Chłopak Magdaleny przedstawia swoją wersję tragicznych wydarzeń w Egipcie. "Myśleliśmy, że wszystko będzie w porządku"
Magda go w ukryciu spakowała i załatwiła urlop w pracy. Gdy mieli jechać na wymyślone szkolenie do Katowic, powiedziała mu, że tak naprawdę lecą na wakacje. Problem z paszportem przekreślił wspólny wyjazd, więc poleciała sama. - Cały czas mieliśmy kontakt, aż do momentu, gdy zaczęło dziać się coś niedobrego - mówi Markus, chłopak Polki, która w niewyjaśnionych okolicznościach zmarła w Egipcie.
11.05.2017 | aktual.: 30.03.2022 11:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Zastanawia mnie, dlaczego to stało się w szpitalu, w bezpiecznym miejscu, gdzie powinna mieć opiekę. Skoro dostawialiśmy tak niepokojące informacje, to osoby na miejscu powinny na Magdę zwrócić szczególną uwagę. Nie mam żalu ani pretensji. Natomiast jest mi bardzo przykro - mówi w rozmowie z reporterem TVN chłopak Polki, która zmarła w Egipcie.
Egipska wersja śmierci Magdaleny Żuk. Relacja personelu szpitala w Port Ghalib dla WP
Markus podkreśla, że Magda nie była nigdy chora psychicznie. - Była bardzo zdrową, energiczną i uśmiechniętą osobą. Nie wiem, co się stało. Sprawa jest niewyjaśniona - rozkłada ręce.
To miała być niespodzianka
Gdy obydwoje zorientowali się, że przygotowana przez Magdę niespodzianka z wylotem się nie uda, bo paszport Markusa traci ważność za sześć miesięcy, co uniemożliwia wjazd do Egiptu, mężczyzna próbował jeszcze rozwiązać sytuację. - Byłem w urzędzie wojewódzkim, żeby spróbować wyrobić ten nowy dokument, przerobić stary paszport, przebić pieczątkę, cokolwiek. Rozmawiałem z kierownikiem urzędu - opisuje.
Ale się nie udało. Próbowali sprzedać wycieczkę, jednak nie było chętnych, więc podjęli decyzję, że Magda poleci w pojedynkę. - Puścić gdziekolwiek kobietę samą, to człowiek zawsze się będzie martwił, a jeszcze do tak dalekiego kraju. Jednak taką podjęliśmy wspólną decyzję. Z jednej strony nie mogłem się sprzeciwiać, a z drugiej też bardzo chciałem, żeby Madzia odpoczęła - mówi.
Bała się, ale chciała lecieć
Magda na lotnisku była zdenerwowana i próbowała się z kimś zapoznać, ale zostać w kraju nie chciała. - Pytałem się wielokrotnie, czy jest pewna swojej decyzji. Była - zapewnia Markus i dodaje, że nic go wtedy nie zaniepokoiło. Po przylocie w nocy z wtorku na środę 26 kwietnia Magda kontaktowała się ze swoim chłopakiem i wszystko było w porządku. Rozmawiali również w ciągu dnia.
Jednak już wieczorem Magda zadzwoniła do swojego chłopaka z dziwną prośbą. - Mówiła, żebym poprosił recepcję o sprawdzenie tego, co dzieje się wokół jej pokoju. Twierdziła, że słyszy hałasy. Zaniosła telefon recepcjoniście. Rozmawiałem z nim. Miał sprawdzić, czy wszystko jest okej. Później Magda powiedziała, że jest w porządku - twierdzi Markus.
Działo się źle od pierwszego dnia
W czwartek mężczyzna przestraszył się, bo "kobieta miała zrobić coś niepokojącego". Nie chce jednak mówić o szczegółach ze względu na działania policji i prokuratury. Potem telefon Magdy był wyłączony. To go przestraszyło, więc powiedział o sytuacji jej przyjaciółkom, które od ambasady RP w Egipcie zdobyły numery do rezydenta i rezydentki.
- Informacje zwrotne były bardzo niepokojące. Magdy zachowanie nie było standardowe, nie było zwykłe. Madzia nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Rodzina także - opisuje Markus. W trakcie rozmów Magda miała problem z rozpoznaniem osób, do których mówi. Zaprzeczyła jednak, gdy spytano, czy wyrządzono jej krzywdę lub dosypano czegoś do alkoholu.
Medyk nie zgodził się na jej lot
Podjęto decyzję, że Magda wróci do Polski. - Miała przylecieć w sobotę. Widziałem ją w drodze na lotnisko, tam również. Nie wyglądała dobrze, ale kojarzyła, z kim rozmawia. Mówiła, że chce wracać. Rezydent przekazał mi, że lekarz nie zgodził się na lot Madzi, bo była bardzo słaba - mówi Markus i dodaje, że do tej pory nikt mu nie wspominał o jej agresywnym zachowaniu.
Potem przeprowadził z nią upublicznioną w internecie wideorozmowę, podczas której kobieta była wyraźnie załamana i twierdziła, że już nie wróci do kraju. Do Egiptu leciał już kolega Markusa, by odebrać Magdę. Nadchodzącą noc Polka miała spędzić w szpitalu.
Pielęgniarka twierdzi, że chciała ją powstrzymać
- Moim zdaniem szpital to bezpieczne miejsce, gdzie jest opieka, gdzie ktoś się człowiekiem zajmuje. Na chwilę nam troszkę ulżyło, bo Maciek już był w drodze, a Madzia w szpitalu. Myśleliśmy, że wszystko będzie w porządku, ale okazało, że nie jest - mówi. Nasi reporterzy polecieli do Egiptu i porozmawiali m.in. z dyrektorem placówki.
Tej nocy Magda, po szarpaninie z pielęgniarką, spadła z piętra szpitala na betonowy chodnik. Po opatrzeniu Polkę przetransportowano na dalsze leczenie do szpitala w oddalonej o 300 km Hurghadzie.
Obrażenia były ciężkie i balansowała na granicy świadomości. - Ale jej stan był stabilny. W pewnym momencie jej serce przestało bić. Próbowaliśmy ją ratować, ale nie udało się - powiedział w rozmowie z TVN Mohamed Samy Gomaa ze szpitasla w Hurghadzie.
Do sprawy włączył się detektyw Rutkowski
Sprawę śmierci Polki rozwiązują policja, prokuratura oraz egipskie służby. Prokurator generalny Egiptu sprawę objął specjalnym nadzorem. Zaangażował się w nią również Krzysztof Rutkowski.
Źródło: TVN