Casus Buttiglione

Obecność chrześcijan w laickim świecie i ich udział w życiu pluralistycznych społeczeństw stwarza i będzie stwarzać sytuacje podobne do niedawnego casusu Buttiglione. To wyzwanie dla wierzących, ale także dla tych, którzy wychodząc z przesłanek laickich głoszą zasady szacunku dla cudzych przekonań i tolerancji - pisze ks. Adam Boniecki w najnowszym "Tygodniku Powszechnym".

Sprawa warta jest refleksji. Wypadki poprzedzające złożenie przez włoskiego filozofa rezygnacji z kandydowania na urząd komisarza UE ds. sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa wzbudziły niebywałe emocje nie tylko we Włoszech. Przesłuchanie kandydata w komisji ds. wolności obywatelskich Parlamentu Europejskiego zakończyło się utrąceniem jego kandydatury przewagą jednego głosu (27 przeciw, 26 za). Było to drugie przesłuchanie. Pierwsze, w komisji ds. prawa tegoż Parlamentu, zakończyło się decyzją pozytywną. Sam fakt odrzucenia proponowanego przez rząd kandydata był przypadkiem bez precedensu, jednak nie to, lecz meritum sporu nadało sprawie rozgłos i wywołało tak wiele emocji.

Już od czasu nominacji Rocco Buttiglionego na stanowisko komisarza w lewicowej prasie prowadzono akcję zmierzającą do utrącenia tej kandydatury. Być może temu także służyły zabiegi, by filozofa przesłuchiwała nie tylko komisja prawna, ale także komisja ds. wolności obywatelskich, której przewodniczący i wielu członków nastawieni byli do Buttiglionego nieprzychylnie. Ten katolicki filozof, darzony sympatią przez Jana Pawła II, nigdy bowiem nie krył swoich przekonań i trudno obronić się przed wrażeniem, że to właśnie stało się przyczyną tego, co się wydarzyło.

Podczas konferencji prasowej, na której informował o złożeniu rezygnacji z kandydowania, pytano go, dlaczego Romano Prodi - o czym kilkakrotnie zapewniał - nigdy podczas pełnienia swych funkcji w UE nie czuł się dyskryminowany jako katolik, a tymczasem on, Buttiglione, ucierpiał właśnie z tego powodu. Odpowiedź była zwięzła: “Prodiemu nikt nie postawił podobnych pytań”.

Należy też się zastanowić, na czym ma polegać chrześcijańskie świadectwo wiary w Parlamencie Europejskim. Czy Buttiglione musiał, sprowokowany agresywnymi pytaniami, składać swoje wyznanie nie tyle wiary, co etycznych przekonań? Sam potem przyznawał, że wprowadzanie do politycznej debaty pojęcia grzechu było zabiegiem raczej niefortunnym.

Czy natomiast Europie zagraża “katolicki fundamentalizm”, kierujący się zasadą: kiedy byliśmy w mniejszości, walczyliśmy o wolność w imię waszych zasad, kiedy jesteśmy w większości, nie chcemy wam jej przyznać w imię zasad naszych? Casus Buttiglione nie wydaje się tu dobrym przykładem. Przypomnijmy, że przeciwko katolickiemu fundamentalizmowi występuje Jan Paweł II w encyklice “Centesimus annus”: “Kościół nie zamyka bynajmniej oczu na niebezpieczeństwo fanatyzmu czy fundamentalizmu tych ludzi, którzy w imię ideologii uważającej się za naukową albo religijną czują się uprawnieni do narzucania innym własnej koncepcji prawdy i dobra” (46). Prawda chrześcijańska do tej kategorii nie należy. Kościół w dialogu ze światem “baczy na każdy fragment prawdy, obecny w konkretnym życiu i kulturze poszczególnych osób i narodów...” (tamże). Dodajmy, że w rozumieniu chrześcijańskim dobro wymuszone siłą przestaje być dobrem - pisze ksiądz Boniecki na łamach gazety.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)