Były szef MSW uniewinniony z zarzutu ujawnienia tajemnicy
Andrzej Milczanowski naruszył tajemnicę państwową, ale działał w stanie wyższej konieczności, w imię interesu państwa - uznał sąd i uniewinnił byłego szefa MSW, oskarżonego w związku ze sprawą rzekomego szpiegostwa ówczesnego premiera Józefa Oleksego.
18.02.2008 | aktual.: 18.02.2008 16:22
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał w poniedziałek, że Milczanowski, przekazując informacje operacyjne w sprawie rzekomej współpracy Oleksego z obcym wywiadem, znajdował się w sytuacji wyjątkowej i dobro niższej wartości - tajemnicę państwową - poświęcił dla dobra wyższego - interesu państwa. Milczanowskiemu groziło do 5 lat więzienia.
Sąd uznał też, że osób na najwyższych stanowiskach w państwie - które poinformował Milczanowski - nie można uznać za nieuprawnione do poznania tych informacji.
Jestem szczęśliwy, że doczekałem się sprawiedliwego wyroku - powiedział po jego ogłoszeniu Milczanowski. Były szef MSW, który w trakcie procesu mówił, że wypełniał swój obowiązek i dziś postąpiłby tak samo, dodał, że "służba to służba, trzeba sobie zdawać sprawę z pewnych niekorzystnych konsekwencji".
Miałem podstawy skierować do prokuratury wojskowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura przecież wszczęła śledztwo, a śledztwo wszczyna się wtedy, kiedy istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa - powiedział Milczanowski. Czekałem długo, ale doczekałem się sprawiedliwości - zakończył Milczanowski.
Mecenas Wojciech Tomczyk, pełnomocnik Oleksego, występującego w procesie jako oskarżyciel posiłkowy, powiedział, że decyzję, czy odwołać się od wyroku jego klient podejmie po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. Najpierw musimy poznać racje, tak naprawdę dzisiaj nie zostały one przedstawione - powiedział.
Milczanowskiego (obecnie notariusza w Szczecinie) prokuratura oskarżyła, że 21 grudnia 1995 r. z trybuny Sejmu, jako szef MSW, ujawnił tajemnicę państwową mówiąc, iż premier Oleksy był źródłem informacji dla wywiadu ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem. Ponadto, że "bezprawnie powiadomił" o zarzutach wobec Oleksego m.in. ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego, marszałków Sejmu i Senatu oraz ministra spraw zagranicznych.
Sprawa rzekomego szpiegostwa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałęsy, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy nazwał sprawę prowokacją, bo MSW sugerowało za kulisami jego odejście z urzędu premiera. Zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem. Na początku 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie, o co 19 grudnia 1995 r. wniósł Milczanowski. W kwietniu 1996 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie Olin.
Pod koniec 1996 r. kolejny rząd SLD - Włodzimierza Cimoszewicza - opublikował w "Białej księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał, że publikacja ujawniła mechanizmy działania polskiego wywiadu. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb.
Warszawska prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów UOP oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.
Śledztwo w sprawie Milczanowskiego pierwotnie umorzono w 1998 roku, ponieważ uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać przed sądem karnym za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli Sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. We wrześniu 2001 r. Sejm, większością głosów AWS i UW, zdecydował o umorzeniu postępowania z wniosku posłów SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.
W maju 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. "Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD" - komentował wtedy Milczanowski.