Chiny przyznają, że na Tiananmen doszło do "ataku terrorystycznego". Zatrzymano podejrzanych
Chińska policja zatrzymała pięciu podejrzanych w związku z
poniedziałkowym incydentem na placu Tiananmen w Pekinie, kiedy to w zgromadzonych tam ludzi wjechał
samochód. Zdarzenie traktowane jest jako atak terrorystyczny - poinformowała w pekińska policja.
- Aresztowań dokonano 10 godzin po wydarzeniu, które jest od tej pory traktowane jako atak terrorystyczny - podawała wcześniej państwowa telewizja CCTV.
W poniedziałek na pekiński plac Tiananmen wjechał samochód typu SUV, który eksplodował przed portretem Mao Zedonga. Zginęło pięć osób, w tym trzy znajdujące się w samochodzie i należące do tej samej rodziny, oraz dwoje turystów, Filipinka i Chińczyk. Prawie 40 osób odniosło obrażenia.
- Ludzie biegali, turyści krzyczeli. Na miejsce przyjechało wiele samochodów policyjnych i zablokowało dostęp - opowiadała 18-letnia Ren Chao, która była świadkiem zdarzenia.
Zidentyfikowano troje sprawców ataku, wśród których była co najmniej jedna kobieta - poinformowała policja.
Troje domniemanych napastników oraz pięć aresztowanych osób noszą nazwiska wskazujące, że należą do muzułmańskiej mniejszości Ujgurów mieszkających w Sinkiangu, regionie autonomicznym na północnym zachodzie Chin.
Według policji w samochodzie znaleziono noże, żelazne pręty, paliwo i flagę z religijnymi hasłami.
W Sinkiangu od lat panują napięte stosunki między muzułmańskimi Ujgurami, posługujących się językiem z tureckiej grupy językowej, a chińską ludnością napływową. Ujgurzy twierdzą, że są dyskryminowani przez władze chińskie, skarżą się na prześladowania kulturalne i religijne. Pekin zarzuca ugrupowaniom ujgurskim dążenia separatystyczne i terroryzm.
Mniejszość ujgurską w Sinkiangu szacuje się na ponad 8 mln osób. Region ten ma znaczenie strategiczne, sąsiaduje bowiem z Pakistanem, Tadżykistanem, Kirgistanem i Kazachstanem, a poza tym na jego obszarze znajdują się złoża ropy, gazu i węgla.