Co Rosjanie robili z ciałem prezydenta?
Pięć godzin na wyłożonych folią noszach, wprost na błotnistej ziemi, ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego (śp. 61 l.) czekało na przyjazd jego brata Jarosława. Dopiero nocą ciało włożono do trumny i przewieziono do smoleńskiego zakładu medycyny sądowej, gdzie lekarze przeprowadzili sekcję zwłok. Fakt prześledził, niemal godzina po godzinie, co naprawdę działo się po katastrofie z ciałem Lecha Kaczyńskiego, zanim wrócił w trumnie do ojczyzny
Ciało Lecha Kaczyńskiego wyciągnięto z wraku samolotu dopiero kilka godzin po uderzeniu tupolewa w ziemię. Przynajmniej taka jest oficjalna informacja strony rosyjskiej. Miało to nastąpić około godziny 14.00 naszego czasu. Godziny tej nie można potwierdzić, bo Rosjanie długo nie dopuszczali Polaków do miejsca katastrofy. Nie jest też jasne, ile dokładnie czasu minęło od chwili odnalezienia ciała przez Rosjan do podejścia do niego naszych oficerów BOR. - Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu byli jednymi z pierwszych osób, które znalazły się przy zwłokach prezydenta Kaczyńskiego - zapewnia nas tylko oficer polskich służb.
Część tupolewa, w której była salonka prezydencka, była najmniej zniszczona. Dzięki temu oficerowie mogli sami rozpoznać ciało prezydenta. Po wyciągnięciu zwłok Lecha Kaczyńskiego zostały one położone na noszach pokrytych folią i przykryte białym materiałem. Następnie przeniesiono je około 30 metrów od elementów wraku i ułożono na ziemi.
Dochodziła godzina 15.00. Wkoło ciała Lecha Kaczyńskiego zaczęli gromadzić się rosyjscy żołnierze, prokuratorzy, biegli lekarze, dziennikarze, a nawet technicy, którzy montowali lampy oświetlające ten teren. Zwłoki cały czas leżały na ziemi. Przy noszach czuwali oficerowie BOR. Około godziny 20.00 na miejsce tragedii przyjechał autobus, w którym był m.in. premier Jarosław Kaczyński (61 l.) oraz jego najbliżsi współpracownicy. To prezes Prawa i Sprawiedliwości dokonał identyfikacji zmarłego. - Pamiętam to potworne uczucie chłodu ciała Leszka. To było wstrząsające - dopiero niedawno Jarosław Kaczyński zdecydował się opowiedzieć o tym "Gazecie Polskiej". Brata rozpoznał m.in. innymi po starej bliźnie na ramieniu. Wtedy nie wiedział jeszcze, że ta ręka była oderwana od ciała. Chciał zabrać zwłoki od razu do Polski, ale nie zgodzili się na to Rosjanie.
- Funkcjonariusze BOR zapewnili nas, że od momentu wyciągnięcia zwłok cały czas pilnują ciała prezydenta - mówi nam Joachim Brudziński (42 l.) z PiS. To on w ubiegłym tygodniu najgłośniej krytykował polski rząd i rosyjskie służby za to, jak obchodzono się ze zwłokami prezydenta. - Prawie 12 godzin po tragedii zwłoki, czy to na noszach, czy folii, leżały na błotnistej ziemi. Kilkanaście metrów dalej stworzono wręcz perfekcyjne warunki dla premiera Rosji, którego namiot został postawiony na asfaltowej drodze. Wystarczyło, aby ciało prezydenta położono na jakimś podwyższeniu, przykryto flagą biało-czerwoną, postawiono wartę - krytykował Brudziński.
Kilkadziesiąt minut po identyfikacji owinięte prawdopodobnie folią ciało Lecha Kaczyńskiego zostało włożone do zwykłej trumny i przewiezione do zakładu medycyny sądowej w Smoleńsku. Pojechali tam także polscy śledczy. Ciała pozostałych ofiar jeszcze tej samej nocy wywieziono w trumnach do Moskwy. - W Smoleńsku był polski prokurator, który uczestniczył w oględzinach oraz sekcji zwłok prezydenta - potwierdza nam płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Badania ciała prezydenta trwały przez całą noc. Ustalono, że przyczyną śmierci były obrażenia wewnętrzne, które wystąpiły na skutek uderzenia bezpośrednio związanego z katastrofą lotniczą.
W niedzielę, 11 kwietnia, rano ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego ubrano w garnitur, który przywieziony został z Polski. Złożono je w wyściełanej atłasem skrzyni z blachy cynkowej. Następnie zaspawano jej wieko w obecności Jerzego Bahra, ambasadora Polski w Rosji. Skrzynię włożono do rosyjskiej trumny z drewna sosnowego. Na koniec ambasador Bahr opieczętował trumnę pieczęcią lakową z biało-czerwonym sznurkiem. Chwilę później trumnę przewieziono na lotnisko w Smoleńsku. Tuż po godzinie 13.00 hołd trumnie prezydenckiej na smoleńskim lotnisku oddał premier Rosji Władymir Putin i ambasador Bahr. Następnie w honorowej asyście polskiej i rosyjskiej kompanii reprezentacyjnej wojska i odegraniu hymnów obu państw wniesiono ją do wojskowego samolotu CASA. Ułożono na specjalnym podejście. Wkoło trumny usiedli żołnierze. Samolot odleciał do Polski.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Anna Komorowska ma dość domu i chce na salony