Chłopak zmarł przez pielęgniarkę?
Zarzut nieumyślnego narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia postawiła Prokuratura Rejonowa w Białymstoku pielęgniarce z Łap (Podlaskie). 16-letni chłopiec, któremu opatrywała ranę głowy, zmarł po kilku godzinach.
01.09.2004 18:30
Pielęgniarka nie poinformowała lekarza o tym, iż chłopiec wymiotuje, co spowodowało, że lekarz nie miał ważnej informacji, która umożliwiłaby mu podjęcie skutecznego leczenia - powiedziała szefowa prokuratury Dorota Dec. Wymioty pacjenta z urazem głowy mogą być bowiem objawem poważnych obrażeń wewnętrznych.
Wcześniej zarzuty w tej sprawie postawiono lekarzowi, który diagnozował obrażenia 16-latka, przywiezionego w lutym do łapskiego szpitala po uderzeniu głową o kant szkolnego biurka. Prokuratura zarzuca mu, że nie poddał pacjenta wszystkim niezbędnym badaniom, a zwłaszcza nie zlecił wykonania zdjęć rentgenowskich.
Decyzja o postawieniu lekarzowi zarzutów podjęta została przede wszystkim w oparciu o opinię biegłych, o którą prokuratura wystąpiła w maju.
Do zdarzenia, którego następstwem był zgon nastolatka, doszło w gimnazjum w Wyszkach, w powiecie Bielsk Podlaski. Chłopak w czasie lekcji przesiadał się z ławki do ławki. Gdy przechodził, potknął się o plecak i uderzył głową w kant biurka. Z raną w okolicy prawego ucha trafił najpierw do lekarza w Wyszkach, a stamtąd do szpitala w Łapach. Tam rana została zszyta, a 16-latek wrócił do domu. Lekarz, który go opatrzył, mówił po zdarzeniu dziennikarzom, że rana była niewielka i nic nie wskazywało na jakieś komplikacje.
Po powrocie do domu nastolatek poczuł się jednak źle, miał problemy z oddychaniem i zaczął tracić przytomność. Reanimacja podjęta w karetce i kontynuowana w szpitalu nie pomogła. Sekcja zwłok wykazała, że wewnątrz czaszki powstał krwiak, który spowodował obrzęk mózgu.
Prokuratura ocenia, że akt oskarżenia w tej sprawie powinien trafić do sądu w drugiej połowie września.