Chlebowski: kwestia szefa delegacji jest przesądzona
Kwestia szefa delegacji jest przesądzona – będzie nim premier. I to on powinien mówić o stanowisku polskiego rządu, o polskim stanowisku w Brukseli. Sądzę, że tutaj nie ma potrzeby doszukiwania się jakiegoś pola czy źródeł konfliktu. Uważam, że jest szansa i wierzę w to, że to będzie jeden wspólny głos Polski w Brukseli - powiedział w "Sygnałach Dnia" przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, Zbigniew Chlebowski.
28.08.2008 | aktual.: 28.08.2008 10:33
"Sygnały Dnia": Panie przewodniczący, kto powinien reprezentować Polskę na szczycie w Brukseli, prezydent czy premier?
Zbigniew Chlebowski: Znaczy to już ustalone – szefem polskiej delegacji na szczycie w Brukseli będzie pan premier. Najistotniejsze wydaje się w tej sytuacji, w sytuacji tego trudnego, skomplikowanego konfliktu Rosja–Gruzja jest to, żeby Polska na tym szczycie mówiła jednym głosem. Uważam, że piątkowe spotkanie pana premiera z panem prezydentem to przede wszystkim próba wypracowania takiego jednolitego stanowiska i wierzę, i ufam, że to się uda i Polska na tym ważnym szczycie – szczycie Rady Europejskiej – powie i przemówi jednym głosem, zważywszy również na fakt, że to posiedzenie zostało zwołane w dużej mierze przez polskiego premiera, który zaraz po rozpoczęciu tego konfliktu zaapelował do wszystkich przywódców państw Unii Europejskiej o zwołanie posiedzenia Rady Europejskiej.
No ale pan powiedział, że prezydent być może będzie w Brukseli. Prezydent chyba nie ma wątpliwości, że będzie w Brukseli, skoro będzie się konsultował z przywódcami krajów nadbałtyckich, no i jak rozumiem, będzie chciał przedstawić jakieś wspólne stanowisko tych krajów i Polski.
- Oczywiście, to jest decyzja pana prezydenta i pan prezydent podejmie decyzję, czy będzie na tym szczycie obecny, czy nie. Raz jeszcze podkreślam, że to, co jest dla nas najważniejsze, najistotniejsze to wspólne stanowisko Polski, wspólny głos w tej trudnej sprawie i ja uważam, że to jest możliwe, zważywszy na fakt, że i premier, i prezydent w tej kwestii nie mają żadnych złudzeń – ich stanowiska są raczej zbieżne. Być może pewna retoryka wypowiedzi, być może pewne mocne słowa różnią to podejście, ale kwestia konfliktu rosyjsko–gruzińskiego nie różni prezydenta i premiera.
No ale tak jak pan powiedział, te stanowiska są raczej zbieżne, nie we wszystkich elementach są zbieżne. Ja pamiętam, że pan też krytykował prezydenta Kaczyńskiego podczas jego wystąpienia w Tbilisi. Czy pan zmienił zdanie na temat tego wyjazdu i na temat tego, co powiedział tam prezydent Lech Kaczyński?
- To nawet nie była krytyka. Ja uważałem i tutaj zdania nie zmieniłem, że to, że pan prezydent pojawił się w Gruzji, to było, oczywiście, dobre posunięcie, to był w jakimś sensie wyraz pewnej solidarności pana prezydenta z narodem gruzińskim, natomiast uważam, że wystąpienie pana prezydenta na wiecu w Tbilisi było nazbyt emocjonalne, moim zdaniem niepotrzebne o pewne elementy takiej trochę wojennej retoryki. I tutaj zdania w tej sprawie nie zmieniam. To, co jest najważniejsze w polityce, panie redaktorze, szanowni państwo, to przede wszystkim skuteczność i my o tym doskonale wiemy, że skuteczne działania wobec Rosji mogą być wtedy, kiedy Unia Europejska jako duże ciało powie jednym głosem, tak jak dzisiaj mówią to przywódcy nie tylko unijni, ale również przywódcy światowi.
Jeżeli prezydent jest tak zaangażowany w ten konflikt, no i w tej chwili również podejmuje jakąś inicjatywę, to może jednak powinno być tak, że to on będzie przedstawiał stanowisko Polski. Oczywiście, konsultując to z premierem. Czy to pana zdaniem jest możliwy wariant?
- Nie wiem, czy to jest możliwy wariant. Osobiście uważam, że kwestia szefa delegacji jest przesądzona – to szef delegacji powinien mówić o stanowisku polskiego rządu, o polskim stanowisku w Brukseli. I ja sądzę, że tutaj nie ma potrzeby doszukiwania się jakiegoś pola czy źródeł konfliktu. Uważam, że jest szansa i wierzę w to, że to będzie jeden wspólny głos Polski w Brukseli.
A jakie wobec tego jeszcze stanowisko Unii powinno być w tej sprawie w naszym interesie?
- Moim zdaniem przede wszystkim Rada Europejska powinna w sposób jednoznaczny potępić działania rosyjskie w Gruzji. Osobiście uważam, że to jeszcze nie jest ten etap dotyczący sankcji. Najpierw powinno być bardzo ostre potępienie, ale pamiętajmy również, że oprócz takiego potępienia Rosji również za decyzje w sprawie. Mam nadzieję, że Rada Europejska wezwie Rosję do wycofania się z decyzji ws. uznania niepodległości Abchazji czy Osetii Południowej.
- Uważam też, że Unia Europejska powinna moim zdaniem przyspieszyć prace związane z wejściem Ukrainy, Gruzji do Unii Europejskiej, a także przyspieszyć prace związane z wejściem tych państw do NATO. I to może też być ewidentny sygnał dla Rosji. Pamiętajmy również, że obecnie toczą się bardzo ważne negocjacje w wielu dziedzinach między Rosją a Unią Europejską. Mamy do czynienia ze strategiczną umową Rosja – Unia Europejska, mamy starania Rosji o wejście do Światowej Organizacji Handlu. Jest wiele przedsięwzięć, na których Rosji zależy i wydaje się, że Unia Europejska, Rada Europejska w tej sprawie może mieć jednoznaczne stanowisko, które to stanowisko może przyczynić się do wymuszenia chociażby tego typu decyzji, jak realizacja planu pokojowego przedstawionego przez prezydenta Francji.