Chaos na grecko-macedońskiej granicy. Uchodźcy staranowali ogrodzenie
• Zamieszki na granicy grecko-macedońskiej
• Grupa migrantów staranowała ogrodzenie
• Władze użyły gazu łzawiącego
29.02.2016 | aktual.: 29.02.2016 13:41
Macedońska policja użyła w poniedziałek gazu łzawiącego i granatów hukowych przeciwko kilkuset migrantom, którzy przełamali kordon policyjny po greckiej stronie przejścia w Idomeni, a następnie wyłamali bramę na pobliskim kolejowym przejściu granicznym.
Około 500 demonstrantów wykrzykiwało "Otworzyć granicę" i "Chcemy jechać do Serbii!". Niektórzy obrzucali kamieniami macedońską policję, która odpowiedziała gazem łzawiącym i grantami hukowymi. Wówczas migranci wycofali się.
Według obecnych na miejscu przedstawicieli organizacji Lekarze Świata "co najmniej 30 osób, w tym wiele dzieci, zwróciło się o pomoc" w związku z problemami z oddychaniem wywołanymi przez gaz łzawiący.
Sytuacja na przejściu granicznymi w Idomeni po greckiej stronie jest bardzo napięta. W poniedziałek, według różnych źródeł, utknęło tam od 6 tys. do 8 tys. ludzi. Od godz. 23 w niedzielę do godz. 4 w poniedziałek do Macedonii wpuszczono około 300 migrantów, głównie Irakijczyków i Syryjczyków. Następnie przejście zamknięto. Przed południem do Macedonii wpuszczono ok. 50 osób, ale po starciach ponownie zamknięto przejście.
W niedzielę macedońskie władze nie wpuściły do kraju prawie nikogo, podczas gdy dzień wcześniej było to 300 Irakijczyków i Syryjczyków.
45-letnia Syryjka Nidal Dżodżak powiedziała, że od trzech dni i nocy koczuje w Idomeni. - Wiele osób musi spać na zewnątrz. Nie mają namiotów, okrywają się kocami. Było bardzo zimno - mówiła kobieta, cytowana przez AP. Reporter AFP rozmawiał z 22-letnim Syryjczykiem z Aleppo Abdaldżalilem. - Nikt nie wyjaśnia nam, dlaczego nie możemy przekroczyć granicy. Tutaj jest nam bardzo ciężko, nie ma miejsca ani jedzenia. A przecież nie mogę wrócić do Aleppo - mówił.
Macedonia jest pierwszym krajem na tzw. bałkańskim szlaku migracyjnym, którym osoby przybywające przez Turcję do Grecji podążają na zachód lub północ Europy.
Odkąd sąsiadująca z Grecją Macedonia w ubiegłym tygodniu praktycznie zamknęła swoją granicę, po greckiej stronie utknęły już ponad 22 tys. migrantów, którzy chcą kontynuować podróż dalej na północ. Według greckich władz w marcu liczba ta może wzrosnąć do 70 tys.
Jednak oprócz Macedonii także inne kraje - Austria, Słowenia, Chorwacja i Serbia - uzgodniły między sobą, że będą przepuszczały tylko 580 osób dziennie. Szefowa austriackiego MSW Johanna Mikl-Leitner powiedziała, że gdyby Grecja kontrolowała we właściwy sposób swe zewnętrzne granice, to rząd w Wiedniu nie musiałby podejmować jednostronnych kroków.
W piątek grecki premier Aleksis Cipras ostrzegł, że Unia Europejska naraża na ryzyko swe przetrwanie, kiedy kraje na szlaku bałkańskim podejmują jednostronne decyzje o zamykaniu granic. Kanclerz Niemiec Angela Merkel w niedzielę wieczorem podkreśliła, że UE nie może pozwolić, by w obliczu kryzysu migracyjnego Grecja pogrążyła się w chaosie.