Ciągnął psa na lince, jadąc samochodem. Policja komentuje sprawę
- To, że mężczyzna prowadził samochód, nie oznacza, że znęcał się nad psem - mówi WP nadkom. Tomasz Krupa z podlaskiej policji. 32-letni mieszkaniec Białegostoku, który do pojazdu miał zaczepionego na lince psa, nie usłyszał zarzutów.
Do zdarzenia doszło w sobotę o godz. 5 rano w Białymstoku. 32-latek jadący samochodem ciągnął za pojazdem zaczepionego na lince za obrożę psa. Zwierzę na łuku ronda urwało się z liny. Nie udało się go uratować.
Policja zatrzymała mężczyznę w niedzielę. To mieszkaniec Białegostoku. Był właścicielem psa.
Prowadził samochód, ale "to nie znaczy, że się znęcał"
- Zebrany materiał dowodowy i zabezpieczone ślady nie pozwoliły na to, by postawić mężczyźnie zarzut znęcania się nad zwierzęciem. Materiał dowodowy wciąż zbieramy, czekamy jeszcze na wyniki sekcji zwłok. Ale sam fakt, że to on prowadził samochód, nie stanowi, że znęcał się nad zwierzęciem - mówi WP nadkom. Tomasz Krupa z podlaskiej policji.
I dodaje, że 32-latek podczas przesłuchania tłumaczył, że to przypadek. - Mówił, że on nie zauważył tego psa - mówi nadkom. Krupa.
"Tam został kawałek oderwanej liny"
Policjanci pojechali na posesję mężczyzny. - Byliśmy u niego w domu, tam są też inne zwierzęta. Nie były zaniedbane, nie działo się nic, co mogłoby wskazywać, że ten pan znęca się nad zwierzętami - opowiada rzecznik.
- To był jego pies. On był przywiązany na podwórku. Tam na miejscu został kawałek oderwanej liny, na której najprawdopodobniej był uwiązany - dodaje policjant.
Funkcjonariusze zabezpieczyli ślady linki przy kole samochodu. Sprawdzą, czy fragmenty pasują do siebie.
"To niemożliwe, że nie zauważył"
Białostockie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami złożyło wniosek o przystąpienie do postępowania w charakterze pokrzywdzonego. Obrońcy zwierząt chcą, by właściciel psa poniósł surową karę.
- Chcemy sami dotrzeć do świadków, którzy być może zostali pominięci przez policję. Nie dajemy wiary wyjaśnieniom, które są przedstawiane publicznie. To niemożliwe, żeby przez trasę około 4 km, na której mamy masę zakrętów i skrzyżowań, nie zauważyć psa ciągniętego za samochodem. Tłumaczenie sprawcy, że pies sam się zaplątał i sprawca nie zauważył, że go ciągnie, wydaje nam się niemożliwe - mówi nam TOZ.
Działacze dziwią się również, że funkcjonariusze w ciągu jednego dnia przeprowadzili wszystkie czynności wyjaśniające. - Sprawdzili monitoring, przesłuchali sprawcę, świadków i już w poniedziałek byli pewni, że to wypadek - podsumowuje TOZ.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl