PolskaCała władza w ręce rad

Cała władza w ręce rad

Jeśli uda się zrealizować reformę administracji i samorządu, przestaniemy być traktowani w urzędach jak petenci.

Wchodzisz do urzędu gminy uzyskać (dajmy na to) zgodę na budowę domu. Podajesz urzędnikowi projekt architektoniczny. Ten tylko informuje cię, że z 30 dniowym wyprzedzeniem musisz powiadomić potencjalnych sąsiadów o zamiarze rozpoczęcia inwestycji. Jeżeli w ciągu miesiąca nie dostaniesz z gminy żadnego pisma, budowę możesz rozpoczynać. Tak ma wyglądać wielki finał „wielkiego dzieła” – jak określa Donald Tusk projekt dokończenia rozpoczętej w 1989 roku reformy administracji państwa.

Dziś procedura uzyskania pozwolenia na budowę trwa nawet kilkanaście miesięcy, a to przecież tylko jedna z dziesiątek spraw, które musisz załatwiać w urzędach. Dzięki pierwszej reformie, do której rząd Tuska przyjął już formalne założenia, ma się skończyć urzędnicza udręka obywateli. – Idealny urząd działa jak konto internetowe w banku – opisuje Tomasz Siemoniak, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny w rządzie Tuska za realizację reformy. – Większość spraw Kowalski powinien załatwiać przez Internet, a do urzędnika przychodzić tylko w tych najbardziej skomplikowanych. Reforma administracji to co prawda ogrom pracy, ale wierzymy, że państwem lepiej będą zarządzać obywatele niż urzędnicy państwowi – twierdzi.

Do Siemoniaka, który wysłał do samorządowców oficjalne pismo z prośbą o nadsyłanie pomysłów na zmiany w polskim prawie, napłynęło w ciągu ostatniego miesiąca sześć tysięcy propozycji. Ich wdrożenie ma wyeliminować z przepisów nonsensy uniemożliwiające sprawne działanie urzędów.

Pługi obnażają chaos

Jednak porządkowanie prawa to zaledwie część wielkiej reformy samorządowo administracyjnej. Zmiany mają dotyczyć także zasad wynagradzania i zatrudnienia pracowników samorządów oraz kwestii ustrojowych. – Może to oznaczać w skrajnym przypadku nowelizację stu, a nawet stu pięćdziesięciu ustaw – mówi Tomasz Siemoniak.

– W tej reformie chodzi o coś więcej niż tylko o sprawne działanie urzędów – wyjaśnia profesor Michał Kulesza, doradca rządu w sprawie reformy. – W kategoriach psychologicznych chodzi o to, by obywatel mógł powiedzieć, że jest zadowolony ze swojego miasta, a w kategoriach osobistych, żeby interesowało go, na co idą jego pieniądze. Trzeba w końcu uporządkować sytuację, w której ustrój kraju jest samorządowy, a jego zarządzanie centralistyczne – dodaje.

Pierwszy etap rewolucji ma polegać na porządkowaniu i uzupełnianiu przepisów. W kwietniu propozycje skorygowania konkretnych paragrafów lub wprowadzenia nowych mają trafić do uzgodnień międzyresortowych. W połowie roku większość nowelizacji ustaw powinna być już w parlamencie. Opanowania bałaganu domagają się sami samorządowcy. – Obywatele narzekają na biurokrację, a my im odpowiadamy, że odbiurokraty-zować urzędów się nie da, dopóki zbiurokratyzowane są przepisy – mówi Stanisław Bodys, burmistrz Rejowca Fabrycznego w województwie lubelskim i członek komisji rządowo samorządowej.

Samorządowcom najbardziej zależy na jasnym podziale kompetencji między poszczególnymi urzędami. – Dziś każda jednostka samorządu zarządza drogami we własnym zakresie – podaje pierwszy z brzegu przykład Stanisław Bodys. – W rezultacie kiedy pług powiatowy jedzie do odśnieżania dróg powiatowych, choć przejeżdża przez drogi gminne, nie odśnieża ich, bo jest pługiem powiatowym. Dwie godziny później drogą powiatową bezużytecznie przejeżdża pług gminny, a w końcu tę samą drogę, też bezużytecznie, pokonuje pług wojewódzki – opowiada burmistrz.

ePUAP czy raczej pułap

Inny przykład podaje Mariusz Poznański, wójt gminy Czerwonak koło Poznania: – Starosta nie chce zatwierdzić w naszej gminie planu zagos-podarowania, gdyż nie została poszerzona droga, ale za jej poszerzenie odpowiada starosta. Twierdzi jednak, że na poszerzenie pieniędzy nie ma. W efekcie bez planu zagospodarowania nie mogę wydać żadnej zgody na inwestycję.

Za pilną sprawę samorządowcy uważają również uporządkowanie kwestii zatrudniania urzędników. Dziś, aby pracować w samorządzie na kierowniczym stanowisku, trzeba mieć dwuletni staż pracy w administracji publicznej. Dlatego wójt otrzymujący ofertę od profesora ekonomii, który nigdy nie pracował w urzędzie, ale chciałby zająć stanowisko skarbnika, musi najpierw zatrudnić profesora jako pracownika szeregowego. Samorządowcy chcieliby też przejrzystych przepisów w zakresie przejmowania mienia po dawnych zakładach państwowych. – W Rejowcu kupiliśmy od PKP dworzec, lecz budynków kolejowych przy dworcu przejąć już nie mogliśmy, bo zabraniały tego przepisy. A niewykorzystywane budynki przydałyby się na lokale socjalne – mówi z żalem burmistrz Stanisław Bodys.

Porządkowanie przepisów miałoby się zakończyć wdrożeniem w urzędach systemu o szum-nej nazwie elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej (ePUAP). To system informatyczny, dzięki któremu każdy urząd w Polsce byłby podłączony do niezbędnych baz danych. Dzięki tak zwanej elektronicznej skrzynce podawczo odbiorczej większość dokumentów można by wysyłać przez Internet. Aby jednak tak się stało, rząd musi rozwiązać zagadkę dotąd nieodgadnioną: jak przekonać Polaków do korzystania z podpisu elektronicznego. Na razie jedynie zapowiada, że trzeba stworzyć alternatywny system identyfikacji elektronicznej.

Drugim etapem reformy ma być ograniczenie uprawnień administracji państwowej. – Trzeba wreszcie skończyć z tym, że w mieście stoi jeden budynek wojewody, a drugi marszałka i w każdym pracuje po kilkaset osób – utrzymuje minister Siemoniak. – Urząd wojewody powinien liczyć parę pokoi, a obywatel musi wiedzieć, że w mieście jest jeden urząd, w którym obywatel załatwi wszystkie istotne dla siebie sprawy.

Zdaniem ekspertów wojewodowie powinni jedynie sprawować nadzór prawny nad samorządem- i reprezentować rząd w swoim województwie. Dziś i działają, i sami siebie nadzorują.

Odpolitycznianie urzędów ma się też wiązać z ograniczaniem uprawnień instytucji podległych rządowi, a także likwidowaniem części z nich. Rząd na razie otwarcie mówi o ograniczeniu kompetencji kuratoriów (być może nawet ich likwidacji) oraz łączeniu mniejszych urzędów, na przykład straży łowieckiej z rybacką. Ostateczne decyzje mają zapaść po dokładnym przejrzeniu kompetencji wszystkich urzędów, ale cała operacja miałaby się rozpocząć jeszcze w tym roku.

Uwaga na głos mniejszości

Trzeci etap reformy ma doprowadzić do zaktywizowania obywateli w środowiskach lokalnych. Rząd chce, by obywatel miał wreszcie rzeczywisty wpływ na wybór władz samorządowych. Do tego potrzebna będzie zmiana ordynacji wyborczej. Jak zapowiedział Donald Tusk, wybory na wszystkich szczeblach samorządu miałyby się odbywać się w okręgach jednomandatowych. Według polityków PO taka ordynacja sprawi, że łatwiej będzie rozliczać działaczy z obietnic wyborczych. Ten, kto się nie sprawdzi, nie będzie miał szans na reelekcję, bo nie uratuje go nawet dobry wynik partii. Dziś w okręgach jednomandatowych głosuje się tylko w miejscowościach do 20 tysięcy mieszkańców. Zmianie ordynacji sprzeciwia się PiS. Oprócz argumentów bardziej efektownych niż merytorycznych, którymi posługuje się Jarosław Kaczyński („jednomandatowe okręgi dają przewagę tym, którzy mają pieniądze i media”), pojawiają się też głosy bardziej trafne: – W wyborach większościowych ignorowany jest głos mniejszości, co może prowadzić do tego, że działacze
lokalni, na przykład reprezentujący interesy mniejszości etnicznych, do władz nie wejdą – mówi Arkadiusz Mularczyk z PiS. I wyjaśnia, że w jego regionie problem z wejściem do rady powiatu mieliby Łemkowie.

Kontrowersje budzą też zaproponowane przez premiera bezpośrednie wybory starostów. – Starosta nie decyduje o rozwoju regionu ani nie dysponuje majątkiem, a jedynie zarządza szkołami, szpitalami i zajmuje się wydawaniem różnych zezwoleń. Jego mandat nie powinien więc pochodzić z wyborów bezpośrednich – przekonuje Mariusz Poznański, szef Związku Gmin Wiejskich. Innego zdania jest profesor Michał Kulesza: – W tej chwili starosta musi poszukiwać większości w radzie powiatu, bo to przez nią jest wybierany. Gdyby jednak – jak się proponuje – w radzie znaleźli się wójtowie i burmistrzowie jako przedstawiciele gmin, starosta powinien posiadać mandat od społeczeństwa. Wtedy we władzach powiatu mielibyśmy dobrą równowagę.

Na rozwiązanie kwestii ordynacji wyborczej rząd teoretycznie ma jeszcze czas – najbliższe wybory samorządowe zaplanowane są dopiero na 2010 rok. Problem tylko w tym, że jeśli politycy koalicji będą zwlekać, PiS na pewno wytknie im koniunkturalizm. Dla partii Kaczyńskich jednomandatowe okręgi mogą być zabójcze. W ostatnich wyborach samorządowych PiS przegrało zarówno w gminach, jak i w sejmikach wojewódzkich.

Pieniądze muszą iść w dół

Zadaniem najtrudniejszym dla rządu nie będzie jednak wprowadzenie nowej ordynacji (do tego wystarczą głosy PO i PSL), lecz kwestie finansowe, o których ten na razie nie chce się wypowiadać. Tymczasem żądania samorządów są rewolucyjne. Dotąd do gmin trafiały pieniądze z podatków od osób fizycznych (PIT)
i przedsiębiorstw (CIT). Z PIT do samorządów szło 48 procent naszych podatków, a z CIT – 22 procent.

– Ten sposób finansowania jest niekorzystny dla małych gmin, które mają małą liczbę zakładów i osób czynnych zawodowo. One najmniej zyskują na dobrej koniunkturze gospodarczej – wyjaśnia Stanisław Bodys. Wciąż nierozwiązany jest też problem finansowania oświaty. Samorządowcy chcą więc czerpać korzyści z akcyzy oraz podatku VAT. I podkreślają, że wraz z powiększaniem się obowiązków samorządów konieczne jest znalezienie dla nich dodatkowych środków.

W tym roku ciężko będzie liczyć w samorządach na wzrost dochodów. Dzięki wprowadzeniu, także głosami PO i PSL, ulgi rodzinnej w wysokości 1145 złotych na każde dziecko wpływy z podatku PIT będą niższe o 3,3 miliarda złotych. Budżety wielu gmin uszczuplą się o prawie 10 procent dochodów. Czy to oznacza, że rząd zamierza dodawać samorządom obowiązków, nie zmieniając jednocześnie systemu ich finansowania?

Aby z szumnych zapowiedzi nie pozostały same zapowiedzi, tak samo jak nad wielką reformą administracji pełną parą trzeba zacząć pracować nad wielką reformą finansów publicznych. eruchomości Rolnych.

Krzysztof Szczepaniak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)