Cejrowski o rajdzie Bandery: won z polskiej ziemi!
- Rajdowi Bandera-Tour powiedziałbym: won z polskiej ziemi! I po tych słowach oczekiwałbym uprzejmej akceptacji mojego stanowiska ze strony ukraińskiej - tak Wojciech Cejrowski, dziennikarz i podróżnik, komentuje w rozmowie z tvp.info rajd Stepana Bandery, którego uczestnikom nie pozwolono w ostatni piątek wjechać do Polski.
13.08.2009 | aktual.: 13.08.2009 15:00
Zdaniem Wojciecha Cejrowskiego, który w tvp.info odpowiada na pytania internautów, Polska ma prawo do własnego zdania na temat Bandery i jego zwolenników.
Stepan Bandera, uważany przez Ukraińców za bohatera, był przywódcą jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której zbrojne ramię, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), dokonywało od wiosny 1943 roku na Wołyniu i w Galicji Wschodniej czystek etnicznych na ludności polskiej, mordując od 100 do 150 tys. osób.
- Mamy prawo uważać ich za zbrodniarzy. Ukraińcy mają prawo uważać tych zbrodniarzy za bohaterów narodowych. Oni mają prawo organizować rajdy, my mamy prawo nie chcieć takich rajdów na naszym terenie. Na tym mniej więcej polega wzajemna tolerancja i zrozumienie w trudnych sprawach - mówi Cejrowski w rozmowie z tvp.info. - A zatem rajdowi Bandera-Tour powiedziałbym: Won z polskiej ziemi! I po tych słowach oczekiwałbym uprzejmej akceptacji mojego stanowiska ze strony ukraińskiej - dodaje podróżnik.
W piątek polski resort spraw wewnętrznych nie wydał zgody, by rowerzyści wjechali do Polski. Wiceszef MSWiA Tomasz Siemoniak mówił, że ich wizy zostały wyłudzone. Wnioski o wizy nie odpowiadały bowiem rzeczywistemu celowi pobytu kolarzy na terenie Polski.
Rajd "Europejskimi śladami Stepana Bandery" wystartował 1 sierpnia sprzed pomnika Bandery w Czerwonogradzie na Ukrainie. Planowana przez Polskę trasa miała biec m.in. przez Przemyśl, Sanok, Kraków i Oświęcim. 12 sierpnia rowerzyści zamierzali dotrzeć na Słowację. Finisz planowano na 24 sierpnia (Dzień Niepodległości Ukrainy) w Monachium, przy grobie Bandery.
