Co Polska ma wspólnego z Turcją
Zabrzmi to nieco surrealistycznie, ale krajem najbardziej obecnie podobnym do Polski jest Turcja. Rządzącą tam już drugą kadencję Partie Sprawiedliwości i Rozwoju, z premierem Erdobanem cechuje, podobny do PiS-owskiego, pastiszowy neotradycjonalizm. Pastiszowy – bo świadomy siebie, wystylizowany, w sposób selektywny i przerysowany przywołujący wybrane wątki tradycji aby zapobiec wybuchowi prawdziwego tradycjonalizmu. W Turcji – islamskiego fundamentalizmu, w Polsce – środowiska LPR-u. Obie partie naruszyły przy tym interesy starych elit na styku służb – polityki – gospodarki i – w Turcji – armii.
03.04.2008 | aktual.: 03.04.2008 09:50
W obu przypadkach doszło do kontrofensywy. W Polsce – głównie w mediach. W Turcji konfrontacja jest ostrzejsza: w Trybunale Konstytucyjnym toczy się obecnie postępowanie mające na celu zdelegalizowanie rządzącej partii za promowanie zbyt bliskich, zabronionych w konstytucji, związków między islamem a państwem (między innymi – zgoda Erdobana na noszenie tradycyjnych chust przez kobiety pełniące funkcje publiczne). Komisja Europejska i USA bronią Erdobana bo rozumieją racje stojące za jego (utrzymywanym przecież na minimalnym poziomie) neotradycjonalizmem, a także – ukryte interesy jego przeciwników używających sztandaru świeckiego państwa.
W Polsce PiS nie może liczyć na takie zrozumienie, szczególnie po ostatniej, pokerowej zagrywce Jarosława Kaczyńskiego. Jego antyunijny zwrot jest interpretowany bądź jako, niezręczna próba wypromowania brata jako arbitra w sporze z PO, bądź jako rzeczywiste (choć znacznie spóźnione i świadczące o braku profesjonalizmu) dostrzeżenie własnych błędów w rokowaniach (lepiej byłoby wynegocjować polski protokół wobec Karty, uwzględniający sprawy własności na Ziemiach Odzyskanych).
Propozycje jednostronnych, dodatkowych zabezpieczeń nie są w stanie już wiele zmienić i raczej wydają się – ryzykowną dla całej Unii – próbą zachowania twarzy! Towarzyszy temu niebezpieczeństwo, ż pastisz przemieni się w rzeczywistość i PiS stanie się całkowicie zależny od najbardziej tradycjonalistycznych wyborców, tracąc bezpowrotnie szansę na kontakt z młodzieżą .
Warto w tym kontekście przypomnieć niedawną wpadkę Baracka Obamy, starającego się zachować lojalność wobec murzyńskiego pastora Wrighta, mimo wyrażonej przez tego ostatniego ostrej krytyki Stanów Zjednoczonych (m.in.: że zasłużyły na terroryzm), z czym oczywiście sam Obama się nie zgadza. Broniąc Wrighta (podobnie jak Kaczyński broni Rydzyka) Obama powiedział, że rozumie jego stanowisko bo jest to gorycz wykluczonych. I wtedy zaczął tracić głosy – także murzyńskie. Bo Amerykanie (podobnie jak Polacy) nie lubią, gdy narzuca im się perspektywę ofiar. Wolą optymizm i wiarę w siebie – bo ta staje się samosprawdzającą się przepowiednią!
Prof. Jadwiga Staniszkis dla Wirtualnej Polski