Chorzy na raka umierają, czekając w kolejce
Chorzy na raka z Pomorza muszą w tym roku miesiącami czekać na wyniki badań i rozpoczęcie terapii. A wynik badania powinien być gotowy w ciągu kilku dni. A pan Czesław na swój czekał aż miesiąc
31.03.2011 | aktual.: 28.05.2018 15:02
O tym, że prawdopodobnie ma raka prostaty - pan Czesław z Gdańska dowiedział się pod koniec grudnia ub. roku. Od tej chwili zaczęła się jego cierniowa droga po przychodniach, lekarzach i pracowniach diagnostycznych. Zajęła mu trzy miesiące.
Dwa dni temu wyznaczono mu w końcu termin operacji na 20 kwietnia. Pan Czesław obawia się tylko, czy nie będzie za późno. Najwięcej bezcennego czasu stracił pan Czesław, czekając na wynik tomografii komputerowej. W przychodni, w której wykonano mu to badanie, na opis czekał... cztery tygodnie. To skandal - uważa Janusz Dębski, wojewódzki konsultant ds. diagnostyki obrazowej.
- Na opis TK w innych placówkach czeka się od siedmiu do - góra - dziesięciu dni. Nie ma żadnego uzasadnienia, by tego rodzaju czynność miała trwać dłużej.
Dyrekcja placówki tłumaczy tę zwłokę niskim kontraktem z Pomorskim NFZ oraz chorobą jednego z radiologów. I zastrzega, że pacjent był wstępnie informowany, że na opis badania będzie musiał czekać.
Tymczasem pomorscy onkolodzy ostrzegają - jeżeli w tym roku pomorski NFZ nie uzna onkologii za dziedzinę priorytetową, pacjentów czeka prawdziwy horror! A gdy wrócą długie kolejki na badania, chemio- i radioterapię, Pomorze walkę z rakiem przegra, mimo wielomilionowych inwestycji z kasy samorządu oraz Ministerstwa Zdrowia.
Na badanie TK skierował pana Czesława urolog. Znał wynik biopsji, w którym napisano "adenocarcinoma" G III/IV. Tomografia pokazuje, czy przypadkiem rak nie dał już przerzutów, np. do kości. Wynik biopsji - jak twierdzi pan Czesław - okazał w gdańskiej przychodni Eter-Med przy ul. Jaskółczej, gdy rejestrował się na badanie.
Zrezygnował z badania w 7 Szpitalu Marynarki Wojennej, którego termin wyznaczono mu na 1 marca i zdecydował się na Eter-Med, bo tu miał szansę poddać mu się dwa tygodnie wcześniej, 16 lutego.
- Wiedziałem, że to ważne, bo wiele razy słyszałem, że w walce z rakiem liczy się czas - tłumaczy starszy pan. - Po wynik zgłosiłem się, jak kazano, po dwóch tygodniach. - Usłyszałem, że wyniku nie ma, a będzie, gdy pani doktor go przyniesie. Od tej pory albo dzwoniłem, albo zgłaszałem się do przychodni przy ul. Jaskółczej osobiście. Opis TK udało mi się odebrać... po miesiącu.
- Pacjent zgłosił się do nas ze skierowaniem na badanie TK od specjalisty urologa, nie był więc pacjentem onkologicznym - tłumaczy Andrzej Lato, szef Eter-Medu. - Zaproponowano mu termin na lipiec, bo pod koniec stycznia nasz półroczny limit badań z NFZ został już wyczerpany. Jak twierdzi Andrzej Lato - w drodze wyjątku zaproponowano panu Czesławowi badanie 16 lutego, uprzedzono go jednak, że na jego opis będzie czekał do trzech tygodni. Lekarz radiolog dokonał opisu 3 marca jednak pacjent odebrał wynik dopiero 14 marca!!! A temu pan Czesław zaprzecza. I dodaje - gdy człowiek dowiaduje się, że choruje na raka, jak najszybciej chce rozpocząć leczenie, bo przecież walczy o swoje życie.
Tak długim okresem oczekiwania na wynik TK oburzeni są również onkolodzy.
- Na opis TK pacjent nie ma prawa czekać dłużej niż tydzień - mówi dr Elżbieta Kruszewska, wicedyrektor Szpitala Morskiego w Gdyni Redłowie ds. onkologii . Takie są europejskie standardy.
Polecamy w wydaniu internetowym gdansk.naszemiasto.pl:
Chorzy na raka umierają, czekając w kolejce