Trwa ładowanie...
d26mc2b
04-12-2008 17:45

Chciał adoptować dziewczynkę, więc zlecił zabójstwo jej ojczyma

Na karę dożywocia skazał krakowski sąd byłego policjanta małopolskiej
komendy policji, biegłego sądowego, pracownika laboratorium
kryminalistycznego Jerzego K.

d26mc2b
d26mc2b

Sąd uznał go winnym zlecenia zabójstwa znajomego, zorganizowania kilku napadów na niego i podżegania do zabójstwa znajomej. Motywem miała być chęć przejęcia opieki nad pasierbicą ofiary.

Jak ustalono w śledztwie, 53-letni nadkom. Jerzy K., biegły sądowy i pracownik laboratorium kryminalistycznego KWP w Krakowie, zainteresował się 10-letnią córką konkubiny swojego kolegi Jacka F. Obaj znali się od blisko 20 lat. Jacek F. remontował mu mieszkanie.

Otoczył dziecko opieką, przyjmował w domu, gdzie jego żona pomagała jej w nauce, organizował zajęcia hippiczne. Obiecywał sfinansowanie operacji niepełnosprawnej siostry dziewczynki, gdyby jej rodzina zgodziła się na adopcję dziewczynki.

Jednak matka dziewczynki, ani jej konkubent Jacek F., nie chcieli się zgodzić na adopcję dziecka. Wtedy Jerzy K. - zdaniem prokuratury - podjął działania zmierzające do skłócenia pary i wykazania, że nie są w stanie opiekować się nią. Zlecił znajomemu zorganizowanie dwóch napadów rabunkowych na mieszkanie Jacka F. i jednego wymuszenia rozbójniczego. Doprowadził do tego, że rodzina Jacka F. poczuła się zagrożona i konkubina trafiła z czwórką dzieci do ośrodka interwencji kryzysowej, sam Jacek F. do rodziny, a dziewczynka zamieszkała u Jerzego K. i jego żony.

d26mc2b

Jednak podejrzenia co do roli Jerzego K., jakich nabierała głównie matka dziewczynki, zaniepokoiły policjanta i skłoniły go do zabójstwa Jacka F. Po nim miała zginąć matka dziewczynki lub - jak wynika z materiału dowodowego - "pozostać na wózku inwalidzkim tak, by nie mogła sprawować opieki nad dzieckiem".

Pod koniec czerwca 2004 roku trzej mężczyźni kierowani przez Jerzego K. porwali z przystanku Jacka F., pobili go i w bagażniku samochodu podjechali pod siedzibę Wojewódzkiej Komendy Policji. Tam do samochodu zszedł Jerzy K. i sprawdził bagażnik, odgrażając się Jackowi F., po czym wrócił do pracy.

Przebieg porwania, obecność Jerzego K. na miejscu i późniejsze wyjście na parking policyjny prokuratura udokumentowała m.in. bilingami telefonicznymi, ponieważ wspólnicy kontaktowali się telefonicznie; wydrukiem z pobliskiego bankomatu, w którym Jerzy K. pobrał 1500 zł dla dwóch uczestników zabójstwa; oraz rejestrami jego wejść i wyjść z komendy policji.

Nagie zwłoki Jacka F., skrępowane drutem i obciążone pustakami, wyłoniono na początku lipca 2004 roku ze zbiornika w Rożnowie. Dzięki nieostrożnemu użyciu telefonu ofiary przez jednego ze sprawców, zeznaniom świadków zdobytym dzięki programowi telewizyjnemu "997" prokuratura mogła stopniowo odkrywać szczegóły, przebieg wydarzeń i kolejnych podejrzanych.

d26mc2b

Jerzy K., który w trakcie śledztwa przeszedł na policyjną emeryturę, nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów i nie odnosił się do zarzutów. W toku śledztwa był badany przez biegłych lekarzy, którzy nie kwestionowali jego poczytalności. Prokuratura kierując do sądu akt oskarżenia zapowiadała, że będzie się domagać kary dożywocia. Jej stanowisko podzielił sąd.

Sąd nakazał także Jerzemu K. zapłacenie 10 tys. zł nawiązki konkubinie ofiary. Karę 25 lat pozbawienia wolności wymierzył oskarżonemu o wykonanie zabójstwa Tomaszowi K., a kary po 15 lat pozbawienia wolności kolejnym dwóm uczestnikom zbrodni. Dwaj ostatni oskarżeni za udział w napadach rabunkowych i wymuszeniach rozbójniczych zostali skazani na kary 5 i 3 lat pozbawienia wolności.

- Zleceniodawca tej zbrodni decyzję podejmował świadomie i dobrowolnie. Jest godzien potępienia. Choć nie zabił sam osobiście, trudno szukać okoliczności łagodzących. To była okrutna zbrodnia - podał sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku.

- Nie wiem, jaki debil stwierdził, że ja chciałem zabić Jacka, żeby przejąć opiekę nad dzieckiem. To jest jakieś chore myślenie" - mówił w ostatnim słowie Jerzy K. - on nie był jej ojcem, nie był jej opiekunem. Poza tym moja żona nigdy by się na to nie zgodziła. Wyprowadzany po ogłoszeniu wyroku krzyczał, że jest niewinny.

Wyrok jest nieprawomocny.

d26mc2b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d26mc2b
Więcej tematów