Co tak naprawdę zrobiła Białoruś? Ekspert nie pozostawia wątpliwości
Po przechwyceniu samolotu linii Ryanair i aresztowaniu opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza pojawiły się spekulacje, czy prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka może trafić przed Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Taki rozwój wydarzeń wydaje się jednak bardzo mało prawdopodobny. Wyjaśniamy dlaczego.
Nie po raz pierwszy w kontekście opresyjnych działań białoruskiego przywódcy pojawia się pytanie o ewentualne przekazanie sprawy do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. W poprzednim roku petycję w tej sprawie skierowało około 40 tysięcy Białorusinów z całego świata.
"My, Białorusini, oświadczamy, że Łukaszenka i jego reżim są winni zbrodni przeciwko ludzkości, ponieważ osobiście sankcjonowano okrucieństwa, które miały miejsce na ulicach Białorusi, w więzieniach i aresztach śledczych po wyborach" - można było przeczytać w apelu. Podobne sugestie pojawiały się także po innych przejawach łamania praw człowieka na Białorusi w okresie rządów Łukaszenki. W poniedziałek zasugerował to na antenie Radia Tok FM były minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski.
Aleksander Łukaszenka i Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze
Postawienie prezydenta Aleksandra Łukaszenki przed Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze jest jednak mało prawdopodobne - uważa prof. Aleksander Cieśliński z Uniwersytetu Wrocławskiego, ekspert prawa unijnego i międzynarodowego. - Przede wszystkim dlatego, że Białoruś nie jest stroną Statutu Rzymskiego, a to na jego podstawie i wobec jego członków odbywa się jurysdykcja Trybunału - zaznacza ekspert.
Istnieje co prawda teoretyczna możliwość, żeby w takim wypadku o postawieniu przed Trybunałem zdecydowało w głosowaniu ONZ na podstawie rezolucji, ale jest to bardzo mało prawdopodobny scenariusz, a nawet jeśliby do tego doszło, zaprotestowałaby najpewniej Rosja.
Co zrobiła Białoruś?
Prof. Aleksander Cieśliński podkreśla też, że mimo powagi sytuacji i opresyjnego zachowania reżimu Aleksandra Łukaszenki, nie jest to do końca sprawa dla Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
- Nie wydaje mi się, żeby to naruszenie prawa międzynarodowego można było potraktować jako mieszczące się w zakresie kompetencji tego organu sądowniczego. Nie można bowiem tego czynu zakwalifikować ani jako zbrodni przeciwko ludzkości, ani jako zbrodni ludobójstwa, ani innej zbrodni międzynarodowej kwalifikującej się pod ten sąd. To jest ewidentne naruszenie prawa międzynarodowego, ale to za mało - twierdzi prof. Cieśliński.
Według niego Białoruś może próbować się tłumaczyć ze zmuszenia samolotu do lądowania na lotnisku w Mińsku, uzasadniając to tym, że rzeczywiście istniały realne obawy, że na jego pokładzie była bomba. A gdy już samolot wylądował na Białorusi, to - jak mówi ekspert - zaczął się znajdować pod jurysdykcją państwa białoruskiego.
- Jestem daleki od obrony reżimu Aleksandra Łukaszenki. Niezależnie od potępienia za ten czyn, z czysto formalnego punktu widzenia, władzom Białorusi może być jednak ciężko zarzucić coś więcej niż nadużycie prawa, w tym także akt terroryzmu państwowego - dodaje ekspert.
Świat potępia "akt terroryzmu" Białorusi
O "akcie terroryzmu państwowego" wspomniał m.in. premier Polski Mateusz Morawiecki, komentując na gorąco sprawę przechwycenia samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna przez białoruskie władze, oraz Minister Spraw Zagranicznych Polski Zbigniew Rau.
W podobnym tonie wypowiedział się także m.in. prezydent Litwy Gitanas Nauseda oraz przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu USA Robert Menendez. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła z kolei, że mamy do czynienia z niedopuszczalnym siłowym porwaniem.
Politycy wskazują, że przejęcie cywilnego samolotu pasażerskiego i wymuszenie lądowania bez wyraźnej przyczyny i przy udziale organów władzy ma znamiona aktu terrorystycznego. Unijni liderzy zapowiadają, że Białoruś poniesie z tego powodu konsekwencje. W poniedziałek i wtorek będą o tym debatować podczas spotkania Rady Europejskiej w Brukseli.