Coraz goręcej w Nadżafie
43 bojowników szyickich zginęło w starciach z amerykańskimi żołnierzami pod Nadżafem w poniedziałek wieczorem oraz w nocy z poniedziałku na wtorek - podało we wtorek rano dowództwo sił USA.
27.04.2004 09:25
Oddziały amerykańskie w toku walk korzystały ze wsparcia z powietrza.
Mieszkańcy Nadżafu - świętego miasta szyitów - i przedstawiciel miejscowego szpitala twierdzą, że po starciu sił USA z partyzantami amerykańskie śmigłowce ostrzelały pociskami rakietowymi posterunek Armii Mahdiego - bojowników radykalnego przywódcy szyitów Muktady al-Sadra - w rejonie miasta Kufa, 10 kilometrów na północny wschód od Nadżafu. W walkach w rejonie Kufy rannych zostało też co najmniej 22 Irakijczyków. Poważnie uszkodzone zostały budynki w pobliżu posterunku partyzantów - spłonęły co najmniej trzy pojazdy Armii Mahdiego.
Rzeczniczka armii amerykańskiej podała we wtorek rano w Nadżafie, że Amerykanie wykorzystali m.in. lotnictwo, w tym wsparcie samolotu bojowego AC-130. Zniszczony został system obrony przeciwlotniczej partyzantów irackich pod Kufą. Rzeczniczka nie ujawniła dalszych szczegółów. Podała tylko, że walki w rejonie Nadżafu toczyły się przez większą część nocy, od godziny 21.45 w poniedziałek wieczorem.
Wokół miasta Amerykanie zgromadzili ponad dwa i pół tysiąca żołnierzy. W poniedziałek siły USA zaczęły instalować się w bazie w Nadżafie, wykorzystywanej przez wycofujące się z Iraku wojska hiszpańskie. Do bazy w Nadżafie, położonej w odległości ok. 6 kilometrów od tamtejszych świątyń, wjechało w poniedziałek około 200 żołnierzy. Amerykanie podkreślają, że przejęli bazę, żeby nie dostała się w ręce ludzi al-Sadra.
Główny amerykański cywilny administrator Iraku Paul Bremer wydał w poniedziałek pisemne oświadczenie, wzywające al-Sadra do natychmiastowego wycofania Armii Mahdiego z meczetów i szkół w Nadżafie. Amerykanie wyjęli al-Sadra spod prawa i żądają złożenia broni przez jego ludzi.