Chiny osuszają kontynent. Państwo Środka przeciw siłom natury
Pod koniec XX wieku Chiny zanotowały ogromny wzrost gospodarczy. Dalszy intensywny rozwój nie będzie jednak możliwy bez zasobów naturalnych, przede wszystkim bez wody, której na północy kraju dramatycznie brakuje. Z tego też powodu Państwo Środka od dłuższego czasu bawi się w Boga i próbuje manipulować siłami natury.
19.02.2022 11:27
Chiny już jakiś czas temu wyraźnie zasygnalizowały, że wtopienie się w schemat światowego porządku nie leży w kręgu zainteresowań Państwa Środka. Chińczycy desperacko bronią się więc przed jakimikolwiek formami uzależnienia od światowych mocarstw. Tymczasem dalszy rozwój kraju nie będzie możliwy bez słodkiej wody, której od dawna brakuje.
Problem jest bardzo poważny. Wody gruntowe w Chinach są na tyle zanieczyszczone, że w przeważającej części nie nadają się do spożycia. Co więcej, część z nich jest tak skażona, że nie może być wykorzystywana nawet w rolnictwie. Sytuacji nie poprawiają również wody rzeczne, które także pozostawiają wiele do życzenia.
Rolnictwo Chin już teraz przeżywa ogromny kryzys. Na dodatek północ kraju nękają ogromne susze, a to właśnie tam leży stolica kraju - Pekin. Przez miasto nie przepływa żadna duża rzeka, a zasoby wodne czerpie się jedynie z dwóch ogromnych zbiorników zlokalizowanych poza obszarem miejskim. Mimo to, ilość wody przepadającą na jednego mieszkańca wciąż spada. Władze postawiły więc na szybką i zdecydowaną reakcję.
Powstał projekt "Transfer wody z południa na północ", nazywany współczesnym Wielkim Murem Chińskim. Docelowo do 2050 roku z rzeki Jangcy w stronę Pekinu popłynie rocznie nawet 45 mld metrów sześciennych wody. Wszystko dzięki sieci kanałów, stacji pomp i zbiorników.
Chiny mają pieniądze oraz przekonanie, że są w stanie wygrać z siłami natury. W walce o własny rozwój kraj poświęca los milionów mieszkańców, którzy są, byli i będą przesiedlani w inne miejsca. Część rolników nie chce się zgodzić na zmiany w życiu, jednak nie ma wielkiego wyboru. Prędzej czy później każdy zostanie wysiedlony. Nie ma możliwości dyskutowania z władzą.
Bogata północ Chin dostaje wodę, tymczasem biedniejsze południe jest traktowane po macoszemu. Nie cieszy to części Chińczyków, którzy powoli mają dość kontrowersyjnych działań. "South to North Water Transfer Project" jest też coraz częściej omawiany i podważany w mediach.
Chiny osuszają kontynent. Państwo Środka przeciw siłom natury
W kraju nie brakuje jednak entuzjastów pomysłu, dla których plan transferu wody jest jedynym rozsądnym wyjściem na uratowanie Chin. Państwo Środka jest tak ogromne, że w jednych rejonach wody nie brakuje, a w innych bliżej do klęski suszy niż komfortu. Większość rzek rozpoczyna swój bieg w Tybecie i to właśnie tam znajduje się największa część zasobów wodnych. Co innego na północy. Dlatego właśnie wielu osobom przekazanie wody poszkodowanym rejonom wydaje się być jedynym słusznym rozwiązaniem.
Transfer wody to jednak bez wątpienia działanie wbrew siłom natury, nie pierwszy raz w historii świata. Swego czasu na podobny krok zdecydował się już Związek Radziecki. Nietrudno znaleźć analogię pomiędzy obiema sytuacjami, a właściwie mocarstwowym podejściem obu państw. Obecnie to właśnie Chiny wyróżniają się na tle innych światowych potentatów swoim przekonaniem o wybitnej sile oraz możliwościach.
Jak inaczej można walczyć z niedoborem wody? Na pewno poprzez promowanie racjonalnego korzystania z niej. W Pekinie nie brakuje cieknących kranów, marnej jakości instalacji oraz lekkomyślnych Chińczyków, którzy w ogóle nie dbają o narodowe dobro. Wydaje się jednak, że poprawa efektywności wykorzystania cennego zasobu to już zbyt mało, by uratować Chiny przed potężnym kryzysem.