Cena za rodzinę
– Większość pieniędzy wydajemy na jedzenie i stałe opłaty. Żyjemy z dnia na dzień.Oszczędności nie mamy – mówi Jola Jakubowska z Oleśnicy. – Mama jest na rencie, tato nie pracuje. Ja sama kończę studia i jestem kasjerką w supermarkecie. Razem mamy do dyspozycji około dwóch tysięcy – dodaje.
05.10.2005 | aktual.: 05.10.2005 09:36
Ile pieniędzy potrzeba Dolnoślązakowi, żeby przeżyć od pierwszego do pierwszego? Okazuje się, że z roku na rok coraz więcej. Gdy w 2001 roku lewica obejmowała rządy, żeby zaspokoić podstawowe potrzeby trzeba było przynieść do domu około 650 zł brutto na jedną osobę w rodzinie. W tym roku to już nie wystarczy. Teraz pensja minimalna przekracza nieco 890 zł brutto, ale to i tak za mało. Poprzedni i formujący się rząd łączy jedno. Oba postrzegane są przez Polaków z jednakową dawką pesymizmu.
Trudno się dziwić, skoro w ciągu ostatnich czterech lat znacząco obniżył się standard życia, wzrosły wydatki na utrzymanie, a podwyżka goni podwyżkę. Alicja i Sebastian Sorokowie z Wrocławia to szczęściarze. Udana rodzina, dobra praca i perspektywy na przyszłość. Ona pracuje w administracji rządowej, on – w przedstawicielstwie zagranicznej firmy. – Życie jest szalenie drogie i nie widzę szansy, by cokolwiek w ciagu roku czy dwóch lat miało się zmienić na lepsze – mówi Sebastian Soroka. – Zarabiamy nieźle, ale sporo pieniędzy kosztuje nas jedzenie, opłaty za mieszkanie i media, tankowanie paliwa, lekarz dla dzieci. Niewiele odkładamy – dodaje. Optymistą nie jest też Zdzisław Kromer, właściciel delikatesów przy ul. Micińskiego we Wrocławiu i wytwórni pierogów. – Zakładałem firmę siedem lat temu. Wziąłem kredyt na jej rozkręcenie i spłaciłem go w trzy lata. Teraz na pewno by mi się to nie udało – mówi. – Coraz mniej osób robi zakupy, a ci, którzy przychodzą, uważają, by nie zapłacić zbyt wiele. Coraz rzadziej
zaglądają do mnie nawet stali klienci – dodaje.
rodzina ma być najważniejsza * Robert Gwiazdowski, * Centrum im. Adama Smitha Trudno określić, czy mamy spodziewać się spadku czy wzrostu cen. Przyczyną jest fakt, że oba ugrupowania nie określiły jeszcze wspólnych reguł polityki fiskalnej państwa. Natomiast nieco więcej można powiedzieć o programie społecznym. Z deklaracji PO i PiS wynika, że rodzina i tradycyjne wartości mają dla nich duże znaczenie.
W naszym regionie, podobnie jak w całej Polsce, podwyżka goni podwyżkę, a pensje utrzymują się na niemal niezmienionym poziomie. Systematycznie, od czterech lat o kilka procent rosną czynsze we wrocławskich kamienicach komunalnych, opłaty za wodę i odprowadzanie ścieków, ceny biletów MPK, kolejowych i PKS, za parkowanie w mieście, czesne w żłobkach i przedszkolach. By prowadzić firmę, trzeba wydać więcej choćby na składki ZUS. Od ubiegłego roku, czyli wejścia do Unii Europejskiej, płacimy o 100 procent więcej za owoce i warzywa. Akcesja obiła się znacząco także na cenach mięsa, wędlin, nabiału, cukru. Wzrosły one nawet o 40 procent.
O ile cztery lata temu na leczenie zęba w prywatnym gabinecie stomatologicznym wystarczyło 40 zł, to w tym roku trzeba przeznaczyć na ten cel około 70 zł. Ale na tym nie koniec. Od soboty obowiązuje już druga w tym roku podwyżka cen gazu. Z jej powodu osoba, która używa gazu tylko do gotowania, zapłaci rachunek o 6 – 7 zł rocznie wyższy niż dotychczas. Dla używających gazu również do podgrzewania wody podwyżka opłat wyniesie w sumie 21 – 22 zł. Natomiast ci, którzy dodatkowo muszą ogrzać jeszcze średniej wielkości dom jednorodzinny zapłacą rachunek wyższy o 122 – 126 zł. W tych dniach możemy się spodziewać także wzrostu cen benzyny na stacjach PKN Orlen. Koncern z końcem września podniósł ceny hurtowe paliw. To oznacza, iż w sprzedaży detalicznej benzyna może zdrożeć ok. 5 groszy, a olej napędowy ok. 9 groszy na litrze. Która to podwyżka w tym roku? W przypadku benzyny – 61, oleju napędowego – 52.
Ale z zapowiedzi gospodarczych na przyszły rok wynika, że pieniądze nadal będą znikać z naszych portfeli w błyskawicznym tempie. Choćby dlatego, że najprawdopodobniej obowiązywać będzie projekt budżetu państwa opracowany przez lewicowy rząd. Mirosław Gronicki, aktualny minister finansów, już zapowiedział 8 – procentowy wzrost akcyzy na paliwo. Czarnych chmur zbierających się nad porfelem polskich rodzin nie są w stanie rozgonić tanie używane samochody z Zachodu, obniżone ceny za rozmowy w sieciach komórkowych czy perspektywa rekompensaty VAT-u na materiały budowlane. Z badań nastrojów konsumenckich przeprowadzonych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że większości Polaków przyszłość maluje się w ponurych barwach. •
Na początku bez zmian - Piotr Kuczyński, główny analityk WGI Domu Maklerskiego
Polityka gospodarcza rządu PiS – PO, o ile taki powstanie, w pierwszym okresie (tzn. przynajmniej w ciągu pierwszego roku) niczego dla przeciętnego konsumenta nie zmieni. Rząd powstanie za późno, żeby zmniejszyć podatki. Na inne elementy gospodarki będzie długo szukał przełożenia. Nie ma żadnej możliwości, żeby cokolwiek potaniało. Generalnie nowy rząd nie będzie miał żadnego wpływu na ceny, o ile nie doprowadzi do osłabienia złotego, bo wtedy inflacja znacznie wzrośnie z powodu wzrostu cen paliw.
Agata Ałykow