Były pilot F‑16 o poderwaniu myśliwców. "Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją"
Po tym, jak we wtorek rano Rosja prowadziła kolejny zmasowany atak na Ukrainę, w Polsce poderwano dwie pary myśliwców F-16. Były pierwszy, polski pilot tej maszyny płk Krystian Zięć uspokaja. - Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Dyżurne pary samolotów to standardowa procedura - mówi nam Zięć.
02.01.2024 | aktual.: 02.01.2024 19:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak informowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ), zaobserwowano intensywną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, która związana jest z wykonywaniem uderzeń na terytorium Ukrainy. We wtorek rano Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak na Ukrainę, do eksplozji doszło m.in. w Kijowie oraz w Charkowie.
Zobacz także
Według kierownictwa DORSZ sytuacja wymagała reakcji. "W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej aktywowano dwie pary myśliwców F-16 oraz sojuszniczy tankowiec powietrzny" - podkreślono. Około godz. 5:45 wystartowała para amerykańskich maszyn stacjonujących w bazie w Łasku, a około godz. 6:15 - polska para.
Zdaniem płk. Krystiana Zięcia, byłego pilota-instruktora F-16, w tym przypadku mieliśmy do czynienia z działaniem lotnictwa wielooperacyjnego. - Nie mamy samolotów obrony powietrznej, charakteryzujących się dużymi możliwościami kinetycznymi w zakresie prędkości i wysokości. Nasze samoloty F-16 mają mniejsze możliwości, niż maszyny przewagi powietrznej Federacji Rosyjskiej czy "ciężkie" myśliwce rosyjskie Su-27, Su-35, Mig-25 - mówi WP płk Krystian Zięć.
Jak podkreśla, przewagę powietrzną buduje się w oparciu o wiele sił i środków na ziemi, w powietrzu i na morzu.
- To wielowarstwowy system, który Polska teraz buduje. Finalnie środki naziemne, tj. systemy obrony powietrznej, będą w stanie pokryć pełen zakres wysokości. Z kolei w powietrzu mamy do dyspozycji F-16 w liczbie 48 samolotów - mówi nam były dowódca 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku.
Po godz. 10 wojsko przekazało komunikat o zakończeniu działań. "Ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia, operowanie par dyżurnych polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej zostało zakończone. Uruchomione środki powróciły do swoich baz i standardowej działalności operacyjnej" - podkreślono.
Zaznaczono, że na bieżąco monitorowana jest sytuacja na terytorium Ukrainy. Polskie siły pozostają w stałej gotowości do zapewnienia bezpieczeństwa naszej przestrzeni powietrznej.
- Pamiętajmy, że nasze samoloty działają w czasach pokoju, kiedy nie mamy zdefiniowanego konfliktu kinetycznego. Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. I nie ma takiego konfliktu między NATO a Kremlem. W innych domenach ta wojna się toczy, czy to informatycznej czy propagandowej. W wymiarze kinetycznym konflikt toczy się między Ukrainą a Federacją Rosyjską - podkreśla były pilot F-16.
Zdaniem płk. Krystiana Zięcia, lotnictwo myśliwskie - polskie i Sojuszu - nie realizuje dziś zadań związanych z obroną powietrzną czy wywalczeniem lokalnej przewagi w powietrzu.
- Zarządzanie bezpieczeństwem w powietrzu jest więc realizowane w oparciu o tzw. parę dyżurną. W takiej sytuacji to standardowa procedura. Może ona korzystać z sił i środków NATO i może być oddelegowana pod dowództwo Sojuszu. Może też realizować obowiązki w ramach systemu narodowego i wtedy jest pod nadzorem Centrum Operacji Powietrznych (COP). Dzieje się to wtedy najczęściej równolegle - mówi WP płk Krystian Zięć.
Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego tygodnia, w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne. Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki.
- Wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, którą następnie opuściła. Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze - powiedział w piątek po naradzie w BBN szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła.
Czy dwa incydenty, w tak krótkim odstępie czasu, mogą spowodować reakcję po stronie Polski bądź NATO?
Dyżury F-16 po 24 godziny na dobę?
Płk Krystian Zięć podkreśla, że piloci z F-16 mogą skorzystać z zapisów odpowiadających sytuacji, np. zagrożenia ze strony rosyjskich maszyn, ale w systemie aktywnego konfliktu zbrojnego.
- Obecnie mamy sytuację pokojową, a użycie broni jest niezwykle restrykcyjne. W sytuacji wojny czy ewentualnej obrony przed agresorem wchodzimy na inny poziom zaangażowania sił oraz środków i ich sposobu użycia - mówi rozmówca WP.
Jego zdaniem jeżeli w pewnym momencie kraje NATO bądź Polska na poziomie politycznym uznałyby o tym, że należy podnieść na wyższy poziom działania lotnictwa myśliwskiego i zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej, to pojawiłby się zapewne reżim dyżurowania w powietrzu samolotów myśliwskich 24 godziny na dobę.
- Tak, żeby uszczelnić granicę. I jeżeli ktoś wleciałby do przestrzeni, gdzie jest zakaz lotów oznaczałoby to, że mamy do czynienia z przeciwnikiem. Ale nie jesteśmy w stanie wojny i obyśmy nigdy nie byli - podsumowuje były pilot F-16.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski