Chcieli zabić Putina? Ta historia nadal budzi szereg pytań
Rosyjskie i ukraińskie służby udaremniły zamach na Władimira Putina - taka wiadomość gruchnęła tuż przed wyborami prezydenckimi w Rosji. Mimo upływu kilku miesięcy, sprawa domniemanego zamachu nie ma końca. Przeciwnie, nadal budzi wiele pytań. Kim są oskarżeni o terroryzm i czy stali się obiektami politycznych targów Kijowa i Moskwy? - opisuje dla Wirtualnej Polski Katarzyna Kwiatkowska.
29.08.2012 | aktual.: 29.08.2012 15:58
Karawana samochodów służb bezpieczeństwa Ukrainy mknie przez lotnisko w Odessie. Z więziennej furgonetki wychodzi mężczyzna w kajdanach. To Ilja Pjanzin, obywatel Kazachstanu i jeden z podejrzanych o szykowanie zamachu na Władimira Putina.
Przekazano go Moskwie w pośpiechu. Ekstradycję domniemanego szefa grupy terrorystycznej, Adama Osmajewa, wstrzymał Europejski Trybunał Praw Człowieka. Istniało prawdopodobieństwo, że tak samo będzie w przypadku 28-letniego Pjanzina. Tym bardziej, że odwołał obciążające siebie i Osmejewa zeznania, twierdząc, że zostały wymuszone biciem. Rosyjskie media podają, że Pjanzinowi grozi dożywocie.
Tymczasem opozycja znad Dniestru oskarżyła ekipę prezydenta Wiktora Janukowycza, że handluje głowami podejrzanych w zamian za tańszy gaz. Choć w marcu ukraińska prokuratura twierdziła, że nie zebrano wystarczających dowodów winy, już w maju procedury ekstradycyjne ruszyły pełną parą. Strasburg pokrzyżował rosyjsko-ukraińskie plany, co - jak przyznają nieoficjalnie rosyjscy politycy - kompletnie zaskoczyło Kreml. Europejscy sędziowie wstrzymali ekstradycję, ponieważ były wątpliwości, czy w Rosji Osmajew może liczyć na bezstronny proces.
Tajemnicza sprawa domniemanego zamachu na najważniejszego człowieka w Rosji ciągnie się już osiem miesięcy. Jednak ważne pytania z nią związane wciąż pozostają bez odpowiedzi.
Zamach, ale na kogo?
W styczniu w jednym z domów w Odessie doszło do wybuchu. Zginął w nim mężczyzna, drugi został ranny, a jak się później okazało, trzeciemu udało się zbiec. Strażacy myśleli, że zawiniła nieszczelna instalacja gazowa. Oględziny mieszkania nie pozostawiły jednak wątpliwości: eksplozja nastąpiła w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z materiałami wybuchowymi. Śledztwo w tej sprawie rozpoczęła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Przybywający w szpitalu Ilja Pjanzin został aresztowany. Miesiąc później w jednym z odeskich mieszkań znaleziono Osmajewa. Zatrzymano go wraz z ojcem, Asłambekiem, czeczeńskim biznesmenem. Ukraińscy dziennikarze spekulowali, że grupa szykowała atak na miejscowych biznesmenów.
W lutym wybuchła jednak medialna bomba. Rosyjska telewizja poinformowała, że zjednoczone siły FSB i SBU udaremniły planowany przez czeczeńskich rebeliantów zamach na Władimira Putina. Nagrania z przesłuchań Pjanzina pokazano w rosyjskiej telewizji na krótko przed marcowymi wyborami prezydenckimi. Mężczyzna przyznał, że trzyosobowa grupa pod dowództwem Osmajewa działała na zlecenie Doku Umarowa. To przywódca czeczeńskich separatystów, oskarżony o organizację największych zamachów terrorystycznych w Rosji, w tym ataku na szkołę w Biesłanie. Umarow jest rosyjskim wrogiem publicznym numer jeden.
Co ciekawe, informacja o szykowanym zamachu zbiegła się w czasie z oświadczeniem Umarowa, że wstrzymuje on zamachy terrorystyczne na ludność cywilną. - Aktualne wydarzenia w Rosji udowadniają, że ludność nie popiera już reżimu Putina. Jest zakładnikiem reżimu, który walczy z islamem na terytorium Emiratu Kaukazu. Dlatego jesteśmy zobowiązani do chronienia ludności cywilnej podczas naszych operacji specjalnych - oznajmił w opublikowanym w internecie nagraniu przywódca czeczeńskich terrorystów. To oświadczenie nie było na rękę rosyjskim służbom specjalnym, które na walce z islamskim terroryzmem od lat zbijają polityczny kapitał, dzięki czemu są hojnie dofinansowywane z budżetu państwa. Afera wokół niedoszłego zamachu na Putina na powrót przypomniała Rosjanom o toczącej się wojnie z kaukaskim podziemiem.
Niezależna rosyjska prasa nazwała odeską akcję "prezentem od Wiktora Janukowycza", a zeznania oskarżonych o terroryzm określono "przedwyborczymi". Nie od dziś wiadomo, że poczucie zagrożenia konsoliduje elektorat.
Złota młodzież na drodze terroryzmu?
Adam Osmajew jest postacią tajemniczą. Ma 31 lat, ale wygląda na dużo starszego. Brunet o piwnych oczach - kaukaskiego pochodzenia nie zdradza ani jego karnacja, ani akcent. Mówi po rosyjsku jak rodowity moskwiczanin. Zamożny, wykształcony, obyty w świecie.
Urodził się w Groznym we wpływowej rodzinie czeczeńskiej. Jego ojciec handlował ropą naftową. Wuj, Amin Osmajew, był prorosyjskim politykiem - w latach 90. członkiem Rady Federacji, wyższej izby parlamentu.
Ponad dekadę temu Adam Osmajew przeprowadził się do Moskwy, gdzie ukończył - jak podaje "Nowaja Gazeta" - prestiżowy Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). Tam kształcą się przyszli rosyjscy dyplomaci. Jego brat, Ramzan, studiował w Instytucie Prawa przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rosji. Według świadków, bracia żyli jak na przedstawicieli złotej młodzieży przystało: między restauracjami a nocnymi klubami.
O Ilji Pjanzinie wiadomo zdecydowanie mniej. Pochodzi z Uralska, 200-tysięcznego miasta w zachodnim Kazachstanie. Młody mężczyzna mieszkał tam z rodzicami. Portal Centr Azja podaje, że mieszkańcy Uralska nie mogą uwierzyć, że pochodzący z dobrej rodziny Pjanzin jest terrorystą.
Kto w Moskwie kryje terrorystów?
W 2007 r. Adam Osmajew został aresztowany i oskarżony o przygotowanie zamachu na prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Wkrótce jednak go zwolniono. Oficjalnie z braku dowodów. Nieoficjalnie mówi się, że prokuratorzy przymknęli oko na ciężkie zarzuty po interwencji zamożnego i wpływowego ojca.
Młody Osmajew wyjechał do Wielkiej Brytanii. Tam, według rosyjskich śledczych, nawiązał kontakt z emisariuszami Doku Umarowa i na sfałszowanym paszporcie przyjechał na Ukrainę.
Niezależni dziennikarze rosyjscy pytają: jeśli Osmajew rzeczywiście jest niebezpiecznym terrorystą związanym z Doku Umarowem, dlaczego i w jakich okolicznościach pozwolono mu na opuszczenie Rosji? Nie od dziś przyczyn rosyjskiego terroryzmu upatruje się w korupcji. Przekupni urzędnicy i mundurowi są często pośrednimi sprawcami zamachów (eksplozja na moskiewskim lotnisku nie doszłaby do skutku, gdyby nie sprzedajni strażnicy, którzy przepuścili terrorystów przez bramkami). Nie bez kozery mówi się w Rosji, że "korupcja zabija".
Wątpliwe jednak, by proces Osmajewa - niezależnie, czy dojdzie do niego w Rosji, czy na Ukrainie - dał odpowiedź na ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa ludności cywilnej pytania. Będzie to raczej medialna pokazówka, gdzie od prawdy (zapewne niewygodnej) ważniejsza będzie polityka.
Katarzyna Kwiatkowska, dla Wirtualnej Polski