Były pilot F‑16 o poderwaniu myśliwców. "Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją"
Po tym, jak we wtorek rano Rosja prowadziła kolejny zmasowany atak na Ukrainę, w Polsce poderwano dwie pary myśliwców F-16. Były pierwszy, polski pilot tej maszyny płk Krystian Zięć uspokaja. - Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Dyżurne pary samolotów to standardowa procedura - mówi nam Zięć.
Jak informowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ), zaobserwowano intensywną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, która związana jest z wykonywaniem uderzeń na terytorium Ukrainy. We wtorek rano Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak na Ukrainę, do eksplozji doszło m.in. w Kijowie oraz w Charkowie.
Według kierownictwa DORSZ sytuacja wymagała reakcji. "W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej aktywowano dwie pary myśliwców F-16 oraz sojuszniczy tankowiec powietrzny" - podkreślono. Około godz. 5:45 wystartowała para amerykańskich maszyn stacjonujących w bazie w Łasku, a około godz. 6:15 - polska para.
Zdaniem płk. Krystiana Zięcia, byłego pilota-instruktora F-16, w tym przypadku mieliśmy do czynienia z działaniem lotnictwa wielooperacyjnego. - Nie mamy samolotów obrony powietrznej, charakteryzujących się dużymi możliwościami kinetycznymi w zakresie prędkości i wysokości. Nasze samoloty F-16 mają mniejsze możliwości, niż maszyny przewagi powietrznej Federacji Rosyjskiej czy "ciężkie" myśliwce rosyjskie Su-27, Su-35, Mig-25 - mówi WP płk Krystian Zięć.
Jak podkreśla, przewagę powietrzną buduje się w oparciu o wiele sił i środków na ziemi, w powietrzu i na morzu.
- To wielowarstwowy system, który Polska teraz buduje. Finalnie środki naziemne, tj. systemy obrony powietrznej, będą w stanie pokryć pełen zakres wysokości. Z kolei w powietrzu mamy do dyspozycji F-16 w liczbie 48 samolotów - mówi nam były dowódca 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku.
Po godz. 10 wojsko przekazało komunikat o zakończeniu działań. "Ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia, operowanie par dyżurnych polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej zostało zakończone. Uruchomione środki powróciły do swoich baz i standardowej działalności operacyjnej" - podkreślono.
Zaznaczono, że na bieżąco monitorowana jest sytuacja na terytorium Ukrainy. Polskie siły pozostają w stałej gotowości do zapewnienia bezpieczeństwa naszej przestrzeni powietrznej.
- Pamiętajmy, że nasze samoloty działają w czasach pokoju, kiedy nie mamy zdefiniowanego konfliktu kinetycznego. Nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. I nie ma takiego konfliktu między NATO a Kremlem. W innych domenach ta wojna się toczy, czy to informatycznej czy propagandowej. W wymiarze kinetycznym konflikt toczy się między Ukrainą a Federacją Rosyjską - podkreśla były pilot F-16.
Zdaniem płk. Krystiana Zięcia, lotnictwo myśliwskie - polskie i Sojuszu - nie realizuje dziś zadań związanych z obroną powietrzną czy wywalczeniem lokalnej przewagi w powietrzu.
- Zarządzanie bezpieczeństwem w powietrzu jest więc realizowane w oparciu o tzw. parę dyżurną. W takiej sytuacji to standardowa procedura. Może ona korzystać z sił i środków NATO i może być oddelegowana pod dowództwo Sojuszu. Może też realizować obowiązki w ramach systemu narodowego i wtedy jest pod nadzorem Centrum Operacji Powietrznych (COP). Dzieje się to wtedy najczęściej równolegle - mówi WP płk Krystian Zięć.
Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego tygodnia, w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne. Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki.
- Wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, którą następnie opuściła. Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze - powiedział w piątek po naradzie w BBN szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła.
Czy dwa incydenty, w tak krótkim odstępie czasu, mogą spowodować reakcję po stronie Polski bądź NATO?
Dyżury F-16 po 24 godziny na dobę?
Płk Krystian Zięć podkreśla, że piloci z F-16 mogą skorzystać z zapisów odpowiadających sytuacji, np. zagrożenia ze strony rosyjskich maszyn, ale w systemie aktywnego konfliktu zbrojnego.
- Obecnie mamy sytuację pokojową, a użycie broni jest niezwykle restrykcyjne. W sytuacji wojny czy ewentualnej obrony przed agresorem wchodzimy na inny poziom zaangażowania sił oraz środków i ich sposobu użycia - mówi rozmówca WP.
Jego zdaniem jeżeli w pewnym momencie kraje NATO bądź Polska na poziomie politycznym uznałyby o tym, że należy podnieść na wyższy poziom działania lotnictwa myśliwskiego i zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej, to pojawiłby się zapewne reżim dyżurowania w powietrzu samolotów myśliwskich 24 godziny na dobę.
- Tak, żeby uszczelnić granicę. I jeżeli ktoś wleciałby do przestrzeni, gdzie jest zakaz lotów oznaczałoby to, że mamy do czynienia z przeciwnikiem. Ale nie jesteśmy w stanie wojny i obyśmy nigdy nie byli - podsumowuje były pilot F-16.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski