Walka z czasem w Tajlandii
Po dziesięciu dniach ratownicy odnaleźli 12 młodych piłkarzy i ich trenera. Cały czas trwa jednak walka z czasem, by wydostać chłopców na powierzchnię. Tajowie zeszli do kompleksu jaskiń Tham Luang Nang Non. Wkrótce po tym, jaskinia została zalana przez ulewny deszcz. Dzieci są wyjątkowo silne i w dobrej kondycji, jednak teraz pojawiają się dramatyczne wręcz informacje dotyczące pogody. Według prognoz w najbliższych dniach zapowiadane są ulewne deszcze.
Walka z czasem w Tajlandii
By uratować chłopców i ich trenera rozważane są różne scenariusze. Jeden z nich zakłada, że będą musieli przepłynąć pod wodą za nurkami, a to jest wyjątkowo niebezpieczne. Ratownicy uczą ich teraz w jaskini, jak sobie poradzić w takich warunkach. Sztab ludzi próbuje znaleźć też inne dojście do jaskini. W ciągu wielu dni, jakie spędzili w jaskini, dobiegały ich różne dźwięki: szczekanie psów, pianie kogutów - informuje CNN. To może oznaczać, że jest lepsza droga wydostania uwięzionych. Cały czas także jest prowadzona akcja wypompowywania wody z jaskini.
Walka z czasem w Tajlandii
Zespół ratunkowy tworzą ludzie z całego świata. Na miejscu pracują policjanci z Australii, wojskowi z USA i Wielkiej Brytanii oraz około 1000 żołnierzy z Tajlandii - informuje RMF FM. Podróż do chłopców i z powrotem na powierzchnię zajmuje nurkom 11 godzin. Dodatkowo nurkowie muszą płynąć pod prąd.
Walka z czasem w Tajlandii
Jest obawa, że chłopcy i trener będą musieli zostać w jaskini nawet kilka miesięcy, aż poprawi się pogoda. Jednak jest to bardzo ryzykowne rozwiązanie.
Walka z czasem w Tajlandii
- Tu nic nie będzie proste. Nawet rozbicie obozu na niewielkiej, pokrytej błotem półce skalnej, na którym koczują te dzieciaki, to już poważne wyzwanie - mówi Wirtualnej Polsce znakomity nurek jaskiniowy Krzysztof Starnawski. - Głębokość, na jakiej będzie odbywał się ewentualny transport, to wedle analiz profilu jaskini, od kilku do 15 metrów. Jest to głębokość, na której może nurkować nawet niedoświadczony nurek. Problemem jest samo przenurkowanie długiej jaskini - trudne technicznie, przy niemal zerowej widoczności, krętych korytarzach, przy silnych prądach. To może być skrajnie niebezpieczne zarówno dla dzieci, jak i dla ratowników - wyjaśnia.
Walka z czasem w Tajlandii
- Na trasie występuje jedno poważne przewężenie, w którym może być koniecznie oddzielenie się ratownika od nurkującego z nim chłopaka. To byłby najgroźniejszy moment - tłumaczy Pawłowi Wiejasowi Krzysztof Starnawski.
Walka z czasem w Tajlandii
- W normalnej sytuacji, przy takiej widoczności, nurkowie po prostu rezygnują z działania i czekają na poprawę warunków. Tutaj, niestety, czekać nie można, dlatego też trzeba nurkować w warunkach, które kompletnie się do tego nie nadają. Dlatego też niewielu jest ludzi, którzy podjęliby się takiej akcji. Jeśli nurkowie, którzy są na miejscu, nie będą w stanie sobie poradzić albo ulegną kontuzji, będą skrajnie zmęczeni czy też z innych powodów nie będą mogli kontynuować działań, nie wykluczam, że zostanę poproszony o interwencję - mówi WP Starnawski.
Walka z czasem w Tajlandii
Do akcji ratowania chłopców zgłasza się cały czas wielu ochotników.
Walka z czasem w Tajlandii
Pojawiają się też głosy, że chłopców będzie można uratować w przeciągu kilku następnych dni jeśli sprzyjać będzie pogoda, woda zostanie wypompowana z jaskini, a grupa nauczy się, jak używać sprzętu nurkowego.
Walka z czasem w Tajlandii
Działania ratowników w Tham Luang są skrajnie trudne ze względu na niemal zerową widoczność i fakt, że jaskinia nie jest przeznaczona do nurkowania.
Walka z czasem w Tajlandii
- Na razie nie możemy jeszcze przesyłać im żadnych wiadomości - poinformowała Ratdao Chantrapul, matka 14-letniego Prajaka Suthama, który jest w jaskini. Dodała też, że za pośrednictwem ratowników próbowano przekazać telefon komórkowy w specjalnej torbie, ale niestety pękła.