"Były skinhead jest szefem TVP - to jakiś odlot"
- Kumoterstwo dotyczy niestety każdej partii w Polsce, bo np. PiS i LPR obstawiają swoimi ludźmi TVP i Polskie Radio. Jakiś „kolo”, który był skinheadem i działaczem Młodzieży Wszechpolskiej jest teraz szefem telewizji publicznej. To jest kompletny odlot. Kumoterski rak nie został wypleniony przez 20 lat - powiedział Wirtualnej Polsce Muniek Staszczyk, lider T. Love.
18.04.2009 | aktual.: 19.04.2009 10:52
WP: Jan Stanisławski: W latach 80. często występowałeś w różowych okularach. Jak teraz wygląda świat widziany oczami Muńka?
Muniek Staszczyk: To są dwie kompletnie inne planety. Lata 80. to moja świadoma młodość i cała historia zespołu, który wtedy się narodził. PRL to był smutny czas, bo mocno restrykcyjny. Stan wojenny to nie było nic fajnego, dookoła syf i wszechobecna milicja. Ale z drugiej strony to był bardzo płodny czas dla artystów, filmowców i pisarzy. Tak naprawdę prawdziwy polski rock ‘n’ roll powstał właśnie w latach 80. dlatego, że w tym czasie powstała cała masa młodych zespołów. Jako pierwsi zaczęli grać: Brygada Kryzys, Tilt i Deadlock. My byliśmy w tzw. drugiej fali - razem z Izraelem, Armią i Dezerterem. Te różowe okulary i ten smutny świat miały swoją unikalną wartość. Dookoła było beznadziejnie, szaro, brzydko, biednie, nie można było nigdzie wyjechać. Pieniędzy zero, nie tylko z muzyki, ale ze wszystkiego. Ale to była nasza młodość, więc gdy państwo zamknęło nam wszystko, co można, my budowaliśmy sobie własne obszary niezależności, czyli tzw. kultury alternatywnej.
Kultura, która wykluła się w Jarocinie nie była związana ani z władzą, ani z „Solidarnością”, ani z Kościołem. Byliśmy osobną wyspą. Było to trudne, bo wszystkie kluby studenckie, w których graliśmy były w rękach państwa. Ale nawet w tych klubach był zawsze jakiś margines wolności. Nie jestem z ludzi, którzy gloryfikują PRL i mówią, że było fajnie i śmiesznie, bo według mojego mniemania tak nie było. Nie cofnąłbym się do tego czasu, ale pamiętam, że było wtedy dużo płodnych momentów. Ludzie trzymali się razem, nikt się z nikim nie ścigał, nie było rywalizacji. Chodziło o to żeby powiedzieć coś ciekawego publiczności, podzielić się z nią swoimi przemyśleniami i naszym wkurwieniem. Wtedy nasza publiczność składała się tylko i wyłącznie z naszych kolegów. W takich klubach jak Remont, czy Hybrydy istniała zupełnie inna rzeczywistość.
Artystycznie to był bardzo dobry czas, ale politycznie i ekonomicznie - tragiczny. Rok ’89 był wielkim przełomem, lata 90. to okres zachłyśnięcia się wolnością, jeszcze nie kapitalizm, ale okres przejściowy. Ludzie byli bardzo optymistycznie nastawieni do wszystkich zmian, ale nie wszyscy potrafili sobie poradzić z wolnością i z niej korzystać. O czym może chociażby świadczyć nasza rodzima scena polityczna, która wykluwa się od 20 lat, ale ciągle popełnia wiele błędów. Brakuje obywatelskiego podejścia do sprawy, być może musi minąć jeszcze wiele lat zanim politycy będą ludźmi bogatymi i nie będą traktować zwycięstwa w wyborach jako folwarku prywatnego. Miejmy nadzieję, że to się zmieni, ale generalnie polska demokracja jest jeszcze w powijakach. Jesteśmy mimo wszystko wolnym krajem, chociaż w czasach globalizmu nie można mówić o całkowicie wolnym kraju.
WP: No właśnie, wolność…
Są plusy i minusy wolności, tak samo jak są plusy i minusy pieniądza. Jeżeli zarabiasz pieniądze to nic w tym złego, jeżeli wariujesz na punkcie pieniędzy jest w tym dużo złego. Jeżeli oglądasz telewizję wybiórczo nic w tym złego, jeżeli oglądasz telewizje jak idiota i wchodzisz we wszystko, co ci ona podaje to już dużo złego. W PRL-u były trzy programy telewizyjne, wszystkie propagandowe, więc nikt telewizji nie oglądał. Ale można było zobaczyć częściej niż dziś filmy Bergmana, Feliniego, Antonioniego, czy Bunuela. Z drugiej strony, teraz masz 80 kanałów i nic na nich nie ma (jak się bardzo postarasz to może znajdziesz coś ambitnego).
Wolny rynek jest najlepszym z możliwych rozwiązań. Nie wierzę w utopie typu anarchia, czy komunizm. Musimy się na tym rynku odnaleźć, są zagrożenia płynącego z tego, że społeczeństwo zaczyna wszystko bezkrytycznie łykać. My byliśmy zdystansowani, bo musieliśmy. Kiedyś inaczej się nie dało i ten dystans pozostał. Mój 19-letni syn już nie ma takiego dystansu do mediów jak ja. W wolności siła, ale wolność rynku niesie ze sobą też wiele zagrożeń. Teoretycznie Internet nie jest zły, ale jeśli jesteś internetowym ćpunem to już jest coś nie tak. Ja wyznaje filozofię środka, trzeba być bardzo ostrożnym w dzisiejszym świecie mediów. Jako artysta staram się balansować, tzn. być tyle ile mnie potrzeba, ale nie straszyć z każdej lodówki. Ludziom młodym przydałoby się więcej dystansu do niektórych rzeczy, powinni w sobie wyrobić pewien krytycyzm. Dzisiejsza rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż 20 lat temu, ale musimy wiedzieć, że wolność jest w naszych rękach. Nie będę mówił, że wszystko w PRL-u było złe, ale
jednak było więcej rzeczy złych niż dobrych. Jakby spojrzeć na nasz dorobek filmowy, muzyczny, czy literacki to jest tego naprawdę sporo. Może faktycznie jest tak, że jak stoisz pod ścianą to tworzysz ciekawsze i bardziej wartościowe rzeczy.
WP: A czy odczuwasz jakieś większe zmiany po wejściu Polski do Unii Europejskiej?
- Nie jesteśmy krajem tak bogatym i samowystarczalnym żebyśmy mogli być sami sobie. Unia to pewnego rodzaju kontrakt, pewne zniewolenie, ale najlepsze z możliwych. Wolę Unię niż bycie np. w sojuszu z Białorusią. Ludzie, którzy byli zdecydowanie przeciwko, teraz korzystają z Unii. Rolnicy, którzy byli przeciw, korzystają. Zawsze brakowało nam mądrych polityków, którzy podejmowaliby trudne decyzje, czasami niezgodne z oczekiwaniami społecznymi. Takim politykiem był niewątpliwie Piłsudski, który potrafił zrobić coś dalekowzrocznego. Wszyscy politycy liczą słupki i patrzą, czy to się społeczeństwu spodoba. Brakuje nam mądrych ludzi, bo wycięli ich zarówno Niemcy jak i Sowieci. To pokutuje do dziś. Brakuje nam uczciwych polityków, prawdziwych zawodowców, którzy znają się na rzeczy. Polską kierują populiści, a ludzie są głupi, bo na nich głosują. Polakom brakuje dalekowzroczności. Kiepsko nam wychodzi wydawanie funduszy unijnych, jeżdżę po Polsce i widzę, że się zmienia na lepsze, ale bardzo powoli.
Wszystko mogłoby iść szybciej, tak jak np. w Czechach. Dostaliśmy szansę od Unii i niestety odnoszę wrażenie, że nie wykorzystujemy jej. Euro 2012 może być dla Polski dużym skokiem cywilizacyjnym, ale może być także katastrofą narodową, jeżeli ze wszystkim nie zdążymy i w ostatniej chwili odbiorą nam mistrzostwa. Niektóre kraje potrafią dobrze wykorzystać pomoc UE, inne gorzej - np. Hiszpania doskonale wykorzystała szansę i znacznie się rozwinęła, natomiast Grecja przesrała sprawę. My mamy jeszcze gorszą sytuację, bo jesteśmy krajem totalnie cofniętym cywilizacyjnie przez komunizm. Jak nie Unia to, co? Co byśmy sobie zbudowali gdyby nie Unia? Sojusz z Łukaszenką? To jest jakaś chora jazda. Mamy trudne położenie geograficzne - z jednej strony Rosja - z drugiej Niemcy. Moim zdaniem Unia to najlepsze rozwiązanie. Dzięki niej możemy stworzyć w miarę stabilną sytuację gospodarczą w Polsce. Wiadomo, że teraz jest kryzys i sytuacja nie jest najciekawsza, ale właśnie dzięki współpracy z innymi krajami możemy sobie z
tym kryzysem poradzić.
WP: Zacząłeś odczuwać kryzys na własnej skórze?
- Jeszcze nie wiem, bo mieliśmy z zespołem czteromiesięczną przerwę w koncertach i dopiero teraz ruszamy w trasę. Z tego, co rozmawiałem z menadżerem, to są małe zmiany i cięcia, ale nie będzie to bardzo odczuwalne. Jeżeli chodzi o sprzedaż płyt to też nie wiem, bo ostatni krążek wydaliśmy przed gwiazdką, w okresie, kiedy wszystkie płyty świetnie się sprzedają. Z perspektywy znajomych, którzy nie są muzykami to wszyscy mówią, że kryzys jest odczuwalny. Wszystko jest wynikiem błędów i pazerności banków, które rozdawały na lewo i prawo wirtualne pieniądze. Nie wiem, ile to będzie jeszcze trwało, ale mam nadzieję, że szybko się skończy.
WP: Co Cię irytuje w Polsce?
Irytuje mnie ludzka głupota, ludzie nie potrafią wykorzystać naszego wielkiego kapitału. Tego, że obalenie komunizmu zaczęło się od nas. Oglądałem na ten temat mnóstwo programów na BBC, jest tam coś o Wałęsie, ale tak naprawdę dla każdego Europejczyka obalenie komunizmu to zburzenie muru berlińskiego. Niemcy wykorzystują to idealnie, bo robią z tego wielką fetą i taki news idzie w świat. Tak samo było z polskimi obozami koncentracyjnymi. Polacy nie potrafią dbać o swoje interesy. Politycy, których wybraliśmy, powinni walczyć o pamięć i szacunek dla tamtych czasów. A cały szacunek do opozycyjnych działaczy (włącznie z Wałęsą) został rozpieprzony właśnie przez polityków. Nikt nie jest tak dobry w zabijaniu własnej historii jak Polacy. I to mnie właśnie irytuje, bo zamiast budować coś na tym tle, to się to wszystko niszczy i opluwa.
WP: Gdy do władzy doszedł PiS byłeś niezadowolony i zdarzało ci się krytykować ich politykę. Jak jest teraz? Czy rząd Platformy Obywatelskiej spełnia Twoje oczekiwania?
Nie lubię PiS-u, ale z Platformy też nie jestem zadowolony, bo są zbyt ślamazarni. Za mało robią, nie widać postępu, przyspieszenia, które byłoby widoczne. Politycy PO bardzo dbają o sondaże. Są ostrożni i kreują się na krystalicznych polityków. Jeżeli prawdą jest, że Donald Tusk głównie myśli o prezydenturze, to nie wróży to dobrze. Nie jestem mega sfrustrowany sytuacją w Polsce, ale żenują mnie niektóre zachowania rządzących.
Brakuje mi polityków, którzy byliby ponad konfliktami i programami poszczególnych partii. Kaczyńskich gubi małostkowa zawiść. Oni są z pewnością uczciwi, ale czasami chorobliwe dążenie do tzw. prawdy może doprowadzić do pewnego rodzaju inkwizycji. To, co teraz robią z Wałęsą jest po prostu niesmaczne. Chorobliwe dążenie do „prawdy” może zniszczyć wiele istnień, przez co staje się bardzo niebezpieczne. Jeżeli teraz 15-letni chłopak włącza telewizję i ogląda wiadomości to, jakie on może mieć pojęcie o Wałęsie?
On sobie myśli: Wałęsa to na pewno był jakiś chuj, co donosił ubecji. W mózgu młodego człowieka tworzy się niepotrzebny zamęt. Brakuje mi wzajemnego szacunku w ramach walki społeczno-politycznej. Członkowie partii, którzy rozkładają karty, tak naprawdę są zajęci swoim ego i niczym innym. Dlatego też jestem zażenowany działalnością PO i nie spełniają moich oczekiwań, bo myślałem, że będą szybsi. Trzeba zrobić coś, co nie jest popularne, np. wprowadzić euro. Potrzeba zdecydowanych działań, niekoniecznie popartych aprobatą społeczeństwa.
WP: Co sądzisz o działalności Instytutu Pamięci Narodowej, czy uważasz, że lustracja po latach ma sens?
- Nie ma sensu i jest to moim zdaniem wielki błąd. Mam to za złe Mazowieckiemu i tamtym czasom, w których kwitły flirty opozycjonistów z komunizmem. Są oczywiście dwie teorie: jedna mówi, że Okrągły Stół to wielka zdrada, druga, że było to coś wspaniałego. Ja jestem gdzieś po środku, bo ci, którzy mówią, że to była zdrada byli wtedy albo małymi dziećmi, albo siedzieli w siódmym rzędzie podczas obrad.
Wiele rzeczy mi się nie podobało później - całe uwłaszczenie komuny to była jakaś tragedia…To wtedy był czas na rozliczenie z przeszłością. Wiem, że głównym motywem działania Kaczyńskich jest pewien kac moralny wyniesiony z tamtych czasów, ale to wszystko powinno wydarzyć się wtedy. Teraz to jest puszka Pandory, która wypierdala ludzi w kosmos. Można zniszczyć człowiekowi życie jednym stwierdzeniem: „byłeś agentem”. I co z tego, że później ta osoba idzie do sądu, wygrywa proces i na szóstej stronie każdego dziennika znajdzie się sprostowanie, jak na pierwszych stronach brukowców typu „Fakt” jest nagłówek „To on był agentem. Zdrajca ojczyzny”.
Nie jestem przeciwny prawdzie, ale działania IPN stały się narzędziem w walce politycznej i to jest bardzo niebezpieczne. IPN powinien być organizacją niezależną, nie może być tak, że jakaś partia wywiera na nią wpływ. I tu nie chodzi tylko IPN. To samo jest z TVP i Polskim Radiem, które powinny być niezależne a już od wielu lat nie są. Co to jest w ogóle za podejście? To, że ja wygrywam wybory to znaczy, że telewizja i radio są moją własnością? Najgorszy polski rak to jest właśnie myślenie: „Kurwa teraz my rządzimy. Mamy to chłopaki, to jest teraz nasze”. A to zupełnie nie o to chodzi.
WP: Ostatnio było głośno ws. książki Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia”, w której autor zarzuca byłemu prezydentowi m.in. współpracę z SB. Jak traktujesz takie publikacje?
- Przede wszystkim, co może wiedzieć dwudziestokilkuletni małolat, który pisze książkę o Lechu Wałęsie? Załóżmy, że zna to wszystko z historycznych źródeł. Ale co on może wiedzieć o życiu w PRL-u, o ubecji, o uwikłaniach i zagrożeniach płynących ze strony komunistów? To nie były zagrożenia typu, że ktoś ci spuści wpierdol i wybije zęby, tylko nagle mogła zniknąć twoja żona, dzieci i nie wiadomo, co się będzie działo. Co może wiedzieć taki gówniarz, który nie żył w tamtych czasach…Dla mnie to jest jakaś porażka. Czysta polityka.
WP: A ty widziałeś swoją teczkę?
- Byłem ciekawy, więc złożyłem podanie w tej sprawie. Okazało się, że nie mam teczki, tylko jakieś adnotacje o zagranicznych koncertach. Myślałem, że mam, ale widocznie nie byłem wtedy specjalnie znany. Z resztą UB zajmowało się głównie opozycją polityczną, zespoły z Jarocina ich nie interesowały. Mieszkałem w akademiku, znałem ludzi z NZS-u, byłem na kilku ulicznych zadymach, ale bardziej jako zwykły „szaraczek”. Nie byłem nigdy działaczem politycznym, więc dali mi spokój.
WP: Jesteś ojcem z wieloletnim stażem, czy uważasz, że nowa reforma oświaty, która sprawi, że do szkół pójdą sześciolatki jest potrzebna?
- Skracanie dzieciństwa nigdy nie jest fajne. Z drugiej strony szybsze usamodzielnienie nie jest złe. Niestety to taka polska niedoróbka, że uchwalili ustawę, do której nie są przygotowani. Ucierpią na tym tylko i wyłącznie dzieci i ich rodzice. Zupełnie bez sensu.
WP: Co sądzisz o nepotyzmie w polskiej polityce. Rodziny znanych polityków, jak na przykład wicepremiera Waldemara Pawlaka, zarabiają na publicznych kontraktach?
- Bardzo mało oglądam telewizję, więc dokładnie nie znam tych spraw. Myślę, że Pawlak mentalnie wyrasta z PRL-u i ta afera jest ewidentnym tego przykładem. Kumoterstwo dotyczy niestety każdej partii w Polsce, bo np. PiS i LPR obstawiają swoimi ludźmi TVP i Polskie Radio. Jakiś „kolo”, który był skinheadem i działaczem Młodzieży Wszechpolskiej jest teraz szefem telewizji publicznej. To jest kompletny odlot. Ten kumoterski rak nie został wypleniony przez 20 lat.
Mi się marzy rząd fachowców - jest zajebisty gość od zdrowia to bierzmy go z PiS-u, jest zajebisty typ od środowiska to bierzmy go z PSL-u, jest zajebisty gość od ekonomii to bierzmy go z PO. Partyjność jest straszna. Wiem, że partie muszą ze sobą walczyć, bo na tym polega idea demokracji, ale jakim kosztem? PiS nic nie robił, oprócz zasłony dymnej opartej na agresji i nienawiści do „wroga”. Według PiS musi być wróg żeby coś się działo, trzeba z kimś walczyć. PO ma z kolei przyjazne opakowanie, są fajni, tacy „nice people”, ale bardzo wolno pracują. Według mnie przez 20 lat konkretną, namacalną rzecz zrobił tylko Leszek Balcerowicz. Zrobił bardzo ważną reformę i ustawił gospodarkę.
Takie ruchy mnie interesują i mam w dupie, z jakiej ktoś jest partii, jeżeli jest dobrym fachowcem. Nie chcę też tylko narzekać, bo i tak już naukowcy stwierdzili, że Polacy są najbardziej pesymistycznym narodem świata. Chcę powiedzieć, że wszystko jest w naszych rękach, nie ulegajmy populizmowi i chodźmy na wybory. Kumoterstwo jest beznadziejne w każdym calu
WP: Zamierzasz głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
- Tak. Uważam, że jest to bardzo ważne głosowanie, ponieważ, ci faceci, którzy zasiądą w Brukseli będą reprezentować nasz kraj i dbać o nasze interesy. To oni będą walczyć o dotacje unijne i silną pozycję Polski w Europie. Muszą to być ludzie kompetentni, inteligentni i znający języki. Będziemy później ich rozliczać, więc nie bójcie się głosować. Potrzebna jest nam większa świadomość polityczna, nie wierzmy populistom i nie dajmy się oszukać.
WP: No właśnie, jak to jest z tą świadomością polityczną Polaków?
- To jest trochę jak z czytaniem pisma „NIE” Urbana, który był zakałą przez cały PRL a w latach 90. wszyscy zaczęli go czytać. Wszyscy ci, którzy kiedyś go nienawidzili. Urban przynosi „wolność”, bo wszystkich opluwa. Nagle wszyscy chcą czytać taki kibel, bo pieprzą wszystkich innych. To jest nihilizm bez żadnych wartości. Trzeba mieć pewną świadomość, wiedzieć, co jest skąd. Trzeba się trochę zastanowić. To samo z Wałęsą - ok, może miał tam jakieś minusy i rzeczywiście się do czegoś nie przyznał - ale bez tego człowieka nie było by wolnej Polski. Inny przykład: Balcerowicz - może wyrastał z PRL-u, ale zreformował gospodarkę. Trzeba to wszystko zważyć.
WP: Co sądzisz o Januszu Palikocie?
- Na pewno ubarwia polską scenę polityczną, ale wydaje mi się, że jest za bardzo skupiony na sobie i na swoim ego. Musi być taki człowiek, to nie jest jakiś szatan, którego trzeba skreślić. Na jego korzyść przemawia to, że jest bogaty i nie musi dorabiać się na polityce. Widać, że lubi być w mediach i że jest próżny.
WP: Masz swojego ulubionego polityka?
- Nie, niestety.
WP: Od 27 lat zajmujesz się muzyką - czujesz, że masz jakąś misję do spełnienia, czy po prostu grasz, bo lubisz?
- To, co mogę zrobić to przekazać młodym ludziom źródło, moje inspiracje, które znacząco wpłynęły na moją twórczość. Mówię o takich artystach jak: Bob Dylan, Bob Marley, The Clash, czy The Roling Stones. Chcę pokazać, że muzyka rockowa wzięła się z jakiegoś niezadowolenia, szorstkości i miała swoje korzenie w bluesie. Potem był Elvis Presley i wszystko się zaczęło. Rock to nie kolczyki w uszach, dziurawe spodnie i skóra, tylko pewna postawa artystyczna oparta na własnym spojrzeniu na świat. Mój przekaz jest szorstki, ale pozytywny i przede wszystkim autorski. Mam do spełnienia misję - chciałbym żeby na koncertach T. Love ludzie się bawili, słuchali i wynosili coś wartościowego. Pozytywny przekaz połączony z melodią i rytmem. W tym sensie wzorem był dla mnie Bob Marley.
Mamy fanów z różnych środowisk - na koncerty przychodzą licealiści, studenci, biznesmeni, hiphopowcy, rastamani i punki. T. Love preferuje pozytywny ekumenizm rock ‘n’ rollla, ale nie ma nic wspólnego z tzw. rockiem chrześcijańskim. Chcę nieść pozytywne wibrację, oparte na szorstkiej rzeczywistości, chce dawać ludziom nadzieję. Główną rzeczą, za którą ludzie nas cenią to autentyczność i chcę aby tak zostało. Nie byłem wytworem mediów, nikt nas nie ulepił. Co prawda wielu ludzi nam pomogło, ale do wszystkiego dochodziliśmy sami. Chciałbym przekazać młodym ludziom dwie podstawowe lekcje, o których mówił kiedyś Johnny Rotten z Sex Pistols: jeśli zakładasz swój zespół to zrób to sam i zrób to dobrze. To wszystko co mam do powiedzenia.
WP: Dziękuję bardzo za rozmowę
- Dzięki.
Rozmawiał Jan Stanisławski, Wirtualna Polska