Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
Zabieg cesarskiego cięcia może zmienić strukturę DNA dziecka - ogłosili w poniedziałek szwedzcy naukowcy z instytutu Karolinska w Sztokholmie. To dlatego dzieci urodzone przez cesarkę częściej zapadają na choroby immunologiczne, takie jak cukrzyca, rak czy astma.
Zmianę zaobserwowano w białych ciałkach krwi, pobranych z pępowiny noworodków. Naukowcy odkryli, że białe krwinki mają inną strukturę u dzieci urodzonych przez planowane cesarskie cięcie, niż u tych, które przyszły na świat siłami natury.
- Uważamy, że to pionierskie odkrycie - powiedział dziennikowi "Svenska Dagbladet" profesor Mikael Norman, pediatra i członek zespołu badawczego w Instytucie Karolinska. - Wcześniej dyskutowano jedynie o krótkoterminowym ryzyku zabiegu dla matki i dziecka. Wyniki naszych badań mają całkiem inny kaliber i rzucą nowe światło na dyskusję na temat efektów ubocznych cesarskiego cięcia - uważa.
Według badaczy, odkrycie o wpływie zabiegu na DNA częściowo wyjaśnia fakt, że dzieci urodzone przez cesarkę częściej w późniejszym życiu zapadają na choroby immunologiczne, np. cukrzycę, raka czy astmę, częściej też cierpią na alergie. Czynnik, który powoduje zmiany w kodzie genetycznym, to najprawdopodobniej poziom stresu przy narodzinach. W czasie porodu siłami natury stres nasila się stopniowo i jest wyraźnie ukierunkowany na cel, podczas gdy cesarka to olbrzymi szok i zaskoczenie dla dziecka. Naukowcy sądzą, że DNA zostaje wówczas "przeprogramowane", jednak dokładny mechanizm nie jest jeszcze znany i wymaga dalszych badań.
- Chciałbym, aby to odkrycie przyczyniło się do bardziej zróżnicowanego spojrzenia na temat cesarskiego cięcia, którego popularność w zachodnim świecie gwałtownie rośnie. Obecnie uważa się, że to całkowicie nieskomplikowany zabieg - mówi profesor Norman.
W całej Szwecji ponad 17% porodów odbywa się obecnie przez cesarskie cięcie (w dużych miastach liczba ta sięga nawet 20%), podczas gdy w roku 1973 było to zaledwie 5% Jest to zarazem najpowszechniejsza operacja przeprowadzana u kobiet w wieku rozrodczym.
Małgorzata Żylińska