Ceny najmu na granicy absurdu. Pomysły na poprawę są jeszcze gorsze
Sytuacja mieszkaniowa w Warszawie staje się dramatyczna. Kolosalne są nie tylko ceny lokali na sprzedaż, ale i tych na wynajem. Ceny najmu w stolicy niemal zrównały się z tymi w Berlinie. Jeszcze bardziej zaskakują metody, do jakich posuwają się agenci i właściciele mieszkań.
29.01.2024 | aktual.: 29.01.2024 14:00
O dramatycznej sytuacji mieszkaniowej w Warszawie informują aktywiści Miasto Jest Nasze. Jak zauważają - czynsze są już niemal takie jak w Berlinie, a średnie płace około trzy razy mniejsze. Za pokój dla studenta trzeba liczyć co najmniej 2 tys. złotych, wynajęcie kawalerki to 3 tys. złotych, a ponad 4 tysiące kosztuje wynajęcie małego mieszkania dwupokojowego.
Poszukiwania mieszkań zazwyczaj zaczynają się na portalach z ogłoszeniami czy na grupach facebookowych - tam jest szansa na znalezienie lokalu bez pośrednictwa agencji nieruchomości.
Jeszcze kilka lat temu pokój w stolicy można było wynająć za 800-1000 złotych miesięcznie. Ceny diametralnie zmieniły się po pandemii COVID-19. Na wzrost wpłynęła też inflacja i stopniowe podnoszenie czynszów przez wspólnoty mieszkaniowe. Obecnie wśród ogłoszeń trudno znaleźć coś za mniej niż 2 tys. złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynajmujących oprócz cen frustrują też znikome lub przekłamane informacje. W prywatnych ogłoszeniach często nie ma podanej wielkości pokoju, a po zamieszczonych zdjęciach ciężko wywnioskować, jak w rzeczywistości wygląda.
Czujność wynajmujących powinny również obudzić zbyt korzystne warunki. Ładne zdjęcia, dobra lokalizacja, atrakcyjna cena - to tylko zwiększa prawdopodobieństwo, że możemy trafić na oszusta.
W najbardziej optymistycznej wersji odbijemy się od drzwi lub okaże się, że mieszkanie wygląda zupełnie inaczej, ponieważ zdjęcia zostały ukradzione z innego ogłoszenia. W najgorszym przypadku mieszkanie może w ogóle nie istnieć, a my możemy stracić pieniądze, które wpłacone szybkim przelewem miały zapewnić nam rezerwację wymarzonego lokum.
Aktywiści o kryzysie i kredycie 0 procent
O pogłębiającym się kryzysie mieszkaniowym alarmuje stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Aktywiści chcą, by rada miasta Warszawy przyjęła negatywne stanowisko wobec zapowiadanego przez rząd Kredytu 0 procent. - W naszej opinii kredyt 0 procent równa się 0 procent szans na mieszkanie. Innymi słowy, program kredytu 0 procent to rozdawnictwo, tyle tylko, że dla deweloperów - powiedział student i działacz MJN Maciej Saja w rozmowie z TVN24.
Ich zdaniem, zamiast w tanie kredyty, państwo powinno inwestować w tanie mieszkania.
Zobacz także
Źródło: TVN24