Coraz więcej ofiar. Niemcy bezradnie rozkładają ręce
"Niemcy nie radzą sobie z kryzysem EHEC" - alarmuje niemiecka prasa i ostro krytykuje władze za nieudolność, brak sensownych działań i wciąż niewykryte źródło zakażenia. Tymczasem w szpitalach jest coraz więcej chorych i coraz więcej ofiar śmiertelnych - 25 w Niemczech, jednak liczba infekcji spada. W Polsce potwierdzono dwa przypadki zakażenia. Możliwe, że nigdy nie uda się ostatecznie zidentyfikować źródła epidemii zakażeń szczepem pałeczki okrężnicy EHEC - przyznali w Berlinie przedstawiciele niemieckich władz.
08.06.2011 | aktual.: 08.06.2011 15:16
Zostań fanem Polonii na Facebooku
Minister zdrowia Daniel Bahr uspokaja i informuje, że liczba nowych zakażeń EHEC znacznie spadła. - Wprawdzie można spodziewać się nowych przypadków choroby, także niestety przypadków śmiertelnych, ale liczba nowych infekcji znacząco spada. To pokazuje, że być może najgorsze mamy za sobą - oświadczył Bahr w programie telewizji ARD i dodał, iż być może nigdy nie uda się wykryć źródła tej epidemii. Minister podkreślił, że w większości przypadków źródło pozostaje nieznane a epidemia "kończy się" równie niespodziewanie, jak się zaczyna.
W całych Niemczech zgłoszono dotychczas około 3 tysięcy potwierdzonych przypadków zakażenia EHEC bądź podejrzeń choroby. Co najmniej 650 pacjentów cierpi na wywołany toksyną bakterii zespół hemolityczno-mocznicowy (HUS). Zmarły co najmniej 25 osoby, w większości kobiety.
"Od trzech tygodni obowiązuje alarm epidemiologiczny a nasi politycy tylko 'ogórkują"' - pisze bulwarówka "Bild" i dodaje, że cały kryzys będzie cała UE bardzo drogo kosztował. Już teraz hiszpańscy farmerzy żądają 200 mln euro odszkodowań. Hiszpański eurodeputowany, Sosa Wagner oskarżał wczoraj Niemcy o zrujnowanie hiszpańskich rolników przez fałszywe oskarżenia - nerwowo wymachiwał podczas przemówienia ogórkiem.
Za Hiszpanami mogą z roszczeniami wystąpić kolejne kraje UE - w tym i Polska, co już we wtorek zapowiedział polski minister rolnictwa Marek Sawicki. Według wstępnych szacunków polscy rolnicy zanotowali straty w wysokości ok. 22 mln złotych.
Także europejski komisarz ds. zdrowia, John Dalli krytykował niemieckie władze za sianie paniki i rozpowszechnianie fałszywych oskarżeń, tym bardziej, że nadal nie udało się ustalić źródła zakażenia - nie są nim ani ogórki, ani pomidory i sałata ani też kiełki, na które ostatnio padło podejrzenie. Pod lupą są teraz gospodarstwa produkujące bio-warzywa i owoce, jednak ze wstępnych badań także one nie są źródłem epidemii - informuje "Suddeutschen Zeitung".
Niemiecka opozycja też nie szczędzi władzy krytyki, twierdząc, że nie ma żadnej sensownej koncepcji zarządzania kryzysem i panuje kompletny chaos. "Bild" ironicznie określa ministra zdrowia Daniela Bahra, jako "niewidzialnego" a minister rolnictwa i ochrony konsumentów Ilse Aigner - "nieodpowiednia". Minister Aigner odpiera zarzuty i twierdzi, że krytyka opozycji to "kiepskie utarczki słowne" a zarządzanie kryzysem EHEC jest właściwe - pisze FAZ.net.
Niemieckie władze bronią się przed oskarżeniami, zapewniając, że robią wszystko, co w ich mocy. W Berlinie rozpoczęło się nadzwyczajne spotkanie ministrów zdrowia i ochrony konsumenta z rządu federalnego Niemiec oraz krajów związkowych, poświęcone walce z epidemią i lepszej koordynacji działań. W spotkaniu uczestniczy komisarz John Dalli, który już zaapelował on do niemieckich władz o współpracę z zagranicznymi ekspertami w poszukiwaniu źródła zakażeń EHEC, poinformował dziennik "Die Welt". Według mediów UE oczekuje, że Niemcy poproszą o pomoc ekspertów z USA i Japonii.