Coraz goręcej wokół Iranu. Europa w ciężkiej sytuacji
W miarę zaostrzania się sporu z Iranem amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo przyjeżdża z nieoczekiwaną wizytą do Brukseli. Umowa nuklearna się sypie, a Amerykanie podkręcają presję zarówno na Iran, jak i Unię. Nie wszyscy wierzą zapewnieniom Pompeo, że celem USA "nie jest wojna".
O tym, że Pompeo zjawi się w poniedziałek w Brukseli jeszcze w poniedziałek rano nie wiedziała nawet szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Sekretarz stanu miał tego dnia być w Moskwie, jednak w ostatniej chwili zmieniono stolicę Rosji na Belgii. Tam obradują dziś szefowie MSZ państw członkowskich. I tam Pompeo jeszcze raz usilnie będzie przekonywać Unię do porzucenia swojej polityki wobec Teheranu.
Od kiedy Donald Trump zerwał porozumienie nuklearne z Iranem (JCPOA) - umowę wynegocjowaną w 2015 po latach rozmów między ośmioma stronami - Europa starała się balansować na linii sporu między Waszyngtonem i Teheranem. Bruksela utrzymuje poparcie dla umowy i krytykuje postawę USA, ale próbuje wywierać presję na Iran, by pozostał przy zapisach umowy. Zależy jej bowiem nie tylko na ograniczeniu nuklearnych ambicji Islamskiej Republiki, ale też na możliwości prowadzenia interesów z reżimem.
UE na mieliźnie
Problem w tym, że napięcie rośnie, a unijny plan powoli się rozpada. W ubiegłym tygodniu Stany Zjednoczone wysłała w region Zatoki Perskiej lotniskowiec USS Lincoln i baterię Patriotów, uzasadniając to informacjami o możliwych atakach na wojska USA przez wspomagane przez Iran siły. Zacieśniła też sankcje na reżim. Tymczasem w odpowiedzi Iran oznajmił, że rezygnuje z zapisanych w umowie ograniczeń dot. ilości składowanego nuklearnego.
- Myślę, że podtrzymywanie poparcia dla JCPOA było słuszne. Ale w tej chwili widać, że nasza polityka nie przyniosła rezultatów i wypadamy z gry. Umowa się rozpada, a sankcje blokują europejskim firmom dostęp do rynku. Możemy zostać z niczym - mówi WP dyplomata z jednego ze wschodnich państw UE.
Czego chcą USA?
Jaki jest cel Amerykanów? Pompeo przekonuje, że nie jest nim wojna. Ale nie wszyscy są tego pewni. Doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton to jeden z największych antyirańskich jastrzębi, który już lata temu zbombardowanie Iranu. Portal Daily Beast alarmuje, że dane wywiadu dotyczące irańskich zamiarów uderzenia na amerykańskie siły są "podkręcane", co przywodzi na myśl sytuację przed inwazją na Irak.
Mimo to, Donald Trump utrzymuje, że jest otwarty na rozmowy. W ubiegłym tygodniu Trump zaapelował do prezydenta Iranu Hassana Rouhaniego, by ten do niego zadzwonił. Biały Dom przekazał nawet w tym celu numer do prezydenta szwajcarskiej ambasadzie, która obsługuje interesy Teheranu w Waszyngtonie. Według "New York Timesa", Bolton ze swoim agresywnym podejściem wypadł z łask prezydenta po tym, jak fiaskiem zakończyła próba obalenia reżimu Nicolasa Maduro w Wenezueli.
Przeczytaj również: Iran stawia Europie ultimatum. W Zatoce Perskiej robi się niebezpiecznie
Mission impossible?
Choć pozycja Unii się pogarsza, misja Pompeo wydaje się skazana na porażkę. Jeszcze kilka godzin przed rozmowami szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini - wyraźnie zirytowana nieoczekiwaną wizytą Amerykanina - podkreśliła, że UE wciąż utrzymują w mocy porozumienie nuklearne i wezwała do tego samego Stany Zjednoczone. Podobne stanowisko zaprezentował w niedzielę szef MSZ Niemiec Heiko Maas.
- Właśnie dlatego, że nie ufamy Iranowi, potrzebujemy tego porozumienia. Za pomocą reguł i kontroli osiągniemy więcej niż przez groźby - powiedział minister w wywiadzie dla "Bilda".
Nie mniej ciężkie zadanie amerykańskiego sekretarza stanu czeka też w rosyjskim Soczi. Tam również ma poruszyć temat Iranu. Ale Rosja to sojusznik Iranu w Syrii i cena, jaką mogłaby podyktować za odwrócenie się od Teheranu, mogłaby być bardzo wysoka.
Przeczytaj również: Ameryka przywraca strefy wpływów. Cios dla Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl