Co dalej z monitoringiem miejskim w Krakowie?
40 mln zł - tyle kosztować ma rozbudowa miejskiego monitoringu w Krakowie. Niemal 70 proc. mieszkańców opowiedziało się "za" rozbudową sieci kamer w mieście podczas referendum. Pieniądze na tę inwestycję można pozyskać z dotacji, ale mimo to urzędnicy nie spieszą się z realizacją tego planu.
Wiceminister MSW Grzegorz Karpiński spotkał się z wojewodą Jerzym Millerem. Rozmawiali o przyspieszeniu realizacji planu rozbudowy sieci kamer w mieście. Ministerstwo nie ukrywa, że jest to powiązane z przyszłorocznymi Światowymi Dniami Młodzieży, które odbędą się w Krakowie. Miasto musi zapewnić bezpieczeństwo ok. 2 mln pielgrzymów.
Jak informuje Małgorzata Woźniak, rzecznika MSW, pieniądze na ten cel można pozyskać z funduszy unijnych. - Tylko raz, w lutym ub.r. wpłynęło do nas pismo w sprawie przydzielenia środków na ten cel - mówi Woźniak. Wsparcie dla tego projektu można uzyskać nawet w wysokości 50 proc. całościowych kosztów.
Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski twierdzi, że miasto ma związane ręce z powodu braku odpowiedniej ustawy sejmowej. - Do końca kadencji sejmu zostało już mało czasu, jeżeli nic w tej sprawie się nie ruszy, to w nowej kadencji prace rozpoczną się od nowa - twierdzi Jerzy Woźniakiewicz, były szef komisji praworządności Rady Miasta. - Dlatego uważam, ze nie powinniśmy czekać - dodaje.
Pracujący do grudnia zeszłego roku zespół urzędników ds. monitoringu nie przedstawił żadnej koncepcji jego rozbudowy. Dodatkowo do końca roku miał powstać tzw. audyt bezpieczeństwa z listą niebezpiecznych miejsc, który miał ułatwić wybór lokalizacji kamer. Na tę chwilę brak jakichkolwiek dokumentów w tej sprawie.
Krakowscy funkcjonariusze nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Mariusz Dąbek, komendant małopolskiej policji twierdzi, że taki system znacznie poprawiłby bezpieczeństwo w mieście. - Jest wiele możliwości - mamy do dyspozycji tzw. "inteligentne kamery", które śledzą ruch i reagują na dźwięki, np. tłuczonego szkła. Dzięki dobremu rozmieszczeniu urządzeń monitorujących może wzrosnąć także wykrywalność złodziei samochodów - podkreśla.
Sam prezydent Jacek Majchrowski nie jest zwolennikiem szeroko rozbudowanego systemu kamer. - Jest bardzo delikatna granica między zapewnieniem mieszkańcom bezpieczeństwa, przy jednoczesnym poszanowaniu ich prywatności. Nie wiem, czy każdy chciałby być nieustannie obserwowany w trakcie np. spaceru - twierdzi Majchrowski. - Kamery są po to, by poprawić bezpieczeństwo. Nie ograniczają niczyjej wolności - stwierdza z kolei Jerzy Woźniakiewicz.