"Clinton musi wygrać w New Hampshire, by się liczyć"
Według amerykanisty z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Zbigniewa Lewickiego, największym przegranym czwartkowych prawyborów w stanie Iowa jest kandydatka Demokratów na prezydenta USA Hillary Clinton.
04.01.2008 | aktual.: 04.01.2008 16:41
Lewicki ocenił, że jeśli Clinton nie wygra kolejnych prawyborów, które odbędą się we wtorek w New Hampshire, może to oznaczać koniec jej drogi po prezydenturę.
Tu już jej nie pomoże, że będzie miała do Obamy jakieś 5 punktów, a nie 9. Jeżeli przegra i jedne i drugie prawybory, będzie miała niezwykle "pod górkę" - powiedział.
Faworyzowana przez elity Demokratów senator z Nowego Jorku Hillary Clinton zdobywając 29% głosów uplasowała się na trzecim miejscu wśród kandydatów demokratycznych podczas prawyborów w Iowa. Pierwszy był czarnoskóry senator ze stanu Illinois Barack Obama (38% głosów), drugie miejsce zajął były senator John Edwards (30%).
Natomiast w Partii Republikańskiej prawybory w Iowa wygrał Mike Huckabee (34% głosów), pokonując byłego gubernatora Masachussets, Mitta Romney'a (25%) oraz senatora Johna McCaina i byłego senatora i aktora Freda Thompsona (obaj po 13% głosów).
Według eksperta, prawybory w Iowa nie mają praktycznego znaczenia (wybiera się na nich ok. 1% delegatów), ale mają duże znaczenie psychologiczne.
One nie są w stanie wyłonić zwycięzcy, ale mogą dyskwalifikować przegranych. Po klęsce w Iowa kandydat musi wypaść bardzo dobrze w New Hampshire - powiedział amerykanista.
W jego ocenie, Clinton - jeśli chodzi o Demokratów i Mitt Romney z Partii Republikańskiej muszą wypaść znacznie lepiej w New Hampshire, jeśli chcą się dalej liczyć.
Jeżeli nie wypadną, to wprawdzie zawalczą jeszcze w lutym, ale będzie im znacznie trudniej - podkreślił Lewicki.
Ocenił jednocześnie, że była Pierwsza Dama ma znacznie większe szanse w New Hampshire niż w Iowa. Zauważył jednak, że Clinton wydała w Iowa bardzo dużo pieniędzy na kampanię wyborczą, podobnie jak Romney z Partii Republikańskiej. Romney w Iowa Wydał fortunę, więc jego porażka dziesięcioma prawie punktami z Huckabee'm w zasadzie oznacza, że już jest prawie po nim - stwierdził ekspert.
Romney - zauważył Lewicki - był wprawdzie kandydatem trudnym, bo jest mormonem, ale wydał w tym stanie na kampanię fortunę, a nawet się specjalnie do niego przeprowadził.
Z kolei jeśli chodzi o demokratycznego kandydata Obamę to - zdaniem eksperta - nie jest zaskakujące jego zwycięstwo, a raczej wysokość przewagi jaką uzyskał nad Clinton. Obama był zawsze i pozostał jednym z dwóch liczących się kandydatów - podkreślił.
Natomiast Clinton w stanach farmerskich - jak Iowa - musi się liczyć z tym, że jej zimna, nieprzyjemna osobowość, a także fakt, że pochodzi z Nowego Jorku nie przysparza jej głosów - ocenił.
Jak dodał, problemem byłej First Lady jest też to, że jej wybór oznacza przedłużenie dynastii. Bush-Clinton, Bush-Clinton; ludzie się wahają, bo Ameryka nie lubi dynastii ani arystokratów, a tutaj przez dwadzieścia parę lat dwie rodziny rządziłyby w Białym Domu. To musi ludziom dawać do myślenia - zauważył Lewicki.
W jego opinii, zwycięzca wyborów prezydenckich w USA będzie się wywodził z obozu Republikanów. To będzie mężczyzna, biały, w miarę doświadczony - przewiduje ekspert.
Jego zdaniem, poparcie dla Obamy - jeśli będzie kandydatem Demokratów - stopnieje w trakcie konfrontacji z bardziej doświadczonym kandydatem, który będzie mu wytykał brak doświadczenia.
Jego (Obamy) nieprzygotowanie jest widoczne gołym okiem. Przy wyborze prezydenta jednak ktoś taki jak Huckabee daje większą pewność spokoju i stabilizacji niż zupełnie nieznana jakość, jaką jest Obama - powiedział amerykanista.
Jak dodał, Obama może wygrać nominację Demokratów, ale byłby to - w jego opinii - najgorszy kandydat dla tej partii, a zarazem najlepszy dla Republikanów.