Co dalej na Bliskim Wschodzie?
Izrael postanowił w czwartek zerwać wszelkie kontakty z przywódcą Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem i podjąć zakrojoną na szeroką skalę operację militarną w Strefie Gazy i na
Zachodnim Brzegu Jordanu. Krok ten jest odpowiedzią na kolejne zamachy terrorystyczne, w których w środę zginęło 10 Izraelczyków. Rząd Izraela uznał, że to Arafat ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za te akty terroru.
13.12.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Postanowienie rządu izraelskiego stanowi cios dla działań pokojowych, w tym przede wszystkim dla trwającej od dwu tygodni mediacji amerykańskiej, prowadzonej przez wysłannika Waszyngtonu Anthony`ego Zinniego.
Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone jednym głosem powiedziały, że nadal będą utrzymywać stosunki z Jaserem Arafatem, ponieważ nadal jest on przedstawicielem narodu palestyńskiego.
Javier Solana, przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej zapowiedział, że "Piętnastka", która udziela największej pomocy autonomicznej administracji palestyńskiej, wezwała Arafata, by rozprawę z terrorystami traktował priorytetowo.
Amerykański podsekretarz stanu William Burns oświadczył: Uważamy prezydenta Arafata za przywódcę narodu palestyńskiego i nadal będziemy współpracować z władzami palestyńskimi, które muszą dokonać bardzo trudnych rzeczy i podjąć działania przeciw grupom ekstremistycznym zagrażającym interesom narodu palestyńskiego.
Innymi słowami mówią przedstawiciele Izraela. Izrael nie będzie już wymagać od Arafata, by zajmował się problemem terroryzmu - od tej pory sami będziemy czynić wszystko, by skutecznie się bronić - zapowiedział minister sprawiedliwości Meir Szitrit.
Sam Jaser Arafat praktycznie pozostaje w areszcie domowym w siedzibie palestyńskich władz autonomicznych w Ramallah. Izraelski minister bezpieczeństwa publicznego Uzi Landau zapytany o możliwość przekazania Arafata do Tunisu, gdzie do zawarcia w Oslo w 1993 roku porozumień pokojowych znajdowała się siedziba Organizacji Wyzwolenia Palestyny, powiedział: To jest kwestia taktyki, pewnego momentu politycznego. Nie można wykluczyć takiej możliwości.
Dzisiaj Arafat jest już osaczony w Ramallah, bez możliwości poruszania się, jak jakiś wyrzutek - dodał minister, który jest jednym z liderów Likudu, bloku partii prawicowych kierowanego przez premiera Ariela Szarona. Jego zdaniem, do Tunisu powinni wrócić również pozostali przywódcy Palestyńczyków.
Jeśli chodzi o plan pokojowy, to zobaczymy później - powiedział Landau, podkreślając, że do tej pory Izrael zrobił bardzo mało, aby zwalczyć palestyński terroryzm. Nasze siły bezpieczeństwa są jeszcze bardzo dalekie od pokazania w pełni tego, co potrafią - dodał. (reb)