ŚwiatChiny chcą zawrócić rzekę. Wielki projekt wzbudza strach i protesty Indii i Bangladeszu

Chiny chcą zawrócić rzekę. Wielki projekt wzbudza strach i protesty Indii i Bangladeszu

Ambicją wielu komunistycznych państw było okiełznanie natury. Choć Chiny nie mają dziś wiele wspólnego z dwudziestowiecznymi wzorcami komunizmu, to ambicje pozostały. Państwo Środka wdraża obecnie szeroko zakrojony program tam i hydroelektrowni, które odmienią oblicza wielu rzek. Problem w tym, że niektóre z nich, tak jak Brahmaputra, przepływają nie tylko przez Chiny. Indie i Bangladesz już teraz zastanawiają się, co zostanie z rzeki, mającej swoje ujście w Zatoce Bengalskiej. Obawiają się również, że w przyszłości system tam może być instrumentem politycznym i orężem w "wojnie o wodę", najcenniejszy surowiec na Ziemi.

Chiny chcą zawrócić rzekę. Wielki projekt wzbudza strach i protesty Indii i Bangladeszu
Źródło zdjęć: © AFP
Adam Parfieniuk

Chiński projekt na rzece Brahmaputra będzie miał wpływ nie tylko na rolnictwo, środowisko naturalne, życie ludzi, ale także na relacje dwóch globalnych potęg - Chin i Indii. Rzeczny plan Pekinu ma dwojakie oblicze. Pierwsze - budowa szeregu hydroelektrowni - nie wzbudza szczególnych kontrowersji. Jednak drugie, czyli plan "zagarnięcia" części nurtu i zawrócenie biegu powstałej w ten sposób odnogi Brahmaputry, wywołuje głośne protesty sąsiadów, żyjących w dole koryta.

Himalajska rzeka

Brahmaputra, która ciągnie się przez niema trzy tysiące kilometrów, swoje źródła ma w Tybecie, skąd niemal w prostej linii ciągnie się wzdłuż chińsko-indyjskiej granicy. Na wysokości wschodniego krańca Indii rzeka gwałtownie zawraca na południe i wpływa na teren tego kraju. W Indiach zasila ją kilka pomniejszych rzek, po czym wpływa do Bangladeszu, gdzie wpada do Gangesu, współtworząc największą deltę rzeczną na świecie, mającą ujście w Zatoce Bengalskiej.

To właśnie w rejonie ostrego zakrętu Chińczycy planują kontrowersyjną inwestycję, która skierowałaby część wód na północ, w głąb kraju. Indie i Bangladesz obawiają się, że w ten sposób Państwo Środka pozbawi ich części zasobów wodnych.

Mały projekt

Pekin do końca tego roku planuje uruchomić pięć hydroelektrowni. Dołączą one do stacji Zangmu, która funkcjonuje od listopada 2014 roku. Całości planu dopełnią mniejsze instalacje na dopływach Brahmaputry.

Co do tego, czy chińskie hydroelektrownie przemodelują życie w dolne rzeki, zdania są podzielone. Romesh Bhattacharji, który pracował w indyjskiej administracji, uspokaja nastroje. - Wody Brahmaputry będą napływały do Indii tak samo, jak do tej pory. Wyjątkiem będzie okres napełniania zbiorników retencyjnych - mówił serwisowi The Diplomat. Inni nie są tak optymistyczni. Ramaswamy Iyer, były urzędnik ds. zasobów wodnych Indii twierdzi, że turbiny hydroelektrowni działają ze zmiennym natężeniem i każda zmiana będzie poważnie zaburzała bieg rzeki.

Wielki projekt

Prawdziwe kontrowersje zaczynają się jednak wraz pomysłem wspomnianego częściowego zawrócenia biegu rzeki, które jak oceniają eksperci, spowoduje wyraźne obniżenie poziomu rzeki po indyjskiej stronie. Będzie ono miało wpływ na rolnictwo, rybołówstwo i poziom zasolenia gleby.

Indie i Bangladesz nie bez powodu obawiają się śmiałego planu Chin, bo mają w pamięci fakt, jak uregulowanie Gangesu wpłynęło na ich sytuację. Serwis The Diplomat przypomina, że spowodowało to wzrost zasolenia gruntów w Bangladeszu, który z kolei mocno nadszarpnął rolnictwo. W ciągu kilku dekad miliony Banglijczyków zostały zmuszone do migracji wewnętrznych oraz zewnętrznych, na północny-wschód Indii. Gwałtowne zmiany struktury etnicznej w indyjskim stanie Assam ożywiły z kolei nastroje separatystyczne.

Na razie nie jest jasne, czy Chińczycy zrealizują swój projekt. Na przeszkodzie mogą stać trudności technologiczne i koszty operacji. W obszarze, w którym planowane jest alternatywne koryto, inżynierowie musieliby wznieść instalacje umożliwiającą wyniesienie mas wody na pułap wyższy o około 1000 metrów. Taka jest bowiem orientacyjna różnica wysokości między pierwotnym korytem, a wyżynami, które sąsiadują z rzeką z północy.

Całość jest częścią jeszcze większego projektu, tzw. nawrotu południe-północ. Według śmiałego planu, Brahmaputra byłaby jedną z trzech rzek, których bieg zostałby skierowany - dzięki sztucznym korytom - z południa ku północy.

Indie pocieszają się z jednej strony inżynieryjnym wyzwaniem, które stoi przed Chinami, a z drugiej faktem, że Brahmaputra - już na ich terytorium - czerpie około 70 proc. wody z opadów atmosferycznych i dopływów mniejszych rzek. Te szacunki mają jednak jeden poważny szkopuł - dotyczą pory deszczowej. Podczas reszty roku Chiny "zabierałyby" Indiom i Bangladeszowi więcej niż 30 proc. rzeki.

Po co Chinom tamy?

W rozmowie z serwisem Commodity Online, dr Jabin T. Jacob z Uniwersytetu w Nowym Delhi, oceniał, że chińskie plany są realizowane przede wszystkim na potrzeby wewnętrzne. - Chiny, w porównaniu do swojej powierzchni, mają bardzo mało gruntów rolnych. W związku z tym, że ich wielkie rzeki często wylewają kontrola ich biegu od lat jest jednym z ważniejszych zadań władz - wskazywał. Warto też dodać, że duże projekty inżynieryjne dotykają też samych obywateli Chin. Tybet, w którym od lat 90. ubiegłego wieku gwałtownie rozwija się przemysł i infrastruktura, musiał w ciągu dwóch ostatnich dekad przesiedlić około miliona ludzi. Powodem były rozwój kopalni oraz hydroelektrowni.

Poza rewolucyjnymi zmianami, które mogą dotknąć miliony zwykłych ludzi po każdej stronie granicy, tamy mogą być także narzędziem nacisku. W czasie otwartej wojny dostęp do wody i możliwość "przykręcenia kurka" sąsiadowi byłby jednym z kluczowych oręży.

W okresie pokoju metody wykorzystywania wody byłby bardziej subtelne. "Nawet odmowa dostępu do danych hydrologicznych w trakcie danej pory roku może być postrzegana jako wykorzystywanie wody w charakterze politycznego narzędzia" - przekonywał w 2009 roku analityk Brahma Chellaney. Jego zdaniem, wdrożenie chińskiego projektu jest tylko kwestią czasu. Chellaney sądzi, że Pekin nie będzie nikogo pytał o opinie i postawi świat przed faktem dokonanym, ponieważ hydrologiczny plan dla Brahmaputry jest nie do zaakceptowania przez sąsiadów Chin.

Co ciekawe, Indie, które zgłaszają zastrzeżenia do projektu Państwa Środka, same mają podobne - choć dalece mniej zaawansowane - pomysły względem rzek na północy kraju. I podobnie jak Państwo Środka, nie konsultują ich z sąsiadami, których mogłyby dotknąć zmiany.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (113)