z najnowszego badania tego instytutu opublikowanego 26 lipca wynika, że większość Amerykanów uważa, że rząd zbyt wiele rzeczy trzyma w tajemnicy. Ale znowu nieznacznie przeważyły opnie akceptujące rządowe programy antyterrorystyczne.
Te społeczne podziały dokładnie odzwierciedliło glosowanie w Izbie Reprezentantów 24 lipca w sprawie poprawki o ograniczeniu programów zbierania danych telefonicznych przez NSA. Poprawka nie przeszła, ale Kongres podzielił się niemal po połowie. Za poprawką głosowało 205 kongresmenów, zarówno Demokratów jak i Republikanów; przeciw było 217.
Była to pierwsza próba Kongresu ograniczenia działań NSA od czasu przecieku Snowdena. Zdaniem profesora Lichtmana będą kolejne, bo w społeczeństwie, w tym wśród wyborców Obamy rośnie niezadowolenie.
- Jest coraz więcej liberalnych demokratów, którzy są oburzeni, że Obama nie spełnił wyborczej obietnicy, że jego rząd będzie bardziej transparenty i otwarty niż poprzednicy - powiedział Lichtman. Jego zdaniem gdyby wciąż rządził prezydent Georoge W. Bush, to przecieki o NSA wywołałyby znacznie większe oburzenie. Obecna opozycja, czyli Republikanie, nie robią z tego wielkiej sprawy, bo tradycyjnie zawsze byli bardziej skłonni zgodzić się na większą kontrolę i ograniczenie praw obywatelskich w imię walki z terrorem.
Zdaniem Lichtmana są sygnały, że rząd przejął się jednak zarzutami. W środę administracja ujawniła dokumenty w sprawie inwigilacji telefonicznej. Na czwartek Obama zaprosił do Białego Domu grupę kongresmenów z obu partii, by dyskutować o obawach związanych z programami NSA. - Myślę, że jest szansa na ograniczenie tych programów - powiedział Lichtman.