Były policjant spowodował wypadek? Po interwencji Prokuratora Generalnego wznowiono śledztwo
Prokuratora przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi W. Były policjant jest podejrzewany o spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu. Śledczy początkowo umorzyli sprawę. Jednak ich decyzję uchylił Prokurator Generalny.
W czerwcu ubiegłego roku Andrzej W., policjant z Kartuz, miał wypadek samochodowy. Jego pojazd wypadł z drogi i dachował. Wyświetlacz alkomatu po badaniu pokazywał 1,6 promila alkoholu. Prokuratura początkowo przyjęła tezę, że to W. prowadził auto. Funkcjonariusz nie przyznał się do winy. Śledztwo umorzono po 11 miesiącach. Sprawcy nie udało się wykryć.
Śledczy uzyskali nowe informacje. Wówczas Prokurator Generalny uchylił decyzję o umorzeniu postępowania prokuratorskiego. Spowodowało to, że kwidzyńska prokuratora zintensyfikowała działania. Pozwoliły one podważyć cześć zeznań oskarżonego.
Sporządzony został akt oskarżenia, który wpłynął do kartuskiego sądu. Dokument zawiera zarzuty kierowania autem pod wpływem alkoholu.
- Do Sądu Rejonowego w Kartuzach wpłynął akt oskarżenia w sprawie Andrzeja W., który w czerwcu ubiegłego roku w Szklanej w stanie nietrzeźwości miał spowodować wypadek samochodowy – poinformował kartuski sąd.
Andrzej W. nie przyznaje się do przedstawionych zarzutów. Technicy pod okiem śledczych zabezpieczali ślady biologiczne i zapachowe, znajdujące się w pojeździe. Wszystkie należały do właściciela auta. Nie zaprzeczał on, że był w samochodzie podczas wypadku. Oskarżony twierdzi, że to nie on kierował, ale ktoś inny. Partnera podróży miał poznać podczas zabawy przy ognisku, w której uczestniczył W.
Prokuratorzy zlecili badania zapachowe. Ich celem było ustalenie ile osób podróżowało feralnego dnia autem. Próbki przesłano do Komendy Głównej Policji. Warszawscy laboranci ustalili, że w pojeździe pozostawiono dwa różne zapachy. Jeden należał do oskarżonego. Drugi do innej, niezidentyfikowanej osoby. Analitykom nie udało się ustalić kim był kierowca. Dodatkowo jego obecność potwierdziły ślady krwi.
Śledczy wystosowali apel. Niestety nie zgłosił się żaden świadek wypadku. Wiadomo, że krótko po zdarzeniu przez wieś przejechał rowerzysta. Jego zeznania mogłoby rozstrzygnąć sprawę, jednak jego tożsamość pozostaje nieznana. Mógł wcale nie widzieć wypadku.
Andrzej W został wydalony ze służby. Zwolniono go zaraz po przedstawieniu prokuratorskich zarzutów. Po umorzeniu śledztwa starał się o przywrócenie do służby. Jego wniosek nie został uwzględniony. Odrzucono go ze względów formalnych.