Pacjent zaczął płonąć podczas operacji. Wyszło na jaw w prosektorium

Córka zmarłego po operacji pacjenta przeraziła się, kiedy w prosektorium zobaczyła zwłoki ojca. Na ciele widoczne były rozległe obrażenia skóry. Okazało się, że powstały podczas operacji serca, gdy pacjent zaczął się palić - relacjonuje "Tygodnik Zamojski". Prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.

Podczas operacji ciało pacjenta zapaliło się
Podczas operacji ciało pacjenta zapaliło się
Źródło zdjęć: © GETTY | Ake

18.01.2024 | aktual.: 19.01.2024 06:35

78-letni pacjent z Tarnowa trafił do szpitala w Zamościu wiosną 2022 roku. "Oprócz przewlekłej niewydolności serca, miał rozpoznane jeszcze inne schorzenia" - relacjonuje sprawę Tygodnik Zamojski. Ordynator kardiochirurgii zalecił operację usunięcia z serca elektrody. Pacjent się na to zgodził.

Zabieg przeprowadzał 40-letni, doświadczony kardiochirurg. Część ciała pacjenta podczas operacji zdezynfekowano specjalnym roztworem alkoholowym, a następnie obłożono sterylną folią chirurgiczną. W pewnym momencie podczas operacji zauważono, że na folii pojawił się płomień. Ogień ugaszono, ale pacjent doznał licznych poparzeń pierwszegodrugiego stopnia. Operację udało się dokończyć.

Początkowo stan pacjent był stabilny, ale następnie się pogorszył. Doszło do niewydolności oddechowej i mężczyzna zmarł po trzech tygodniach od operacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Córka o tym, co przeszedł ojciec w szpitalu, dowiedziała się prawdopodobnie dopiero w prosektorium, kiedy zobaczyła na jego ciele oparzenia. Zawiadomiła o sprawie prokuraturę, która właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 40-letniemu lekarzowi.

W sprawie wypowiadali się biegli, którzy stwierdzili, że oparzenia nie przyczyniły się do zgonu mężczyzny. Prokuratura oskarżyła jednak lekarza o "nieumyślne naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia". Grozi za to do roku więzienia.

Bo samo zdarzenie, do którego doszło na sali operacyjnej, zdaniem biegłych było błędem operującego lekarza. Jak przytacza "TZ", "środek dezynfekujący na bazie alkoholu nie wysechł, albo był użyty w nadmiernej ilości. Więc pod nieprzepuszczalną folią zgromadziły się opary. Kiedy lekarz zastosował urządzenie wydzielające ciepło (lub iskrę) opary te zapaliły się i ogień rozprzestrzenił się na skórze".

Jak podaje "TZ", kardiochirurg nie przyznał się do winy. Przekonuje, że zdarzenie i obrażenia "nie były (...) wynikiem jego działania czy zaniechania".

Czytaj także:

Źródło: "Tygodnik Zamojski"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (221)