PolskaCo władza musi zrobić dla wspólnoty?

Co władza musi zrobić dla wspólnoty?

Dyskutując o roli państwa (a obecnie także i UE) wspomina się niekiedy o ich funkcji integrującej, o "produkowaniu" wspólnoty, nie tylko - reprezentowaniu konfiguracji aktualnie istniejących interesów. Ten problem od zawsze interesował filozofów polityki: już Arystoteles zajmował się minimalnymi warunkami jakie musi spełnić władza aby podtrzymać i reprodukować wspólnotowe przeżycie. Chodziło o sytuację, gdy jednostka czuje się "bardziej sobą" zanurzaąc się w czymś innym.

Co władza musi zrobić dla wspólnoty?
Źródło zdjęć: © wp.pl

24.04.2008 | aktual.: 24.04.2008 11:14

Ja osobiście nie przeżywam w ten sposób wspólnotowości, ale zawsze fascynowały mnie podobne emocje. A także - teorie na ich temat. Wachlarz koncepcji jest tu szeroki: od Carla Schmitta "estetyki władzy", z wizją integrowania wspólnoty przez stzelistą (jak katedra), mocną, jednoznaczną formą politykowania, oraz - przez fakt posiadania (wymyślenia?!) wroga - do Rudolfa Smenda poszukującego źródeł integracji w procesach składających się na demokrację. Pamiętajmy - obaj pisali w latach 20-tych XX wieku, w wątpiącej w samą siebie Republice Weimarskiej, w warunkach kryzysu ekonomicznego.

W tamtych czasach już funkcjonowały dwa zbrodnicze projekty integracji. Komunizm z jego koncepcją totalnej struktury, w której partia - państwo i władza - były jedynym istotnym podmiotem historii, substytutem realnego społeczeństwa, wykluczonego z tego projektu i integrowanego weń tylko wtedy, gdy samo powielało tworzone do góry mechanizmy kontroli. Obok tego wykluwał się już faszyzm, odrzucający wizję kreowania wspólnoty przez demokratyczny proces polityczny i opierajacy się na histerycznej rewitalizacji narodu traktowanego jak monolit rasy i kultury.

A jednak Smend uparcie twierdził, że to demokracja najskuteczniej tworzy wspólnotę. Konkurencja zakorzeniona w świecie wartości wciąż odtwarza je na nowo a retoryka polityczna (wtedy nie było "demokracji elektronicznej", telewizynej) powtarzając - w symbolicznym skrócie - rozumowanie polityków w toku trudnych decyzji, wydobywając ich dramatyzm i dylematy, przyspiesza utożsamianie się obywateli z własnym państwem przez akt zrozumienia. Smend oczywiście zakładał, że politycy myślą i dokonują racjonalnych wyborów, a nie - działają, jak dziś, pod presją czasu i badań opinii.

A jak to jest w dzisiejszej Unii, też stawiającej sobie za cel zbudowanie wspólnoty? O ile u Smenda odbywa się to przez proces polityczny - to w Unii - przez proces postpolityczny. I nie potrzebna jest, jak u Smenda, "legitymizacja" władzy. Dla opanowania złożoności i wytworzenia zbieżności działań - wystarczy integracja korpusu urzędniczego i kooptacja wszystkich systemów wartości przez zniesienie wszelkich jednoznacznych hierarchii, wprowadzenie ekonomii norm - i nie zero sumowej struktury konfliktów.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)