Byli dziennikarze "Rzeczpospolitej" mają przeprosić Romualda Szeremietiewa
Byli dziennikarze "Rzeczpospolitej" mają przeprosić Romualda Szeremietiewa za nieprawdziwy zarzut. Napisali, że nie potrafił on wyjaśnić pochodzenia swego majątku.
09.12.2016 | aktual.: 09.12.2016 13:01
W ten sposób prawomocnym wyrokiem Sąd Apelacyjny częściowo uwzględnił apelację byłego wiceszefa MON w rządzie AWS Szeremietiewa od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie. W 2014 r. oddalono w całości pozew o ochronę dóbr osobistych wobec Anny Marszałek-Rochowicz i Bertolda Kittela oraz wydawcy "Rzeczpospolitej" za dwa artykuły z 2001 i 2004 r. o Szeremietiewie.
Teraz sąd uznał, że przeprosiny mają być w "Rzeczpospolitej" - ale tylko za zarzut dziennikarzy, że nie "potrafił wyjaśnić pochodzenia swego majątku". SA uznał, że nie muszą oni zaś przepraszać m.in. za zwrot, że ówczesny asystent Szeremietiewa Zbigniew F. miał żądać od firm zbrojeniowych łapówek w imieniu szefa. SA uznał, że "nie dotykało to" samego Szeremietiewa, bo w "Rz" nie zarzucono mu przyjmowania łapówek.
W lipcu 2001 r. Marszałek i Kittel w głośnym artykule pt. "Kasjer z Ministerstwa Obrony" pisali, że F. miał żądać od firm zbrojeniowych łapówek w imieniu szefa, który miał także bezprawnie dopuścić go do tajnych materiałów resortu. Pisano też, że Szeremietiew wydawał więcej niż zarabiał; kupił m.in. okazały dom pod Warszawą.
Szeremietiew - wówczas wiceszef MON - zaprzeczył zarzutom. Po publikacji został odwołany z MON przez premiera Jerzego Buzka na wniosek szefa resortu Bronisława Komorowskiego. Potem Szeremietiew zarzucał Komorowskiemu, że zlecił WSI jego inwigilację. Komorowski replikował, że to normalna rzecz, iż kontrwywiad osłania wielkie przetargi. Sam F. trafił do aresztu w lipcu 2001 r., po głośnym zatrzymaniu go przez Urząd Ochrony Państwa na promie płynącym do Szwecji.
Szeremietiew był w 2004 r. oskarżony przez prokuraturę m.in. o to, że za łapówkę miał zmienić kryteria przetargu na kupno aut dla MON; miał żądać od wojskowych zakładów lotniczych nawiązania współpracy z firmą jego znajomej oraz że miał ujawniać F. informacje niejawne MON. Proces skończył się w 2010 r. uniewinnieniem; jeden wątek przedawnił się. Sąd uznał, że to nie on, lecz Komorowski odpowiadał za ochronę tajemnicy w resorcie. Urzędy skarbowe oceniły, że majątek Szeremietiewa pochodzi z legalnych i jawnych źródeł.
W 2012 r. Szeremietiew pozwał autorów artykułów i wydawcę "Rz", żądając przeprosin (a początkowo też zadośćuczynienia) za oba artykuły. Uznał, że m.in. przypisano mu pośrednio branie łapówek. SO oddalił pozew, uznając że w artykułach nie było zarzutów przyjęcia łapówek wobec powoda, a dziennikarze mieli prawo przytaczać treść zarzutów stawianych mu w akcie oskarżenia z 2004 r. SO ocenił, że podczas rozmowy z pozwanymi powód "faktycznie nie mógł wyjaśnić jednoznacznie kwestii majątkowych". Dziennikarze mieli też prawo oceniać powoda ws. przestrzegania tajemnic w resorcie - uznał SO.
W apelacji powód wniósł o uwzględnienie pozwu. Argumentował, że z lektury inkryminowanego tekstu wynikało, że jest łapówkarzem. "Gdy w ub.r. powstawał rząd, byłem zgłoszony przez swe środowisko jako kandydat na ministra obrony, a wtedy pojawił się zarzut, że +byłem zamieszany w bardzo brzydką sprawę+" - mówił Szeremietiew w SA. Pozwani wnieśli o utrzymanie wyroku SO, podnosząc, że dziennikarze dochowali staranności.
SA orzekł, że Marszałek i Kittel mają przeprosić powoda za nieprawdę, jakoby nie potrafił wyjaśnić pochodzenia swego majątku. Przeprosiny mają się ukazać na pierwszej stronie "Rz" w czterech wydaniach i na stronie internetowej "Rz" przez 10 dni. Wydawca ma zaś opublikować je przy umieszczonych w internetowym archiwum gazety obu kwestionowanych artykułach.
Uzasadniając wyrok, sędzia Maciej Dobrzyński mówił, że pozwani działali w uzasadnionym społecznie interesie, ale nie dochowali "szczególnej dbałości" przy przedstawianiu zebranych materiałów co do źródeł pochodzenia majątku powoda. Sędzia dodał, że mówił on im, że cena działki, którą wcześniej kupił, była wtedy niższa niż jej wycena w 2001 r. - Powód wskazał też źródło swych dochodów - zaznaczył sędzia.
SA podzielił zaś opinię SO, że artykuły nie stawiały powodowi wprost zarzutu przyjmowania łapówek - bezpośrednio czy za pośrednictwem F. "Pisano, że to F. ich żądał" - mówił sędzia. Według SA, pozwani mieli też prawo pisać o akcie oskarżenia wobec powoda i oceniać krytycznie dostęp F. do tajnych akt MON.
- Mam mieszane uczucia - powiedział po wyroku Szeremietiew. - Ciągle mnie porusza, że sądy zawężająco interpretują teksty prasowe, bo istotne jest nie tylko to, co zawierają, ale także to, jak odbiera je opinia publiczna - dodał.
Pełnomocnik dziennikarzy mec. Barbara Kondracka zapowiedziała skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, bo jej zdaniem powód nie wykazał pochodzenia majątku.
Do dziś przed stołecznym sądem trwa tajny proces F. za żądanie i przyjmowanie łapówek w łącznej kwocie 170 tys. dolarów i za ujawnianie kontrahentom resortu tajnych informacji z przetargów.
71-letni dziś Szeremietiew w PRL działał w opozycji; w 1979 r. zakładał Konfederację Polski Niepodległej. W procesie kierownictwa KPN został skazany w 1982 r. na 5 lat więzienia. W rządzie Jana Olszewskiego był w 1992 r. wiceszefem MON; od maja do czerwca kierował resortem. Współzałożyciel Ruchu dla Rzeczypospolitej. W latach 1997-2001 poseł AWS. Dziś związany z ruchem Polska Razem Zjednoczona Prawica; doradza ministrowi nauki Jarosławowi Gowinowi.
Łukasz Starzewski
Zobacz także:
oprac. Katarzyna Bogdańska