Były ksiądz Paweł Kania nie opuści wcześniej więzienia. Być może nigdy nie wyjdzie na wolność
Molestował i gwałcił ministrantów. Mimo kilku lat w więzieniu były ksiądz Paweł Kania nie przyznaje się do winy. Pracownicy więziennictwa, sędziowie i psychologowie są zdania, że nawet po odbyciu kary, powinien pozostać w izolacji.
29.08.2019 | aktual.: 25.03.2022 14:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W 2015 roku były ksiądz Paweł Kania został skazany na siedem lat więzienia za molestowanie i zgwałcenie kilku ministrantów. 22 września 2021 roku ma zakończyć odbywanie kary. Przysługuje mu jednak prawo do ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. I z tego prawa były duchowny skorzystał.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", wniosek Pawła Kani został odrzucony. Sąd uznał, że jest "bezpodstawny". - Cele kary nie zostały osiągnięte i proces resocjalizacji wymaga utrwalenia - wyjaśnia sędzia Jerzy Nowiński, rozpatrujący sprawę.
Paweł Kania nie przyznaje się do winy, oprócz posiadania pornografii dziecięcej. Nie można więc mówić, że poddał się terapii dla pedofilów. A, zdaniem specjalistów, wymaga leczenia i terapii. Rozpoznano u niego "zaburzenia sfery seksualnej pod postacią pedofilii preferencyjnej tzw. ekskluzywnej [pociąg tylko do dzieci]".
Były ksiądz, zdaniem pracowników więzienia, sądu i psychologów, nie tylko powinien odbyć karę do końca, ale po niej też pozostać w izolacji. Co więcej, jeden z rozmówców gazety przyznał, że Paweł Kania powinien trafić do ośrodka w Gostyninie.
To nie wszystko. U byłego księdza wykryto tabletki. Są badane.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl