"Cimoszewicz miał prawo odmówić zeznań"
Prawnik konstytucjonalista prof. Stanisław
Gebethner uważa, że marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz - z
powodu braku bezstronności niektórych jej członków - miał prawo
odmówić składania zeznań przed komisją śledczą ds. PKN Orlen.
Podczas sobotniego posiedzenia komisji śledczej marszałek Cimoszewicz wyszedł z sali obrad. Uznał, że jego przesłuchanie nie może być kontynuowane, zanim Prezydium Sejmu nie rozpatrzy złożonych przez niego wniosków o wyłączenie z jego przesłuchania 7 posłów, zarzucając im stronniczość.
Prof. Gebethner jest przekonany, że Cimoszewicz postąpił słusznie. Zachowanie 2-3 członków komisji, którzy zaprezentowali przed dniem przesłuchania wyjątkową stronniczość, powinno być podstawą do ich wyłączenia z przesłuchania marszałka - powiedział prawnik.
W jego opinii marszałek popełnił jednak błąd, chcąc wyłączyć z obrad zbyt wielu posłów komisji. Prof. Gebethner podkreśla, że do takiego konfliktu musiało kiedyś dojść i należało się go spodziewać. Istnieje tu wada systemowa. Stworzono komisję, która staje nawet ponad Sejmem. Natomiast nad nią samą powinien stać sąd rozstrzygający sporne sprawy, jak Sąd Najwyższy w USA - dodaje.
U nas komisje śledcze, zwłaszcza ta ds. PKN Orlen, wyemancypowały się. Starają się być ponad wszystkimi innymi organami państwa - stając się jednocześnie prokuraturą i sądem - twierdzi konstytucjonalista.
Jak dodaje, tym razem po drugiej stronie stanął marszałek Sejmu. Jego zaś relacje z komisją są prawnie bardziej złożone niż nawet relacje między komisją a prezydentem - zaznaczył.