Chcą zabić ojca polskich dzieci
Historia 53-letniego Akmala Shaikha bardziej przypomina film sensacyjny niż prawdziwe życie. Chciał budować w Lublinie wielki meczet, straszył Dżihadem, zamierzał także uruchomić własną linię lotniczą. We wtorek za przemyt narkotyków ma zostać na nim wykonany w Chinach wyrok śmierci. Przeciwko temu protestują ONZ i UE. Przedstawiciele organizacji pozarządowych twierdzą, że Shaikh jest chory psychicznie i ma zdiagnozowaną psychozę - czytamy w dzienniku "Polska".
28.12.2009 | aktual.: 28.12.2009 10:15
Shaikh jest Pakistańczykiem z brytyjskim paszportem. Był mężem lublinianki. Przyjechał z Londynu w 1998 r. Zaproponował władzom miasta m.in. otwarcie linii lotniczych. Co pół roku pojawiał się w ratuszu z kolejnymi pomysłami. Na przykład w 2005 r. postanowił, że wybuduje wielki meczet. Z tą inicjatywą zgłosił się do ówczesnego radnego miejskiego Dariusza Jeziora. Ten jednak nie zainteresował się pomysłem. Od tego czasu telefon rajcy był cały czas zapełniany SMS-ami z pogróżkami. Sprawą w końcu zainteresowała się policja. Wcześniej jego żona nie wytrzymała i doszło do rozstania.
- Po przyjeździe do Polski choroba psychiczna Shaikha nasiliła się - tłumaczy te incydenty Sally Rowen z brytyjskiej organizacji "Reprieve", która walczy o ułaskawienie Pakistańczyka, argumentując to jego chorobą.
Shaikh jakiś czas był bezdomny. Wtedy poznał człowieka, który przedstawił się jako Carlos. Przekonywał, że zrobi z niego gwiazdę piosenki w Chinach. W rzeczywistości Akmal został nieświadomie zwerbowany przez mafię narkotykową. Został wysłany do Kraju Środka. Zabrał ze sobą przesyłkę od Carlosa. Tamtejsza policja znalazła w niej heroinę. Przemyt narkotyków jest w Chinach karany śmiercią. Wyrok ma zostać wykonany jutro. Była żona Akmala nie chce o tym rozmawiać. - Nie życzę sobie medialnego szumu wokół mojej osoby i moich dzieci. Mogę się jedynie za niego pomodlić - mówi.