ŚwiatByli żołnierze armii Saddama patrolują Faludżę

Byli żołnierze armii Saddama patrolują Faludżę


Żołnierze dawnej armii irackiej,
dowodzeni przez jednego z generałów Saddama Husajna, patrolują ulice zbuntowanej Faludży, 55 km na zachód od Bagdadu.
Pojawili się tam zwerbowani przez Amerykanów, którzy opuścili
część swoich pozycji, aby wywikłać się ze zbrojnej konfrontacji z
partyzantami okopanymi w centrum Faludży.

Byli żołnierze armii Saddama patrolują Faludżę
Źródło zdjęć: © AFP

02.05.2004 | aktual.: 02.05.2004 12:26

Tysiące mieszkańców Faludży, którzy opuścili miasto w trakcie czterotygodniowych walk, zaczęło wracać do domów.

Okrzyki "Zwycięstwo nad Amerykanami!" rozlegały się w sobotę i niedzielę z minaretów, a roześmiani bojowcy sunniccy jeździli po ulicach Faludży samochodami, wymachując pistoletami maszynowymi i zielonymi flagami islamskimi. Amerykańscy dowódcy oświadczyli jednak, że piechota morska nie wycofuje się daleko i że nowa iracka formacja przejmująca jej pozycje "zabije lub schwyta" partyzantów i wspierających ich zagranicznych dżihadystów.

W ciągu soboty 700 żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej wycofało się ze strefy przemysłowej w południowej części Faludży, gdzie mieli swoją bazę wypadową do ataków na partyzantów. Pozycje amerykańskie przejęli żołnierze nowoutworzonej irackiej Brygady Faludżyjskiej, którą dowodzi saddamowski generał Dżasim Mohammed Saleh, i wysłali na ulice swe pierwsze patrole.

Jeśli w południowych dzielnicach Faludży wszystko ułoży się zgodnie z oczekiwaniami Amerykanów, to za kilka dni żołnierze Brygady Faludżyjskiej zastąpią piechotę morską także na północy miasta.

W Waszyngtonie rzecznik Pentagonu oświadczył, że USA wprowadzają do Faludży oddział iracki z "szeroko otwartymi oczami", świadome ryzyka związanego z powierzenia tak delikatnej operacji mało znanemu generałowi saddamowskiemu, którego wpływy wśród partyzantów - a może nawet powiązania z nimi - są niejasne.

Dowódca 1. Grupy Operacyjnej Piechoty Morskiej USA gen. James Conway powiedział, że Brygada Faludżyjska "ma plan (działania)" i "rozumie nasze stanowisko, iż tych ludzi (najzagorzalszych partyzantów, nieskorych do kapitulacji) trzeba zabić albo pojmać". "Oni (brygada) nie wzdragają się przed tym i ich dowódca to właśnie mówił swoim oficerom w ciągu ostatnich 36 godzin" - oświadczył amerykański generał.

Conway dodał, że propozycja utworzenia Brygady Faludżyjskiej, przedstawiona przez gen. Saleha i innych generałów dawnej armii saddamowskiej, nadeszła w samą porę. "Sytuacja osiągnęła punkt krytyczny i już myśleliśmy, że nie uda się uniknąć (frontalnego) ataku (na pozycje partyzantów)" - powiedział amerykański generał.

Pojawienie się Brygady Faludżyjskiej (początkowo nazywanej Armią Ochronną Faludży) może okazać się dla Amerykanów wyjściem ze zbrojnego impasu, w jakim znaleźli się w tym mieście po krwawych walkach na początku kwietnia.

Piechota morska wkroczyła wtedy do Faludży, aby schwytać i ukarać ludzi winnych zamordowania czterech amerykańskich ochroniarzy i zbezczeszczenia ich zwłok. Okazało się jednak, że w centrum miasta jest około 2 tysięcy dobrze uzbrojonych partyzantów i kilkuset zagranicznych dżihadystów.

Walki z nimi były krwawe, a przy tym doprowadziły do śmierci kilkuset cywilów. Nawet członkowie proamerykańskiej irackiej Rady Zarządzającej zaprotestowali wtedy przeciwko stosowaniu w Faludży zasady odpowiedzialności zbiorowej.

W połowie kwietnia Amerykanie wstrzymali ataki, wprowadzili rozejm w oczekiwaniu na złożenie przez partyzantów ciężkiej broni, ale nie bardzo wiedzieli, co robić dalej. W takiej sytuacji narodził się pomysł utworzenia formacji irackiej, która przejęłaby w Faludży zadania Amerykanów.

Część Irakijczyków, niezadowolona z amerykańskiej okupacji i oburzona ujawnionymi w ostatnich dniach wypadkami znęcania się przez wojska amerykańskie i brytyjskie nad więźniami, uznała wycofywanie się piechoty morskiej w Faludży za klęskę Amerykanów.

"Obrońcy miasta świętują" - zawołał ktoś na ulicy Faludży, gdy grupa uzbrojonych mężczyzn w cywilnych ubraniach wymachiwała karabinami i flagami, aby uczcić "porażkę" piechoty morskiej. Przyglądał się temu żołnierz brygady gen. Saleha.

Kierowcy samochodów krążących ulicami Faludży krzyczeli: "Islamie, dziś jest twój dzień!" i "Obronimy islam naszą krwią".

Gen. Conway powiedział, że brygada, podporządkowana dowództwu amerykańskiemu, będzie liczyć 1100 żołnierzy. Do niedzieli rano, według informacji nieoficjalnych, gen. Saleh, który pochodzi z Faludży, zebrał już około 700 żołnierzy.

Conway nie wykluczył, że w szeregach Brygady Faludżyjskiej mogą znaleźć się byli partyzanci, w tym nawet ludzie, którzy do niedawna walczyli w Faludży z piechotą morską. Dodał, że wojska amerykańskie przeprowadzą weryfikację ochotników zgłaszających się do formacji Salaha.

Gdy jego brygada otoczy Faludżę i zacznie wysyłać patrole do centrum, piechota morska utworzy drugi, "zewnętrzny kordon", kilka kilometrów dalej od miasta. "Nie wycofujemy się, będziemy tuż za nimi i wkroczymy do akcji, jeśli coś się źle potoczy" - powiedział przedstawiciel władz koalicyjnych.

Amerykański oficer, który pragnął pozostać anonimowy, powiedział, że faludżyjski model przywracania kontroli nad miejscami opanowanymi przez wrogich bojowców, może być zastosowany także gdzie indziej.

Innym terenem zbrojnej konfrontacji w Iraku są od kilku tygodni przedpola Nadżafu i Kufy, świętych miast szyickich opanowanych przez Armię Mahdiego, czyli milicję antyamerykańskiego duchownego Muktady al-Sadra.

Wojska amerykańskie otoczyły pierścieniem te dwa miasta, oddalone od siebie o 10 km, ale mimo sporadycznych starć nie próbują wydać otwartej walki sadrystom, świadome, że wejście do świętych miast zantagonizowałoby społeczność szyicką. Szyici stanowią 60 proc. ludności Iraku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)