Chcieli linczu. Pan Edward o tym, co działo się przed prokuraturą. "Petardy, kamienie, było gorąco"
- Ludzie krzyczeli, że trzeba go zabić, powiesić. Że dożywocie to za mało. Leciały petardy, kamienie, było naprawdę gorąco. A w tłumie były dzieci - opowiada WP pan Edward, który obserwował niedzielne zamieszki przed prokuraturą w Świdnicy. Reporterka Wirtualnej Polski jest na miejscu, gdzie zbiera relacje świadków wydarzeń.
17.06.2019 | aktual.: 17.06.2019 16:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pan Edward mieszka w kamienicy znajdującej się sto metrów od Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. To tu, w niedzielny wieczór, ludzie chcieli wymierzyć sprawiedliwość 22-letniemu zabójcy Kristiny z Mrowin. Przed budynkiem zebrało się ponad 200 osób.
Ludzie z całego powiatu
Mężczyzna oglądał konferencję prasową prokuratury w telewizji. Usłyszał syreny w telewizji, a później i za oknem. - Przywieźli gościa. Jak ludzie się dowiedzieli, zaczęli się zjeżdżać - wspomina w rozmowie z WP pan Edward.
- Tu na parkingu przed sklepem stoją zazwyczaj trzy samochody. Wczoraj w nocy cały był pełny aut. Zjechali się ludzie nie tylko z Mrowin, ale i z całego powiatu - opowiada reporterce Wirtualnej Polski pan Edward. Jak dodaje, ludzie widząc, że coś się dzieje, sami się zatrzymywali i szli przed prokuraturę.
- Ludzie krzyczeli zabić go, że dożywocie to za mało. Nie ma co się dziwić - mówi nam pan Edward. W tłumie latały kamienie, ktoś rzucił petardą. A na miejscu były też dzieci. - To okropne, bo padały niecenzuralne słowa - dodaje mężczyzna.
- Przywieźli jedzenie. Nie wiem, może dla niego. Jak ludzie zobaczyli, zaraz wrzawa - jeszcze go karmicie?! Zamiast zagłodzić?! Wszyscy byli zbulwersowani. Jakby go na plac wypuścili, to na pewno by go zatłukli - dodaje.
"Pokazówka"
Po prawej stronie budynku prokuratury znajduje się płot. - Tam ludzie cały czas czekali na niego. Jedna godzina, druga. Policja nie wyganiała nawet tych ludzi. I nagle przyjechały na sygnałach dwa policyjne busy tam, gdzie wszyscy stali. Pokazówka taka, że niby zaraz wyjdzie. A oni w tym czasie go z drugiej strony wyprowadzili - opowiada.
I dodaje, że ludzie nie wracali do domów mimo, że 22-latek został już wywieziony z prokuratury. - Być może nie wierzyli, że go tu już nie ma - wyznaje. - Cały czas tylko o tym tutaj rozmawiamy. To straszne, co się wydarzyło - podsumowuje pan Edward.
- Nigdy czegoś takiego tutaj nie było. Nigdy. To tragedia, która wzbudziła największe emocje od dawna - wspomina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl