Cimoszewicz i potrącenie rowerzystki. Sąd chce uzupełniającej opinii
Sąd Rejonowy w Hajnówce na Podlasiu podjął decyzję o zasięgnięciu uzupełniającej opinii biegłych, którzy przygotowywali ekspertyzy w śledztwie dotyczącym potrącenia rowerzystki przez Włodzimierza Cimoszewicza. Chodzi o ustalenie, gdzie mógł znajdować się samochód, gdy przednie koło roweru znalazło się na przejściu dla pieszych.
25.04.2024 08:28
Przed Sądem Rejonowym w Hajnówce (Podlaskie) trwa proces w sprawie potrącenia rowerzystki przez europosła, byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza. W marcu zakończyły się przesłuchania świadków wnioskowanych przez prokuraturę. Wówczas sąd zapowiedział, że rozważy, czy nie zwrócić się jednak do biegłych z zakresu ruchu drogowego, o uzupełniającą opinię.
Uzasadniał wtedy, że chodzi o taką analizę sytuacji na drodze, która pozwoli uściślić, gdzie mógł znajdować się samochód oskarżonego, gdy przednie koło roweru znalazło się na przejściu dla pieszych.
Biegli mają 60 dni na wydanie takiej opinii. Kolejną rozprawę zaplanowano na połowę czerwca. Sąd chce przesłuchać jeszcze dwoje świadków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były premier z zarzutami. Nie przyznał się do winy
Proces dotyczy wypadku z 4 maja 2019 r. , do którego doszło rano na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce. Z aktu oskarżenia wynika, że potrącona 70-letnia rowerzystka miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni.
Śledczy informowali też w wydanym wtedy komunikacie, że po wypadku kobieta została przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych, odwieziona do domu, a następnie – za namową byłego premiera i tych znajomych – do szpitala. Policja podała, że samochód polityka nie miał ważnych badań technicznych.
Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuważnie obserwował drogę i nie zachował szczególnej ostrożności, zbliżając się do przejścia zbyt późno zaczął manewr hamowania i doprowadził do wypadku. Zarzuca mu też, że zbiegł z miejsca zdarzenia.
Włodzimierz Cimoszewicz nie przyznaje się do zarzutów. - Nie spowodowałem tego wypadku i twierdzę, że nie można mojego zachowania po wypadku traktować jako zbiegnięcia z miejsca zdarzenia, bo ja po wypadku udzielałem pomocy poszkodowanej – powiedział przed sądem na pierwszej rozprawie.
Pokrzywdzona 70-latka przyznała przed sądem, że nie pamięta szczegółów wypadku, m.in. tego, czy wjechała na przejście, czy rower prowadziła i czy się rozejrzała. Mówiła, że po odzyskaniu przytomności myślała, iż zasłabła, potem zorientowała się, że doszło do potrącenia. Złożyła wniosek o naprawienie szkody i zadośćuczynienie.
Źródło: PAP/WP